R. X. Zadzwoniłaś

30 4 0
                                    

Mitch's P.O.V.

Z samego rana obudziły mnie jasne promienie wpadające do mojego pokoju przez otwarte okno. Przetarłem twarz wierzchem dłoni i ospale podniosłem się do siadu. Spojrzałem na zegar, który wisiał naprzeciwko mojego łóżka, wskazywał godzinę szóstą. Jęknąłem cicho pod nosem i położyłem się z powrotem. Leżałem tak kilka długich minut starając się znów zasnąć, ale szybko zdałem sobie sprawę, że nic z tego nie wyjdzie.

Podniosłem się z łóżka i leniwym krokiem podszedłem do biurka. Wziąłem do rąk rysunek, który naszkicowałem po powrocie z jakże cudownego przyjęcia u Isy. Przymknąłem jedno oko i przekręciłem głową w bok.

Kiedy było ciemno wyglądał lepiej.

Westchnąłem cicho i zmiąłem kartkę w dłoniach, po czym wrzuciłem ją do kosza. Jednak rysunek mężczyzny trzymającego zwiędłe kwiaty nie prezentował się najlepiej. Gwałtownie otworzyłem drzwi mojego pokoju, które wydały z siebie głośny zgrzyt i udałem się do kuchni. Jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy w kuchni zamiast matki albo ojca zastałem siedzącego sobie przy stole i jedzącego płatki zbożowe Liam'a. Zmarszczyłem brwi i skrzyżowałem ręce na piersi cierpliwie czekając aż uniesie na mnie wzrok znad swojego telefonu.

W końcu jego wzrok padł na mnie, blondyn podskoczył lekko na krześle, przez co niemal nie przewrócił miski. Czy on naprawdę był zdziwiony, że widzi mnie w moi domu? Uniosłem jedną brew w górę, czekając na wytłumaczenie co on właściwie robił w moim mieszkaniu.

— Możesz mi wyjaśnić co ty do jasnej cholery tutaj robisz? — zapytałem po dłuższej chwili milczenia z jego strony.

— Twoja kochana mamusia mnie wpuściła. — powiedział, posyłając mi złośliwy uśmiech. — Swoją drogą bardzo słodko wyglądasz, gdy śpisz. Chciałem ci domalować wąsy, ale stwierdziłem, że chce jeszcze trochę pożyć.

Przekręciłem oczami, po czym podszedłem do stołu i usiadłem na krześle naprzeciwko chłopaka, który wrócił do jedzenia.

— Powiesz mi po jaki chuj przylazłeś do mnie o szóstej rano? — zapytałem uważnie się mu przyglądając.

— O piątej trzydzieści. — poprawił mnie unosząc rękę z łyżką do góry i wciąż przeżuwając płatki. — A przyszedłem tu, bo mi się nudziło. — powiedział, wzruszając ramionami.

Ja tego chłopaka naprawdę czasami nie rozumiem...

Pokręciłem jedynie głową, nie miałem nawet siły tego komentować. Spojrzałem na blat, na którym dostrzegłem miskę pełną świeżych owoców. Powoli wstałem z krzesła, aby zebrać z niej jabłko. Sięgnąłem po owoc i oparłem się o blat, wgryzłem się w czerwone jabłko, a jego sok wytrysnął na wszystkie możliwe strony.

— Jak było na imprezie u Isy? — zapytał nagle Liam.

Westchnąłem cicho. Wziąłem ostatni kęs jabłka, po czym wyrzuciłem ogryzek do kosza. Stanąłem tyłem do blondyna i oparłem się dłońmi o blat. W głowie cały czas wybrzmiewało ultimatum, które postawiła mi Isa i wybór, który podjąłem. Moja reakcja wywołana była przez emocje i w głębi duszy miałem
nadzieję, że tak samo było w przypadku dziewczyny.

— Nie rozmawiajmy o tym, dobra? — westchnąłem, spoglądając na Liam'a przez ramię.

— Jak chcesz. — mruknął chłopak. — Jednak byłoby miło, gdybyś opisał mi to chociażby jednym słowem.

Tylko mi (nie) zaufajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz