Rozdział 1 - [Potrzebujemy ochrony]

260 15 18
                                    


Wtorek

Laura's POV

Lokalizacja: WillBulding (firma Roberta)

Siedzę w gabinecie Roberta, obserwuje jak mój mąż dostaje białej gorączki czytając kolejny anonim z groźbą, która jest skierowana nie tylko do niego, ale także do mnie.

Nie mam pojęcia czego on się spodziewał po tylu latach prowadzenia tak dużego przedsiębiorstwa i zachowywania się jak buc względem pracowników czy potencjalnych klientów. Od kilku miesięcy kontaktami z klientami zajmuje się Piotr, on ma w sobie zdecydowanie więcej taktu i pokory niż mój mąż, a jego stan konta nie odbiega od stanu mojego męża.

Coraz częściej zastanawiam się co ja widziałam w tym człowieku, co mnie skłoniło do małżeństwa z nim. Może fakt, że moi rodzice byli nim zachwyceni, obecnie nie mam z nimi kontaktu przez mojego cudownego męża. Z dnia na dzień coraz bardziej myślę o rozwodzie i czekam na odpowiedni moment. Nasze życie łóżkowe nie istnieje od kilku dobrych miesięcy, więc wydaje mi się, że mężuś może mieć dupę na boku. Nie zdziwiłabym się gdyby okazało się, że ma romans z Niną, swoją sekretarką. Szczerze? Ucieszyłoby mnie to, oboje wyświadczyliby mi przysługę.

-Potrzebujemy ochrony – odzywa się nagle Robert. Pomysł na te chwile wydaje się niezły biorąc pod uwagę ilość gróźb jakie dostał w ostatnim czasie, ale średnio mi się podoba fakt, że ktoś by chodził za mną krok w krok i pilnował jak małego dziecka.

- My? Czy może bardziej masz na myśli siebie i bezpieczeństwo własnego tyłka? – pytam już lekko zirytowana.

- Skarbie, czy Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji? – pokazuje mi kolejną groźbę, którą ktoś regularnie dostarcza nam drogą tradycyjnej poczty lub mailami.

„URWĘ ŁEB TWOJEJ ŻONIE, A POTEM TOBIE ŻEBYŚ WSZYSTKO WIDZIAŁ"

-Szkoda, że nie myślałeś o tym jak oszukiwałeś tych biednych ludzi na pieniądze – moja cierpliwość się powoli kończy.

- O co Ci właściwie chodzi? Chce zapewnić Ci wszystko co najlepsze, droga biżuteria, samochody, wakacje. Nie musiałabyś nawet pracować, ale masz jakąś chorą ambicję prowadzenia tej śmiesznej agencji. Chce wynająć ochronę głównie dla Ciebie, ja sobie sam poradzę. – no tak samiec alfa, wszystko przekłada na pieniądze. Robert bierze telefon i skupiony przez chwile przeszukuje listę kontaktów. Wybiera poszukiwany numer.

-Cześć Arturze, Robert z tej strony. – odzywa się nagle mój małżonek, tego imienia wśród jego znajomych nie słyszałam.

-Potrzebuje twojej pomocy – odzywa się ponownie Robert.

Zapowiada się na to, że będę teraz chodziła wszędzie w towarzystwie goryli.

Klara's POV

Lokalizacja: SafeKlar

-Klara! Mogę Cię prosić na chwilę? – woła mnie Artur z holu. Właśnie udało mi się skończyć jedno z ważniejszych zleceń i nie marze o niczym innym jak o powrocie do domu. Będąc byłym komisarzem, detektywem, a teraz zajmując się ochroną bogatych ludzi ma się mało czasu na jakikolwiek odpoczynek.

-Idę, Idę! – wstaje z kanapy, którą niedawno kupiłam do swojego gabinetu, to pewien gamechanger w tej pracy, każdą wolną chwilę próbuje wykorzystać na drzemkę.

Wychodzę na korytarz, ale nie widzę nigdzie Artura, więc kieruje się do głównego pomieszczenia gdzie przyjmujemy klientów i gdzie jest całe „biuro dowodzenia".

-Co jest? – pytam widząc Artura z telefonem w ręku rozłożonego na kanapie. Swoją drogą on też nie wygląda najlepiej, wygląda na wykończonego. Poprzednie zlecenie było naprawdę ciężkie.

-Dzwonił mój dawny znajomy, potrzebuje naszej pomocy, a w szczególności Twojej – Artur mówiąc to ciężko westchnął i wskazał na mnie palcem.

-Co to za znajomy i dlaczego akurat mojej pomocy? Mamy te same uprawnienia i kwalifikacje, a Ty jesteś starszy stażem więc wydajesz się bardziej odpowiedni – lekko podniosło mi się ciśnienie.

-Słuchaj, też mi się tak wydawało, że on chce głównie mojej pomocy, ale zażądał kobiety. Potrzebuje ochrony dla swojej żony, ale nie chce, aby to był facet. Mówi, że nie zaufa żadnemu facetowi jeśli chodzi o jego żonę – Artur kończąc swoją wypowiedź, na koniec głupio się uśmiecha, chyba zrozumiałam aluzję.

-Dobra, dobra chyba zrozumiałam. Co to za znajomy, który się tak martwi o żonkę? – podnoszę ręce w obronnym geście i siadam obok niego.

- Robert Williams – wypowiada szybko nazwisko i milczy.

-No chyba sobie jaja robisz – unoszę się, tracąc resztki cierpliwości. Chłop mi właśnie próbuje wcisnąć zlecenie, gdzie mam ochraniać żonę chyba największego złodzieja jakiego ta ziemia nosiła.

-Słuchaj ja wiem... - nie daje mu dokończyć.

-Ten człowiek wyrządził ludziom tyle krzywdy, nie wiem czy Tobie już całkiem rozum odjęło czy to ze zmęczenia. Typ się dopiero teraz zaczął bać o swoje bezpieczeństwo? Mógł o tym wcześniej pomyśleć – Artur patrzy na mnie milcząc – Zamierzasz coś powiedzieć? – pytam próbując zachować spokój.

-Williams przyjdzie tu z żoną dzisiaj o 14 – czeka na moją reakcję.

-Super! Super, super, super – powtarzam nerwowo obserwując go – Mam niecałą godzinę żeby się wykąpać, przebrać i coś zjeść, Tobie też radzę się ogarnąć – wstaje i kieruję się w stronę swojego gabinetu żeby jak najszybciej doprowadzić się do stanu używalności.

Zamawiam pizze z pobliskiej pizzerii żeby było szybciej, na szczęście pomyśleliśmy o tym żeby wynająć mieszkanie na biuro, a nie zwykły lokal. Tu mamy przynajmniej łazienkę z prysznicem i małą kuchnię, to oszczędza w tej robocie wiele czasu. Kończę brać prysznic, zakładam świeże ubrania. Ta praca nauczyła mnie, że biuro muszę traktować jak drugi dom, dlatego mam tu sporo swoich rzeczy i ubrań na zmianę. Sprawdzam godzinę, zostało mi pół godziny do ich przyjazdu. Ogarnęłam włosy, lekko się umalowałam, po kilku minutach usłyszałam domofon – pizza. Zdążę jeszcze coś zjeść – dzięki bogu, bo nie lubię pracować głodna.

Wychylam się do Artura na korytarz informując go żeby mnie zawołał jak już będę potrzebna, nie mam zamiaru od samego początku przystosowywać się do nowego „pracodawcy".

Rozłożyłam się wygodnie na kanapie z zamówionym posiłkiem, wzięłam telefon do ręki i zaczęłam przeglądać social media. Nie jestem „aktywnym" użytkownikiem, bardziej bym powiedziała, że jestem widzem, obserwatorem tego co się dzieje w internecie.

Po kilkunastu minutach leżenia i scrollowania internetu usłyszałam domofon. Teraz muszę być czujna i gotowa, żeby w każdej chwili poznać tego buca i jego żonę.

Laura's POV

Robert przywiózł nas na nowe osiedle, okolica wygląda nowocześnie i dość bezpiecznie.

-To te osiedle, na którym zarobiłeś miliony okradając ludzi? – pytam. Na każdym kroku chce mu pokazać jak bardzo gardzę jego osobą i „biznesem".

-Możesz znowu nie zaczynać? – widzę jak robi się czerwony ze złości – to akurat nie są moje osiedla – kontynuuje.

-Jak dobrze, jeszcze u ochroniarza bym się musiała wstydzić za Ciebie – Robert spojrzał na mnie pogardliwie.

- O co Tobie właściwie chodzi? Wiesz ile kobiet by chciało być na Twoim miejscu? – mówiąc to ściska kierownice w rękach.

- Nie mam siły na te dyskusje Robercie, chodźmy już. Chce mieć to za sobą – otwieram drzwi samochodu i wysiadam. 

Bezpieczeństwo [wlw]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz