Rozdział IV

3 1 1
                                    

Minęło kilka dni od mojego przyjazdu. Dzisiaj miałam rozpocząć pierwszy dzień pracy w kawiarni, w której pracę załatwiła mi moja przyjaciółka. Miałam troszkę wątpliwości, czy podołam.

Na miejsce dotarłam przed ósmą rano. Gdy zobaczyłam urokliwą kawiarenkę, z czteroma stolikami na zewnątrz i dokładnie dziesięcioma w środku, wiedziałam że to najlepsze miejsce pracy, jakie mogłam sobie wymarzyć.

Przywitała mnie kobieta w wieku mojej mamy. Była bardzo ładna, miała krótkie czarne włosy, dosyć pulchne kształty oraz najbardziej oczarowujacy uśmiech jaki widziałam. Już ją pokochałam a nie zamówiłyśmy jeszcze pół słowa ze sobą.

- Witaj, ty pewnie jesteś India, ja jestem Maria - powiedziała, przytulając mnie - Kat mówiła że możesz pracować całe wakacje, więc ustawiłam Ci dwie zmiany, zaczniesz od popołudniówki od jutra, a jak już rozpoczną się zajecia ustalimy nowy grafik. Dzisiaj zostaniesz ze mną i pokarze ci wszystko co musisz wiedzieć. - spojrzała na mnie i dodała - Czy podoba ci się to rozwiązanie??

Pokiwałam potwierdzająco głową i uśmiechnęłam się serdecznie.

- To świetny pomysł. Jestem otwarta na wszystkie propozycje. Przez wakacje jestem dostępna gdy tylko będziesz potrzebować.

Cały poranek minął nam na oprowadzaniu po kawiarni. Tłumaczyła mi wszystko, dokładnie. Gdy czegoś nie rozumiałam, pokazywała i tłumaczyła jeszcze raz. Była bardzo cierpliwa i wyrozumiała.

Dochodziła godzina 11, gdy skończyłyśmy "szkolenie". Czas największy był otwierać. Ludzie czekali już przy wejściu.

Przez pierwsze dwie godziny Mari pomagała mi we wszystkim. Jednak jestem pojętnym uczniem i nauka szła mi bardzo szybko. Po godzinie 15 szefowa kazała mi iść na przerwę.

Nie było dużo klientów, dlatego wzięłam kawę i przygotowany wcześniej w domu posiłek i usiadłam przy jednym ze stolików na zewnątrz. Dzień był piękny. Słońce ogrzewało moja twarz, ja relaksowałam się.

W takich momentach zapominałam o wszystkich troskach i problemach. Byłam spokojna, czułam że mogę wszystko.

Moje rozmyślenia przerwał znajomy śmiech. Otworzyłam oczy i zobaczyłam go. Miał trochę dłuższe włosy i zarost, ale to był on. Noha. Stał przed kawiarnia z kilkoma dziewczynami jak z obrazka. Blondynki, szczupłe i piękne. Śmiały się z jego żartów.

Nie mogłam oderwać od niego wzroku, czułam że powietrze więźnie mi w płucach. I wtedy spojrzał w moją stronę. Te piękne, lazurowe oczy wpatrywały się we mnie z niedowierzaniem. Powiedział coś do dziewczyn, one weszły do srodka, a on skierował się w moją stronę.

Zaczęłam panikować, chciałam uciec, ale do kad? Bałam się co mam mu powiedzieć? Nie, ja nie chciałam z nim rozmawiać.

W tym momencie zawołała mnie Maria. Kamień spadł mi  z serca, podniosłam się, pozbierałam swoje rzeczy i  nie patrząc na niego, uciekłam do środka na zaplecze.

Próbowałam opanować bicie serca i oddech. Czułam się jak bym przebiegła maraton. Maria weszła do pomieszczenia służbowego.

- Czy wszystko dobrze, moje dziecko??- patrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Tak tak, że szybko podniosłam się i zakręciło mi się w głowie.
- Ohh! Kochana uważaj na siebie, pomożesz mi? Przyszlo wiecej osob -uśmiechnęła się i poszła do kasy.

Odetchnęłam kilka razy, poprawiłam włosy i fartuszek i wyszłam. Rozejrzałam się po kawiarni, ale nigdzie go nie było. Ulżyło mi.

Do końca dnia nic się już nie wydarzyło. Pomogłam Marii posprzątać i po zamknięciu, rozeszlysmy się każda w swoją stronę.

Szlam do domu zamyślona. Mijałam bary, ludzi siedzących tam. Nagle wpadłam na kogoś, poczułam jak silna ręką oplata mnie w tali i przytrzymuje, żebym nie upadła.

Spojrzałam w górę i znowu zobaczyłam lazurowe oczy. Otworzyłam szerzej oczy. Patrzyliśmy na siebie tak przez chwilę. Czułam ciepło jakie biło od niego. Ten piżmowy zapach jego perfum, obezwładnił mnie.

Usłyszałam czyjś krzyk i ocknęłam się z tego czaru. Pomrugałam i odsunęłam się od niego.

- Przepraszam,  zamyśliłem się. - odpowiedziałam pod nosem i chciałam odejść, ale zatrzymał mnie.

- Cześć - powiedział to i patrzył na mnie pytającym wzrokiem - Wróciłaś? - zapytał. Jego głos był jeszcze bardziej chrapliwy, niż pamiętałam.

- Tak, po wakacjach zaczynam tutaj studia. Muszę już iść. - nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam przed siebie. Usłyszałam kroki za sobą.

-Poczekaj, odprowadzę cie. Nie chcę żebyś wracała sama po nocach - zrównał się ze mną krokiem.
- A od kiedy obchodzi cię co się zemną dzieję? - wypaliłam, nie patrząc na niego.

Szliśmy tak w milczeniu. Jego obecność sprawiała, że czułam się jak kiedyś. Ale to tylko złudzenie. On dostał to co chciał i wypiął się na mnie. Złamał mi serce. Zabrał moje dziewictwo a wraz z nim moje serce. A potem roztrzaskał je o ziemię.

Za miast skręcić w stronę akademików, poszłam prosto.
- Akademiki są tam. Dokąd idziesz?? - zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Nie mieszkam w akademiku. - wynajmuje pokój. - szłam dalej.
- Ah tak - powiedział i ruszył za mną.

Byliśmy już blisko mojego mieszkania. Odwróciłam się do niego i powiedziałam
- Ok już jesteśmy prawie. Poradzę sobie sama. - chciałam się odwrócić ale złapał mnie za dłoń. Przeszedł mnie prąd i poczułam jak by oparzenie.

- Poczekaj, proszę. - spojrzał błagalnie.
- Czego ty kurwa chcesz odemnie? - krzyknęłam i spojrzałam na niego z łzami w oczach. Walczyłam by nie mrugnąć. Nie chciałam żeby widział moich łez.

- Ja... Przepraszam Inn, przeprasza za wszystko. Nie chciałem cię zranić. Popełniłem błąd. - patrzył na mnie takim błagalnym wzrokiem.
- Przykro mi. Teraz jest już za późno. - powiedziałam twardym głosem. - Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Zostaw mnie w spokoju. Nie zbliżaj się do mnie. Rozumiesz?!?!

Odwróciłam się i uciekłam. Biegłam tak szybko jak nigdy. Chciałam zniknąć. Zapomnieć, ale nie potrafiłam. Dopiero gdy weszłam do budynku, rozpłakałam się.

Jeszcze miesiąc temu, nie jeszcze dzisiaj rano byłam pewna, że ten facet nic dla mnie nie znaczy. Że nic do niego nie czuje i gdy spotkam go, będę mogła wyśmiać go w twarz.

Jak bardzo się myliłam. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie jego oczu, jedno słowo i jeden dotyk i świat stanął w miejscu. Moje serce choć złamane, zabiło mocniej niż mogłabym sobie wyobrazić. 

Jak to możliwe. Jakim cudem byłam taka głupia?!? W tym momencie chciałam spakować się i uciec do Nowego Jorku. Zdala od tego przytłaczającego uczucia.

Po jakiejś chwili uspokoiłam się. Wytarłam oczy, poprawiłam makijaż i jak gdyby nigdy nic poszłam do mieszkania. Z nadzieją że szybko zapomnę o tym spotkaniu.

Co wkrótce miało okazać się nie możliwe.

****
Dzisiaj wstawię dwa rozdziały 😊 zapraszam do komentowania i polubień ♥️♥️

India TYLKO TYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz