Siedzieliśmy z eNem i Uzi w landing podzie. Uzi uparła się aby zagrać w prawda czy wyzwanie. I faktycznie - zagraliśmy.
- Teraz ja kręcę! - odezwała się Uzi, po czym zakręciła butelką.
Wypadło na mnie.
- Wyzwanie - powiedziałam stanowczo.
N to cienias w takie gierki. Tylko wybiera prawdę. Dla mnie to idealna okazja aby wykorzystać moje jakże zajebiste skille.
- Idź w miejsce, gdzie N wywalił J! - poleciła mi Uzi.
- No dobra - bez chwili zastanowienia wstałam i wyszłam z landing poda. N i Uzi za mną, aby się upewnić czy wykonam wyzwanie.
Z racji, że już kiedyś N wspominał mi o miejscu gdzie znajdowało się martwe już serce J, łatwo było mi dojść. Kiedy już dotarłam na miejsce, całą naszą trójkę wzięło i zaniemówiło.
Otóż miejsce, w którym powinno leżeć serce, było puste. Pozostał tylko ślad na śniegu i ślady kierujące się dalej i znikające w lesie.
- Czekaj, V - N złapał mnie za rękę - jesteś pewna, że to dobry pomysł? Pamiętaj, że J jest niebezpieczna. Jeżeli jej serce żyje, mogą być niezłe kłopoty.
- E tam N - odezwała się Uzi - przecież ją zabiłeś! Pewnie szlaja się gdzieś po lesie, i tak zaraz zdechnie.
- Uzi ma rację. Wyjątkowo - powiedziałam - serce J nie pożyje długo. W końcu zamarznie. A ja jestem ciekawa gdzie teraz jest - dodałam i zaczęłam dalej iść, co prawda, nie puszczając ręki eNa.
Brnęliśmy tak przez las, coraz bardziej wgłąb. Ślad wciąż nie znikał. Powoli zaczęłam tracić nadzieje na to, że znajdziemy serce J. Jednak w końcu dotarliśmy do miejsca, gdzie ślad się urywał.
- Huh? To tyle? - zapytała na głos zawiedziona Uzi.
Przykucnęłam przy końcu śladu i podniosłam głowę przed siebie. Nie mogła ot tak zniknąć bez zostawienia jakiegokolwiek śladu...
Chyba, że...
Zrobiłam krok przed siebie.- Widzicie to co ja? - wskazałam na śnieg. Uzi i N podeszli bliżej.
- Czy to...?
- Tak. Widocznie jej kończyny odmarzły. - w śniegu były ślady, ale tym razem pozostawiane przez trzy wystające kończyny z serca. Wstałam - a więc nie zdechnie prędko - dodałam i zaczęłam iść szybciej za śladami.
- V! Zaczekaj! - N podbiegł i zaczął iść nieco za mną. Uzi zrobiła to samo.
Słyszałam również jak mówił do siebie coś w stylu "szykują się kłopoty" ale nie przejmowałam się tym. Tylko zobaczymy co się z tym wszystkim stało, dobijemy ewentualnie, i wrócimy.
Przeszliśmy kolejne parę dobrych metrów kiedy ujrzeliśmy przerażający widok.
Z daleko szło na nas jakiś ohydny stwór... z głową J! A raczej jej górną częścią głowy, bo od końca ekranu zwisały sople, które układały się w kształt ostrych zębów. Wyglądało okropnie. Stałam oszołomiona, kiedy poczułam jak N łapie mają dłoń i ciągnie do tyłu aby uciekać. Przez chwilę biegliśmy ale kiedy wyszliśmy na polanę, rozwinęliśmy skrzydła i wynieśliśmy się w górę. A, i jeszcze wzięliśmy Uzi, bo nie ma skrzydeł. Trzymaliśmy ją oboje z eNem za ręce, a kiedy znaleźliśmy się przy drzwiach pierwszych, postawiliśmy ją na ziemię.
- Uzi wracaj do domu! - polecił N.
- Nie! Chcę walczyć z wami! - sprzeciwiła się.
- UZI TU CHODZI O ŚMIERĆ I ŻYCIE - wrzasnął N, siłą otworzył lekko drzwi pierwsze, wrzucił Uzi do środka i zamknął je z powrotem jak były.
Popatrzył na mnie, nieco się uspokoił. Oczy mu złagodniały i znów wyglądały jak jego zwyczajne oczy, przyjaznego Drona Morderczego.
- V?
- Ło... - powiedziałam z uznaniem - nie widziałam ciebie jeszcze w takiej sytuacji. Jestem pod wrażeniem - dodałam, na co ten zarumienił się lekko.
- Dzięki - złapał się za tył głowy jakby to była drobnostka.
Wtem, usłyszeliśmy, że J zmierza w naszą stronę. Zareagowaliśmy szybko. N chciał się na nią rzucić ale go zatrzymałam.
- Tak to w życiu jej nie pokonamy - powiedziałam.
Nagle, wszystko zalało białe światło. Wszystko zniknęło. N również. Popatrzyłam przed siebie. Przede mną stała J z cyjanową poświatą wokół.
- Myślałaś, że pokonacie mnie tak łatwo? Th, mnie się tak łatwo nie pozbędziecie - powiedziała powoli podchodząc.
Nie wiedzieć czemu, ale spanikowałam. Nie mogłam zmienić dłoni na ostrze. Nogi miałam jak z waty - nie mogłam się cofnąć. Czułam chłód od niej, z każdą chwilą kiedy się przybliżała.
- Chcę sama podejmować decyzje o swoim życiu. O tym, po czyjej stronie chcę być.
- Oh... Źle... Bardzo źle - J podeszła jeszcze bliżej i wtem światło zniknęło.
Znów byłam przed drzwiami pierwszymi. Jednak chwilę po tym jak się ocknęłam, J trafiła mnie jedną z macek tego dziwnego paskudztwa które kontroluje. Zanim jeszcze przyszpiliła mnie do drzwi pierwszych poczułam uderzenie w tył głowy a następnie ból w miejscu blisko serca ale nie w samym sercu. Chyba J trafiła mnie w klatkę piersiową. Nie jestem pewna, bo obraz zaczął mi się rozmazywać. Zrobiło mi się słabo a ekran zamazał mi się jeszcze bardziej.
- V! Nie! - to było ostatnie co usłyszałam od eNa kiedy zaraz po tym zamknęłam oczy i przestałam cokolwiek słyszeć, widzieć, a nawet czuć.
Nie wiem co się działo dalej ale wiem, że przeżyłam. J nie naruszyła mojego serca. A N... N uratował mi życie. Zapewne nie pierwszy i nie ostatni raz. Przez chwilę ujrzałam ciemność. Potem jasność, a zaraz potem znów ciemność.
Usłyszałam głuchy pisk, który stawał się coraz głośniejszy i wyraźniejszy.
Z każdą chwilą był coraz gorszy i coraz bardziej irytujący.
Czułam jakby wiercił mi w uszach.
Poczułam pod sobą coś jednocześnie twardego ale i miękkiego. Jakbym leżała na łóżku z twardym materacem ale posłanym miękkim kocem.
Przed ekranem pojawiły mi się rzędy zer i jedynek i jakieś komunikaty. Po chwili wszystko zgasło. Niby miałam oczy otwarte ale widziałam... Ciemność. Zamrugałam jednak wciąż nic. Po kilku sekundach usłyszałam coś innego niż pisk. Coś jak czujeś głosy.
Co się dzieje?...!
CZYTASZ
W imieniu dobra czy miłości? ⟨⟨Tom 2⟩⟩ [N x V]{Murder Drones}
Fiksi PenggemarTo miał być koniec... przecież ona nie żyje... Mija trochę czasu od prawdziwej śmierci J. Ale czy aby na pewno jest to prawdziwa śmierć? Chyba coś z tego nie wyszło... Ale czy przebieg zdarzeń wydarzyłby się tak samo gdyby V nigdy nie zdecydowała si...