Rozdział 10

10 2 0
                                    

Śnieżna Gwiazda otworzyła oczy. Zimno przepełniło całe, dziwne pomieszczenie, w którym była. Zjeżyła futro i wstała. Nagle jasna gwiazda zabłysła na ciemnym niebie. Podeszła do niej ostrożnie i lekko podniosła łapę. Gwiazda gwałtownie upadła na ziemię, a Śnieżna Gwiazda z hukiem upadła na końcu pomieszczenia. Iskra, która rozcięła jej skórę na policzku leżała teraz obok jej. Mocny ból na tej części ciała nie pozwoliła je wstać.
-Ała...- jęknęła i jakimś cudem się podniosła. Popatrzyła teraz na białego, świecącego kota. -Kim jesteś!? I czego chcesz!?- ugięła wargi i wysunęła pazury.
-Ja!? Nie znasz mnie!?- wysunęła swoje szkarłatne pazury- Mnie!?
Śnieżna Gwiazda ujrzała w jej oczach ból.
-Nie znam cię...
-Powinnaś, Głupia Gwiazdo!- syknęła. -Jestem Szkarłatny Ból!- okrążyła kotkę. -A ty to Śnieżna Gwiazda, co nie? Fajne imię- miauknęła, nie dając jej nic powiedzieć. -Powiedz mi. Czemu ufasz Ogniowi? Nie wydaje ci się zdrajcą?
-O nie!- zjeżyła się- to jest szlachetny wojownik!
-Ja też tak uważam. Jest jedno ale... Jego brat i siostra są okrutni... Nie do tego, że dali mi raz szczura do legowiska...
-To ty nie jesteś martwa?- przerwała jej.
-Owszem. Jakbyś słuchała, to już byś wiedziała. Ja jestem martwa, ale nie do końca...- Śnieżna Gwiazda popatrzyła pytającym wzrokiem na Szkarłatny Ból- No jakby... Nie jestem ani w Klanie Gwiazdy, ani w Mrocznej Puszczy. Chodzę po świecie i zrywam kwiatki... Znaczy rozdaje randkowym kotom rolę w przepowiedni... Ale widzę się z każdym. Nie ważne, czy są żywi, czy nie. Czy są po złej stronie czy dobrej. Widzę się z każdym.
-Ciekawe...- miauknęła. Obejrzała się jeszcze raz.
-Pojedynczy Poranek też tak ma. Chociaż on to nie wie. Nie wierzy w żadne z rzeczy.
-A Powietrze Walczące?- Śnieżna Gwiazda popatrzyła na Szkarłatny Ból.
-Dasz mi kiedyś skończyć mówić? Nie, Powietrze Walczące jest w Klanie Gwiazdy. -warknęła, gdy kotka pokiwała głową.
Chyba się nie lubią.
-Jastrzębi Pazur i Patykowy Zmierzch są okrutni. Zabijają niewinne koty... Biedne kotki. A Jastrzębi Pazur został zastępcą.
-Jedno pytanie. Po co mi to mówisz?
-Żebyś wiedziała co się stało, gdy Ogień złapie Jastrzębia.

Księżycowe Odbicie siedział przy legowisku uczniów. Śnieżna Gwiazda gadała z Tymiankowym Wzrokiem i Orlim Piaskiem. Liliowa Łapa i Jelenia Łapa walczyli na niby, a Mewia Łapa, Ropusza Łapa i Wicherkowa Łapa dzieliły się językami i jadły przy okazji zwierzynę. Cienista Łapa i Fiołkowy Zmierzch wyszli zbierać zioła. Głosek, Cisza, Błysk i Gawronek, te głupie kociaki męczyły Migoczący Nurt. Jak ona może się z nimi bawić? A no tak, ulubienica naszej matki. Ach, Krwisty Puchu, jak ja teraz rozumiem twój ból... Wogóle, czy ona jeszcze zna Omszoną Taflę? Wydaje się taka wesoła. Głupia Omszony Kwarc. Klan Gwiazdy się zemści.
-Hej, Księżycowe Odbicie!- Krwisty Puch podeszła, wesoła do niego. W jej oczach błyszczało coś, co mało znał. Miłość. Krwisty Puch była jego ulubioną siostrą... On chyba był też jej ulubionym, ponieważ jedynym. -Nigdy nie zgadniesz!
-Co się dzieje? Czy Ogień ci coś zrobił?- nie czerpał jakiejś super dobrej relacji z nim. Zawsze bronił jego siostry, ale nie tak jak ja! Ta myśl podniosła ta na duchu.
-Nie!- zaśmiała się- Ale- znowu się zaśmiała- Na Klan Gwiazdy! Będę miała z nim kociaki!- w jej oczach pojawiły się łzy szczęścia.
-Co!?- otworzył szerzej oczy. -Założę się zaraz, że będę ostatnim singlem w naszym rodzeństwie- wiedział, że kłamał. Przecież Liliowa Łapa jest teraz jego partnerką.
-Co się dzieje?- rudy kocur podszedł do nich. Czemu zawsze Ogień musi za nią łazić tak jak kociak za matką? I na odwrót?
-Będziemy mieli kociaki!- przytuliła się do partnera.
Księżycowe Odbicie odszedł od nich. Cieszył się, ale widział, że teraz będzie ciągle "kociaki, zostawcie to"... Poczuł, jakby oddzielił się od rodziny o ogromny mur. Te głupie kociaki! Czemu one się urodziły!
-Księżycowe Odbicie...- poczuł małą łapkę szturchającą go w futro.
-Spadaj!- odwrócił się i zobaczył Głoska. Jego duże, błękitne oczy patrzyły na niego ze strachem.- Jesteś głuchy czy co? Spadaj!
-Ale mam ciernia w łapie... A nigdzie nie ma Cienistej Łapy i Fiołkowego Zmierzchu- jego głos drżał.
Czemu ja taki dla niego jestem?- pomyślał.- to tylko kociak.
-Już...- wylizał jego łapę, a gdy poczuł ciernia, to go szybko wyjął. -proszę. Teraz wyliż łapkę. Może potem, jak już znajdziesz Fiołkowy Zmierzch to ją poprosisz o zbadanie jej. Nie jestem medykiem, i myślę, że w tą ranę może wdać się infekcja.
-Czy ty jesteś moim bratem? Wyglądasz trochę jak Cisza...
Co... Omszony Kwarc nic o mnie nie mówiła!? Ta głupia kupa futra! Obedrę ją z futra i wyrzucę lisom na pożarcie!
-Tak...- warknął, a potem "uspokojonym" głosem dodał- wracaj już do mamy.
Kociak w popłochu uciekł od niego i zniknął za pudłem. Zimny wiatr wiał i mierzwił futro Księżycowego Odbicia. Pora nagich drzew zaraz nadejdzie. Dobrze. Kocham tą porę. Choć rzadko ją czuł, to lubił zimno wtapiające się w jego ciemno-szare futro. Kocur podszedł do wyjścia z obozu, ale nagle Mroczna Rzeka wszedł do obozu.
-Cześć, Księżycowe Odbicie- uśmiechnął się do niego. Niech nie myśli, że jestem jego synem!- Jak tam się czujesz? Planowałem zabrać cię na patrol poranny. Pójdziesz?
-Nie.- syknął.
-Czemu się tak zachowujesz?- miauknął zastępca przywódczyni- Martwisz Omszony Kwarc.
-Ha! W tym się mylisz!- wystrzelił- Ona wogóle się mną nie przejmuję! Jakbym umarł, to dopiero by się o mnie dowiedziała! A Omszona Tafla!? Czy ona ją pamięta!? To jest chore! Ona jeszcze myśli "A Mroczna Rzeka będzie teraz waszym ojcem"! Nigdy nie będziesz moim ojcem! Nienawidzę ciebie. Nienawidzę was. Wszystkich! Moją rodzinę!
-Słuchaj- warknął- Ja kocham Omszony Kwarc i będę ją kochał. To, że ty się gniewasz, nie oznacza, że musisz niszczyć nasze szczęście.
-Chyba twoje! Czemu myślisz, że jej na tobie zależy!?- nie dając mu nic powiedzieć, dodał- Klan Mgły jest dziwny. Nie dlatego, że medycy mogą mieć kociaków, partnerów. Nie dlatego, że niektóre koty nie muszą przestrzegać kodeksu wojownika. Dlatego, że są koty, który ten klan niszczą!- syknął. -Na przykład ty. Nie zasługujesz na bycie zastępcą!
-A ty na byciem wojownika!- wysunął pazury. -Czy też jesteś zazdrosny, bo Gawronek, Cisza, Głosek i Blask żyją!?
-Żebyś wiedział!
-Stop!- warknęła Śnieżna Gwiazda.
Księżycowe Odbicie właśnie teraz zobaczył, że kłóci się z zastępcą, jeszcze przed całym Klanem. A niech wiedzą. Nawet po tym, wstyd przeszedł przez całe jego ciało.
-Dlaczego wy się kłócicie!?- Śnieżna Gwiazda wyglądała na rozwścieczoną- Od dorosłych kotów oczekuję czegoś więcej! Jeszcze od ciebie!- popatrzyła na Mroczną Rzekę.

Śnieżna Gwiazda popatrzyła na Mroczną Rzekę. Jak on może kłócić się z jego synem!? I jak Księżycowe Odbicie może się kłócić z zastępcą!?
-Wy! Oboje! Macie obowiązki ucznia przez księżyc. W czasie, kiedy Mroczna Łapa- podniosła głos i popatrzyła na innych- Orli Piasek zajmie się obowiązkami zastępcy.
-To jest niedorzeczne!- Księżycowe Odbicie rzucił jej mordercze spojrzenie, ale odszedł po chwili z opuszczoną głową. Jednak miał podniesiony ogon; był z tego dumny.
Śnieżna Gwiazda popatrzyła na Gawronka. Choć Księżycowe Odbicie nie lubich tych kociąt, to i tak wyznaczy go jako jej mentora.
-Dlaczego on się tak pogniewał? I dlaczego nasz tata został nazwany "Mroczną Łapą"? To jest Mroczna Rzeka!
-Oczywiście, Gawronku. Ale twój ojciec był niedorzeczny, i musi odnieść karę... A Księżycowe Odbicie ma taką samą karę...
-Szkoda...- miauknęła.
Śnieżna Gwiazda pomyślała o młodym wojowniku. Był mądry, zwinny i tak dalej, ale był zazdrosny. Może udało by się coś z tym zrobić?

Nowy Świat II tom (nie ukończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz