Rozdział 1

226 46 20
                                    

CHLOE

Ostatnie dni dały mi nieźle w kość. Nauka na studiach, a do tego praca w klubie nocnym na dłuższą metę były wykańczające. Musiałam jednak pracować, by opłacić drogie czesne na uczelni. Dużą pomocą było dla mnie stypendium, ale nie pokrywało ono wszystkich moich potrzeb. Nie chciałam i nie mogłam brać pieniędzy od mamy, gdyż ona sama nie była w najlepszej sytuacji finansowej. Kilka miesięcy temu dowiedziała się, że mój bezrobotny ojciec przegrał w karty wszystkie oszczędności i tak naprawdę zostaliśmy z niczym. Do tego wziął na nią jakieś pożyczki, których nie spłacał, bo nie miał z czego i regularnie chodził na dziwki. Mama nie miała dla niego litości. Kazała mu się wyprowadzić z domu i więcej nie pokazywać na oczy. Ojciec oczywiście się wyniósł pod jej nieobecność i przy okazji zabrał ze sobą niemal wszystkie kosztowności, jakie znalazł w domu. Oprócz telewizora, kilku drobnych sprzętów AGD, mojego laptopa, biżuterii, ukradł mamie nawet pierścionek zaręczynowy. Dom wyglądał jakby tornado przez nie przeszło. Tego laptopa nie mogłam mu darować. Przecież on był mi potrzebny do nauki, a ojciec się zachował jak zwykły złodziej. Od tamtego czasu nie widziałyśmy go już więcej, ale zostawił nas z niezłymi problemami. Pomagałam mamie ile mogłam, dlatego dużo pracowałam i tak naprawdę łapałam każdą okazję, by zarobić trochę kasy.

Wieczór w klubie był wręcz szalony, ale tak to bywało zazwyczaj w weekendy, kiedy to mieliśmy największy ruch.

– Cholera jasna! – wrzasnęła Molly, zbierając z podłogi kawałki szkła z potłuczonej szklanki.

– Czekaj, pomogę ci – zaoferowałam i otworzyłam szafkę, by wyciągnąć miotełkę.

– Poradzę sobie. Mogłabyś zanieść te piwa do stolika piątego? Zaraz w końcu się zbiorą i wyjdą.

– Jasne.

– Dzięki, Chloe.

Wzięłam tacę i ruszyłam w stronę stolika, przy którym siedzisko czterech facetów. Byli pochłonięci rozmową, śmiechami, że niemal praktycznie mnie nie zauważyli.

– Proszę bardzo, cztery piwa dla panów – powiedziałam, stawiając trunki przed każdym z nich, delikatnie zsuwając je z tacy. – Jeśli będziecie potrzebować czegoś więcej, wystarczy zawołać.

– Przepraszam – zatrzymał mnie jeden z mężczyzn. Szatyn o hipnotyzujących tęczówkach podniósł na mnie wzrok i lekko się uśmiechnął. – Nie zamawiałem piwa, tylko whisky.

– Bardzo przepraszam. – Onieśmieliło mnie jego spojrzenie, aż poczułam jak moje policzki pokryły się purpurą. Miałam tylko nadzieję, że w tym oświetleniu nie będzie to tak widoczne.

Chciałam zabrać kufel z piwem, ale wtedy odezwał się inny gość.

– Zostaw to, laleczko, ja chętnie wypiję.

Skrzywiłam się zniesmaczona na jego słowa, ale nie wypadało mi to komentować.

– Ale z ciebie palant, Mark – podsumował go kolega, który wciąż czekał na swoje zamówienie.

– Zaraz przyniosę panu naszą najlepszą whisky. – Chciałam już się stamtąd oddalić.

– Dziękuję – odparł uprzejmie, a ja udałam się w stronę baru.

Molly tydzień temu rozstała się z chłopakiem, z którym spotykała się od trzech lat i wciąż nie mogła się po tym pozbierać. Nie chciała wziąć kilku dni wolnego, bo stwierdziła, że w pracy nie będzie tyle myśleć o tym, co się stało, no ale niestety wyglądało to jak parę minut temu. Chodziła rozkojarzona, myliła zamówienia, ukradkiem płakała i była nieostrożna. Współczułam jej, ale dla własnego bezpieczeństwa musiała wziąć się w garść.

The Love We Left BehindOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz