ROZDZIAŁ 3 - parapety

7 0 0
                                    


Noc była wyjątkowo chłodna, a zimne powiewy wiatru, które odczuwałam od wzgórza, nadal nieustannie smagały moją skórę, gdy zbliżałam się do domu.

Zamknęłam drzwi, starając się wyrzucić z głowy wszystkie myśli związane z tym, co wydarzyło się wcześniej. Jednak nawet w ciepłej kuchni, zapalając światło i słysząc cichy szum czajnika, nie mogłam się uwolnić od poczucia, że coś jest nie tak. Że ktoś... gdzieś... mnie obserwuje.

Spojrzałam na parapet, gdzie wcześniej leżała koperta. Teraz wyglądał zwyczajnie.  Westchnęłam, podeszłam do okna i wyjrzałam na ciemność za szybą. W ogrodzie nie było niczego, co przyciągnęłoby moją uwagę. Żadnych podejrzanych cieni, żadnych poruszeń. A jednak... czułam to. To dziwne uczucie obecności, które zdawało się oplatać mnie z każdej strony.

– Eliana, jesteś tam? – cichy głos babci przerwał ciszę, odbijając się od ścian.

Odwróciłam się szybko, kierując kroki w stronę jej pokoju. Babcia leżała w łóżku, przykryta cienkim kocem, ale jej oczy były szeroko otwarte, jakby śniła na jawie. Zbliżyłam się do niej, delikatnie kładąc rękę na jej dłoni. Była chłodna.

– Tak, babciu, jestem tutaj – odpowiedziałam, próbując nadać swojemu głosowi ciepły ton. – Odpocznij. Wszystko w porządku.

Przez chwilę patrzyła na mnie, a potem jej spojrzenie powędrowało gdzieś poza mnie, jakby widziała coś, czego ja nie mogłam dostrzec. Może to były tylko jej wspomnienia, zamazane przez chorobę. A może widziała coś, co miało nadejść.

– On cię znajdzie, wiesz o tym? – szepnęła, zaciskając lekko palce na mojej dłoni. – On cię szuka.

Serce zabiło mi mocniej.

– Kto, babciu? Kto mnie szuka?

Ale jej oczy zaszły mgłą, a uścisk dłoni osłabł. Znów była tylko cichą, kruchą staruszką, którą pochłaniała choroba. W tej chwili czułam, że coś nieuchronnego zbliża się do mojego życia, jakby cienka nić rzeczywistości zaczęła się rwać, odsłaniając coś mrocznego i nieznanego.

***

Tej nocy, leżąc w łóżku, nie mogłam zasnąć. Głowa była pełna myśli, a dźwięki domu, które zazwyczaj mnie uspokajały, teraz wywoływały dreszcze. Zegar tykał cicho, odliczając minuty do czegoś, co czułam, że wkrótce się wydarzy. Nagle usłyszałam coś za oknem – szelest liści, jakby ktoś się skradał.

Podniosłam się powoli z łóżka i podeszłam do okna. Odsłoniłam zasłonę, ale za szybą nie było nikogo. Wtedy jednak zauważyłam coś dziwnego – na parapecie, tam gdzie wcześniej znalazłam list, teraz leżała mała, czarna róża. Wyglądała jak wyjęta z mrocznego koszmaru, czarna jak noc, z delikatnymi kropelkami rosy na płatkach.

Kto mógł ją tu położyć? I jak to możliwe, że nie słyszałam niczego wcześniej?

Zagubione ścieżki nocy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz