Rozdział I

7 1 0
                                    

India

Rok szkolny dobiegał juz końca. Czekało mnie dwa miesiące wakacji, odpoczynku, relaksu. Ostatni rok był bardzo ciężki. Przeżyłam tyle pierwszych razów, jak nigdy w moim krótkim życiu.

Pogodziłam się z wyjazdem, polubiłam swoją nową szkołę, miałam kilku nowych znajomych, ale nie było to nic poważnego. Wiedziałam że moje świadectwo końcowe, będzie jednym z najlepszych w ciągu 4 lat liceum. Zawszę dobrze się uczyłam, ale ten rok był inny. Włożyłam w to ogrom pracy. Co zaowocowało w odpowiedziach z różnych uczelni.

Wiedziałam że w grę wchodzi tylko jedna, ale musiałam się zabezpieczyć, gdyby jednak się nie udało z Montaną.

*****

Był pierwszy dzień lata. Wakacje. Stałam przed lustrem w pokoju. Patrzyłam na siebie z niedowierzaniem, jak bardzo zmieniłam się w ciągu ostatniego czasu. Dieta i siłownia, dała mi bardzo duże rezultaty. Wyglądałam dobrze, byłam dużo szczuplejsza, moja kondycja była w świetnym stanie. Pokochałam sport, siłownię.

Pokochałam siebie. Czułam się ze sobą w końcu dobrze. Byłam pewna siebie. Nic nie mogło mnie powstrzymać przy osiągnięciu swoich obranych celów. Po cichej, zamkniętej w sobie, pulchnej nastolatce nie zostało nic. A to cieszyło mnie najbardziej.

Max zaczynał też wakacje, pracował, miał też treningi i zbliżający się sezon, więc mógł przyjechać tylko na dwa tygodnie.

Po tych dwóch tygodniach, mieliśmy oboje pojechać do Montany, żebym mogła się oswoić z nowym miejsce. Otrzymałam stypendium, miejsce w akademiku, ale chciałam znaleźć jakąś pracę na swoje wydatki.

Nie chciałam ciągle prosić rodziców o kasę. Nie był to problem. Tata dostał awans, zarabiał naprawdę dobre pieniądze. Mama kochała swoją pracę w gazecie, a dobre wynagrodzenie było jednym z aspektów, które wynagradzało, małe nie dogodnienia.

- Inn!! Długo jeszcze?? Za musimy wyjeżdżać, nie chcę żeby Max na nas czekał. - krzyknęła mama.
- Już idę. - spojrzałam jeszcze raz w lustro. Miałam na sobie jeansy z wysokim stanem i biały top. Włosy zaczesalam w wysoki kucyk. Miałam też lekki makijaż podkreślający moje atuty. Skropiłam się lekko perfumami i uśmiechnęłam sama do siebie.

- W końcu, do auta, tata już czeka na nas. - w tym momencie rozległ się klakson, tata był nie cierpliwym człowiekiem. Gdy weszłyśmy do auta, cały czas marudził pod nosem, że nigdy nie możemy się wyrobić na czas. Cały tato.

Na lotnisko dotarliśmy po około 35 minutach. Samolot mojego brata miał wylądować za 10 minut. Nie mogłam doczekać się, gdy go wyściskam. Nie widzieliśmy się od Wielkanocy. Tęskniłam za nim strasznie.

Często rozmawialiśmy przez telefon. Opowiadał mi jak ciężko ostatnio było mu pogodzić studia z treningami. Brakowało mu czasu, ale zawsze wychodził na swoje.

Czekaliśmy już na hali przylotów. Samolot Maxa wylądował już. Ludzie zaczęli wychodzić. W końcu i on szedł. Gdy tylko nas zobaczył, przyspieszył kroku. Wpadliśmy sobie w ramiona. Tak bardzo się cieszyłam, że w końcu jest z nami.

- Siostrzyczko jak ja się stęskniłem za tobą. Wyglądasz świetnie. Złamiesz nie jedno serce na uczelni. - od razu się zaczerwieniłam. Ostatnio otrzymywałam dużo komplementów, ale nie byłam do nich przyzwyczajona i nie wiedziałam jak mam reagować.

India TYLKO TYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz