Po chwili wyszłam z landing poda i skierowałam się w stronę kolonii. Zaraz za mną wybiegli N i Uzi.
- Co właściwie chcesz zrobić? - zapytała Uzi.
Nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co chcę zrobić. Mruknęłam tylko pod nosem coś w stylu "zobaczysz" ale w głowie miałam pustkę. Jeszcze nie wiem, jak pokonać J...
Kiedy dotarliśmy do kolonii, zamiast wejść drzwiami pierwszymi i tak dalej, wleciałam na dach.
- V co ty robisz? - zapytał N wlatując na dach - czego ty szukasz?
- A jak myślisz - odpowiedziałam wciąż patrząc za... - jest!
Odgarnęłam nogą trochę śniegu (to zamrożony azbest!!!) i całą trójką ujrzeliśmy dziurę.
- Kiedy ona tu powstała? - zapytała Uzi.
- No wiesz - odparłam - z tymi uniwersum różnie bywa - po tych słowach ukucnęłam aby sprawdzić, czy coś będę lepiej widzieć.
- Co?
- alr, kto pierwszy ten wygrywa! - nie przejmowałam się skonfundowanym wzrokiem Uzi i wskoczyłam do środka.
Kiedy bezpiecznie wylądowałam, zmieniłam dłoń na latarkę aby cokolwiek w ogóle zobaczyć. Nagle, usłyszałam z góry, że N i Uzi nadchodzą. Kiedy zorientowałam się, że spadną prosto na mnie, zrobiłam krok w tył. I faktycznie, sekundę później w miejscu, w którym wcześniej stałam, leżeli oboje.
- Naprawdę, zachowujecie się jak dzieci - powiedziałam i zaczęłam kontynuować świecenie latarką.
- Przypominam - Uzi wstała - że to ty jesteś w związku z nim nie ja, tak więc masz "dziecko" - zrobiła cudzysłów w powietrzu - jako chłopaka.
Myślała, że z tej strony mnie zagięła. Jednak nie wiedziała, jak bardzo się myliła.
- I bardzo się z tego cieszę - podniosłam eNa, postawiłam na nogi i lekko do siebie przybliżyłam oraz zaczęłam głaskać go po głowie. Zauważyłam, że N się zarumienił ale zignorowałam to.
To, że jestem troskliwa i chcę dla niego dobrze to nie mój problem, bo mi tak pasuje. Po chwili puściłam go i zaczęłam szukać J. Uzi też nie chciała (przynajmniej tak to wyglądało) się kłócić, a ja tym bardziej nie chciałam wyrzucać niepotrzebnych nerwów, no bo skoro ona się na mnie nie wkurza, to dlaczego powinnam ja. Teraz są lepsze rzeczy do roboty.
Jakość grafiki była tragiczna przez ciemność, a nawet używając podczerwieni niewiele pomagało. Wtem, N powiedział, że zauważył coś podejrzanego. Ja i Uzi podeszłyśmy do niego i stanęłyśmy po obu stronach eNa. Ten wskazał palcem na coś przed nim. Uzi poświeciła latarką i cała nasza trójka zauważyła coś jak kabel. Podeszłam bliżej i uklęknęłam aby lepiej się przyjrzeć. Wyglądał prawie normalnie gdyby nie fakt, że się ruszył. Bez dłuższego zastanowienia, chwyciłam kabel ręką ale jakimś cudem nie zdążyłam. Zaraz po tym, jak zniknął w ciemności, podniosłam się na równe nogi i zaczęłam się cofać. Dobrze, że tak zrobiłam, bo w miejscu, w którym jeszcze chwilę temu kucałam aby przyjrzeć się kablowi, pojawiła się głowa eldritch J (chociaż szczerze wolę nazwać ją po prostu J), a tuż za nią kable, które kończyły się ludzkimi dłońmi. Cała nasza trójka, ja, N i Uzi zaczęliśmy się wycofywać, aż w końcu Uzi złapała swój railgun, w razie aby strzelić. Ja też zmieniłam dłoń na broń i wycelowałam w J. Ta wpatrywała się w nas przez chwilę, a kiedy ruszyła, ja i Uzi zareagowałyśmy błyskawicznie i strzeliłyśmy. Zielone światło zalało pomieszczenie. Kiedy wszystko wróciło do normy, musieliśmy znów poświecić latarkami. Z J pozostały same porozdzierane kable i kilka metallowych części. O, i głowa. Tak samo ohydnie wyglądająca jak koedy ostatnim razem widziałam ją w tej jej eldritch wersji.
Wraz z Uzi opuściłyśmy broń, jednak pozostałyśmy czujne. I bardzo dobrze, bo już po chwili części eldritch J zadrżały i złączyły się w taki sam sposób jak przedtem. Że co kur-?! Czyli J wciąż posiada umiejętność regeneracji?! No chyba nie! Ale niestety prawda okazała się, że możemy z nią walczyć ile wlezie, a ona powróci do swojej eldritch formy. No ale dobra, nie czas na to, przecież J!!!
Kątem oka zauważyłam jak Uzi popatrzyła na swój railgun, który zaświecił się na czerwono. To był znak, że nie jest naładowany. Czyli tak naprawdę polegaliśmy na mnie i eNie. Ten zauważył, że Uzi nie ma jak się bronić więc odciągnął ją na tył, a sam zmienił dłonie na piły mechaniczne. Ja sama zaatakowałam już J. Nic nie wskazywało na to, aby była teraz trudniejsza do pokonania, więc jeden problem z głowy. Kiedy N zaatakował, nieco mnie to zaskoczyło, bo to nie był codzienny widok, że N walczy lub w ogóle atakuje czy coś. Wracając tak dopadł J, że jedną ręką przeciął kilka złączonych razem kabli, a drugą głowę J. Jednak nie zajęło jej jakoś długo do regeneracji.
Chwila, w takim razie jak ją pokonać skoro teoretycznie jest w stanie się zregenerować?! Skierowałam wzrok z głowy J na resztę jej "ciała". Przecież to, musi jakoś żyć. Pomyślałam jeszcze chwilę, podczas gdy N wciąż atakował J lub bronił się przed nią. Drony Mordercze też mają umiejętność regeneracji, ale jednak nie jesteśmy nieśmiertelni. Musimy zabijać Worker Drony aby przeżyć. Ale tak poza tym to... Chwila! Przecież mamy każdy serca! Mam na myśli te metalowe co nawet nie przypominają serca człowieka tylko te, co pozwalają w ogóle funkcjonować. Przecież nawet jak Dron straci ciało ale serce jest nienaruszona (nawet w dużej mierze) to jest w stanie przeżyć i w takiej formie. A więc jeśli zniszczymy serce J...
Złapałam eNa za rękę i odciągnęłam do tyłu, sama natomiast wycelowałam dłoń, a raczej broń w stronę J, a centralnie to w miejsce, gdzie powinno być to serce i strzeliłam. Usłyszałam huk strzału, a następnie ciszę. Kiedy pocisk trafił w J, wystrzeliły iskry i dym, uniósł się pył albo kurz, który zalegał, przez co na chwilę straciłam ją z oczu. Kiedy pył opadł zauważyłam znowu zniszczone części po J, ale teraz zauważyłam serce. Nie wyglądało najlepiej i nawet obrzydliwie, ale to nie był czas na ocenianie tego. Zanim zareagowałam w porę, serce J ruszyło się i zaczęło uciekać. Chciało chyba przemknąć pod naszymi nogami, ale N wbił w nią swój ogon z kwasem anitowym. Lecz tym razem wbił je kilkakrotnie. Ja na dokładkę dowaliłam jej strzałem. Część wierzchnia eksplodowała pozostawiając taką czarną unoszącą się plamkę. N chciał w nią wbić swój ogon, ale tym razem go zatrzymałam. Przecież nie wiemy czy to coś w rodzaju czarnej dziury czy innej materii, która mogłaby nam zagrażać.
CZYTASZ
W imieniu dobra czy miłości? ⟨⟨Tom 2⟩⟩ [N x V]{Murder Drones}
FanfictionTo miał być koniec... przecież ona nie żyje... Mija trochę czasu od prawdziwej śmierci J. Ale czy aby na pewno jest to prawdziwa śmierć? Chyba coś z tego nie wyszło... Ale czy przebieg zdarzeń wydarzyłby się tak samo gdyby V nigdy nie zdecydowała si...