Rozdział 3

4 3 0
                                    

Zadzwoniła dzwonkiem do apartamentu Anthony’ego. Nie spieszył się z przyjściem pod drzwi, aby otworzyć je Charlotte. Irytacja dziewczyny wzrosła. Zaczęła walić w drzwi z pięści. Nikt nie otwierał, więc wybrała numer Anthony’ego i zaczęła pisać mu wiadomości:

Charlotte: To już nie jest śmieszne. Idź otwórz te cholerne drzwi!

Anthony: Dlaczego nie zapukałaś?

Charlotte: Nie zapukałam? Walę w te drzwi z całej siły! Jak mogłeś tego nie usłyszeć?!

Po chwili drzwi przed nią się otworzyły. Charlotte nie zauważając kto przed nią stoi wypaliła:

– W końcu, jak już się na coś umawiamy to chyba... – zamilkła.

Przed nią nie stał Anthony, ale inny mężczyzna.

– Kim pani jest? – zapytał.

Na policzkach Charlotte pojawiły się różowe wypieki. Spuściła trochę głowę, następnie na korytarzu rozbrzmiał kolejny dźwięk otwieranych drzwi.

– Pomyliłam drzwi... – powiedziała.

Tym razem w następnych drzwiach stał Anthony. Walczył z rozbawieniem, które było widać na jego twarzy.

– Nawet nie próbuj tego komentować.

Anthony wpuścił ją do apartamentu, nie odezwał się do niej. Przeszła przez próg i zaniemówiła. Dla niej było w nim luksusowo i przepięknie. Rozejrzała się jeszcze raz, aż w końcu na swoich plecach poczuła dłoń Anthony’ego. Od razu się spięła i zerknęła spod rzęs na jego ostre rysy twarzy. Popchnął ją delikatnie, aby zaczęła iść dalej.

– To twoja sypialnia – powiedział Anthony.

– Nie będziemy spali razem?

Ściągnęła brwi w zdziwieniu. Spodziewała się czegoś innego.

– Nie. Rozpakuj się i czuj się jak u siebie, będę w swoim gabinecie.

Zostawił ją samą w sypialni. Upewniła się czy na pewno on poszedł do swojego gabinetu. Po krótkiej chwili upadła na miękki materac.

– Na co ja się pisałam...

***
Charlotte przeciągnęła się na materacu. Wstała i poszła do kuchni. Wyjęła z szafki szklankę, do której nalała sobie wody. Jej uwagę przykuła karteczka, która była przypięta do lodówki.

Dzisiaj odbędzie się kolacja z moimi rodzicami i bratem. Szczegóły podam jak wrócę, masz być naszykowana na ósmą wieczorem.

Zdjęła karteczkę z lodówki i wyrzuciła ją do kosza. Usiadła na kanapie i włączyła telewizję. Niedługo po tym ktoś zadzwonił dzwonkiem, jego dźwięk rozległ się po ścianach apartamentu. Spanikowana Charlotte szybko pobiegła do drzwi, aby zobaczyć kto za nimi stoi. Noah.

Co on do cholery tutaj robi, pomyślała.

Pobiegła szybko po swój telefon, aby zadzwonić do Anthony’ego. Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci. Nie odebrał. Złapała się za głowę.

– Anthony, zabije cię.

Podeszła do drzwi, chciała już nacisnąć klamkę, ale dzwoniący telefon wyprzedził jej zamiary. Chwyciła szybko telefon.

– Halo? – rzuciła do telefonu.

– Charlotte, mam nadzieję, że masz ważny powód... – urwał, ponieważ Charlotte wtrąciła mu się w zdanie.

– Noah.

– Co zrobił?

– Jest pod drzwiami.

– Nie otwieraj drzwi, zaraz będę.

Usiadła na kanapie. Minęło niecałe dziesięć minut, a ona już usłyszała jego głos. Podeszła do drzwi i przyłożyła ucho. Rozmawiali o czymś, nie mogła do końca zrozumieć o co chodziło w tej rozmowie. Było jednak słychać zirytowany ton Anthony’ego. Szybko odbiegła od drzwi i w przeciągu sekundy znalazła się na kanapie. Anthony wszedł do środka, rzucił marynarkę na oparcie kanapy.

– Cześć – powiedziała Charlotte.

Zignorował ją. Przeszedł dalej nie zaszczycając jej nawet jednym spojrzeniem. Wstała i poszła za nim. Usiadł przy biurku w swoim gabinecie, a Charlotte stanęła przed jego biurkiem.

– Słucham cię, Charlotte.

– Cześć.

– Cześć – odpowiedział. – Jeśli to wszystko, to możesz już wyjść. Wróciłem tylko na chwilę.

– Ja też zaraz wychodzę.

– Gdzie się wybierasz, Charlotte?

– Do kawiarni – oznajmiła.

– Podaj mi godzinę, o której mam cię odebrać...

– Nie musisz, Noah mnie odwiezie.

Zapadła cisza. Jego dłoń zacisnęła się, ale nie dał po sobie poznać jak ta wiadomość go zirytowała.

– Dobrze, pamiętaj o kolacji.

Kiwnęła głową i wyszła. Anthony odchylił się lekko na krześle.

– Pierdolony Noah.

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz