Perspektywa Sae
W Madrycie dochodziła 22:00. Nie mogłem zasnąć.
Nieczęsto mam problemy ze snem. Z reguły kładę się dość szybko, przynajmniej w pryzmacie hiszpańskiej rzeczywistości, a potem śpię jak zabity. Podskórnie czułem, że coś jest nie tak. Oczywiście, jeśli śpiący obok nagi Kaiser by się nagle obudził i spytał, co jest, zwaliłbym winę na jego donośne, niemieckie chrapanie, do którego i tak się przyzwyczaiłem. Po meczu Bastardsów z PxG ugiął się i polazł za mną do Re Al, a na drugi dzień wlazł mi do łóżka, z którego już nie wylazł. Niestety, znał moją słabość do siebie i potrafił to wykorzystać.
Dlatego zrobiłem mu przysługę i wstałem odchodząc do aneksu kuchennego przytwierdzonego do przejrzystego, minimalistycznego salonu. Aż trudno uwierzyć, że na to poszło aż tyle euro.
Nalawszy wody, podszedłem do okna pokazującego mi panoramę Madrytu. O tej porze życie dopiero powoli gaśnie. Fascynujące.. podczas kiedy nadal przestrzegam japońskiej rutyny. Chociaż dalej uważam, że urodziłem się w złym kraju, to nie da się ot tak przestawić w stu procentach. Zawsze to lepsze niż zapijanie mordy sangrią lub calimocho. Może to by uspokoiło dziwny niepokój w moim sercu. Nie potrafiłem tego nazwać ani wyjaśnić. Stałem ze szklanką wody oparty o chłodne okno i gapiłem się na budynki z błyszczącymi, kolorowymi kropkami. Przypominało mi to roztrzaskany w drobny mak szkło, na które poświeciło się latarką. Eh.. aż trudno w takim momencie nie myśleć o tym, jak kiedyś Rin regularnie coś psuł lub tłukł, a ja go kryłem przed rodzicami.
Huh.. Rin.. ciekawe co robisz po meczu. Jakie masz plany?
Moje wspominki przerwał dzwoniący telefon leżący na blacie. Dziwne.. kto mógłby o tej porze się dobijać? Rodzice śledzą różnicę czasu.. a nikt żyjący w Hiszpanii nie zawracałby mi głowy tak późno. I to.. z japońskiego numeru.. ?
Gdyby nie to dziwaczne kłucie w klacie i nieznośny niepokój, pewnie bym odrzucił.
- S-Sae.. ? - odezwał się przerażony, drżący głos w słuchawce. Niby go kojarzyłem, ale nie potrafiłem połączyć go z żadną znaną mi osobą.
- Słucham - odpowiedziałem chłodno siadając na fotelu. Mam złe przeczucia..
- T-to ja, Isagi.. dzwonię, bo.. bo Rin.. Rin spadł z dachu i.. i przewieźli go do szpitala.. - te słowa były jak mocne uderzenie w twarz. Niespodziewane, idealnie wymierzone i tak mocne, że ułamało mi kawałek kości policzkowej. W moment zmiękły mi nogi. Dobrze, że nie planowałem wstawać, bo bym nie dał rady postawić nawet najdrobniejszego kroku.
- Co ty mówisz? Jak spadł z dachu? - starałem się nie tracić zimnej krwi. Co on robił na tym dachu.. ? Kurwa mać, Rin.. nie mów, że znowu chciałeś..
.. te słowa nie chcą mi nawet przejść przez głowę.
- Przepraszam.. naprawdę przepraszam.. - słyszałem jego płacz. Co tam się wydarzyło? - To przeze mnie.. chciał skoczyć, a ja go przytrzymałem i.. i on się wyszarpał.. i spadł.. przepraszam!
CZYTASZ
Roses covering your face (ryusae)
Fanfic! TRIGGER WARNING ! W treści będą poruszane tematy samobójstwa oraz sceny erotyczne. Jeśli coś innego miałoby się pojawić, dopiszę. Jeżeli borykasz się z problemami suicydalnymi, czy pokrewnymi, zadbaj o swoje zdrowie psychiczne i zasięgnij pomocy p...