Prolog

14 3 0
                                    

Poprawiła swoją sukienkę. Zobaczyła w lustrze jak zmierza w jej stronę, jej chłopak. Położył swoją dłoń na jej ramieniu. On był przyjacielem Noaha, dzięki niemu mogła teraz być w wielkiej posiadłości Blevinsów. Nie było starszego brata Noaha, ani jego rodziców. Dlatego zrobił huczną imprezę. Nie przejmował się konsekwencjami. Trwonił rodzinny majątek, bo mu na nim nie zależało. Od zawsze miał to co chciał.
– Wyglądasz pięknie... – powiedział jej chłopak.
– Rodzice z bratem Noaha nie będą źli? – zapytała.
– Nie dowiedzą się. Jego matka siedzi na wakacjach, a ojciec z bratem są na spotkaniu.
Miała nadzieję, że się nie dowiedzą o tym wszystkim. Wystarczy, że ona tu była. Noaha rodzina nie przepadała za nią, oprócz jego matki, tak samo jak za jego znajomymi. Czuła się niechciana. Noah czasami też pałał niechęcią, gdy ona była w towarzystwie jego znajomych.
– Może byśmy już wyszli z tego domu? – zapytała dziewczyna.
– Żartujesz, Charlotte? Mam opuścić taką imprezę?
– Nie żartuję, Leo. Ostatnio nie mamy dla siebie czasu przez studia. Mogliśmy wyjść na kolację, teraz chociażby.
– Nie, Charlotte. Sorry, ale nie.
– Rozumiem.
Wyminęła go i zeszła schodami do salonu. Dużo osób było pijanych oraz sporo plastikowych kubków walało się po podłodze. Wzięła swoją torebkę oraz płaszcz. Wyszła z posiadłości Blevinsów, zobaczyła samochód, który wjeżdżał na posesję. Cofnęła się szybko do domu.
– Noah! – krzyczała.
– Co chcesz?! – wykrzyczał, przekrzykując muzykę.
– Przyjechał!
– Żarty sobie robisz? Weź nie pierdol.
– Nie, mówię poważnie. Spójrz przez okno.
Wyjrzał przez okno i spoważniał.
– Kurwa – przeklął. – Wynocha! Jeśli nie chcecie kłopotów to wypad!
Osoby, które były na imprezie nie słuchały go. Wszyscy bawili się w najlepsze. Drzwi się otworzyły, a wszystko ucichło. Wszyscy zaczęli uciekać przez drzwi tarasowe, a nawet przez okna.
– Charlotte! – krzyknął Leo.
Zaczęła biec do drzwi. Zobaczyła, że Leo już wybiegł. Została tylko ona. Była już przy drzwiach.
– Stój – powiedział zimnym głosem brat Noaha.
Przystanęła na chwilę i przeklinała w myślach wszystko i wszystkich. Odwróciła się. Napotkała lodowate spojrzenie, które wbijało ją w podłogę. Spojrzała na Noaha, szukając w nim pomocy. On wyglądał jak zbity pies. Nie ośmielił się spojrzeć na nią.
– Widzę, że zaprosiłeś tutaj pannę Moran – mówił to patrząc na nią. – Ojciec się o wszystkim dowie. – Tym razem spojrzał na Noaha.
– Nie mów mu – odważyła się odezwać.
– Nie? Dlaczego próbujesz go bronić? Musi się nauczyć konsekwencji.
– Zrób to dla niego.
– Myślę, że powinnaś już iść do domu.
Dla Anthony’ego to był rozkaz, jaki wydał Charlotte. Noah zaczął sprzątać.
– Pomogę...
– Nie.
Gdy tylko Anthony zaprzeczył, ona od razu zostawiła Noaha z bałaganem i wyszła.

DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz