𝑯𝒆𝒋, 𝒑𝒓𝒛𝒆𝒑𝒓𝒂𝒔𝒛𝒂𝒎. / 𝒕𝒘𝒐

192 22 2
                                    

Na lini zapanowała cisza, nikt z dwójki nie wiedział co powiedzieć.

— To serio ty? — Wreszcie przemówił Gregory. — Kurwa, zjebie pierdolony, gdzie ty byłeś?! Szukałem cię przez ten cały czas! — Mężczyzna uniósł się, aż za bardzo, jednak nie przejmował się tym. Tak naprawdę było mu wolno wyrzucić te wszystkie emocje. — Ni-.. — I wtedy przerwał, a właściwie Erwin go zatrzymał.

Rozłączył się, bo ktoś zawitał do jego pokoju. Nie miał zamiaru, nikomu mówić o tym, że rozmawia z policjantem, nie po tych wydarzeniach.

— Możemy pogadać? — Do pokoju wszedł Michael.

Erwin, jedynie bez dźwięcznie skinął głową.

— Wiem, że pewnie dalej myślisz o Carbo.. — Zaczął, głośno wzdychając. Jak na zawołanie, w głowie Knucklesa, zrodziła się masa starych wspomnień.

Robienie napadów i zwyczajnego szumu na mieście przez Golden Trio.
Odbicia z konwojów.
Przesiadki..
Carbo był jego oparciem, gdy ten znajdował się przy nim, nie czuł się w tym wszystkim sam.
Wiedział, że w razie czego ten może go zastąpić.. Jednak, wszystko zaczęło się sypać po sytuacji z palem, a najbardziej gdy Purkerowcy ponownie zawitali do miasta.

— Słuchaj, lepiej jak dowiedzieliśmy się o tym najszybciej. Gorzej byłoby, gdyby ten nas zranił. W sposób fizyczny. Na szczęście szybko wyczuliśmy, że coś jest nie tak, więc na naszą szkodę nie zadziałał dużo.. — Quinn poklepał chłopaka po ramieniu, w geście jakby wsparcia. — Dlaczego ciebie tyle nie było? — Zapytał, jakby chcąc zakończyć na razie już temat Carbonary.

Erwin jedynie na to westchnął. Spojrzał niepewnie, pierwszy raz w stronę Laboranta, jakby wahając się. Nie wiedział, czy mógł mu zaufać. Niczego już nie wiedział.

— Pamiętasz jak kiedyś mówiłem ci coś na temat Rosji? Mieszkałem w niej przez rok, w miasteczku, oddalonym  kilka kilometrów od miasta.. — Zaczął, następnie zagryzając wargę. Jakby zważając na słowa.

<————««»»————>

— Labo? — Knuckles zapytał niepewnie, spoglądając na przyjaciela, który stał w drzwiach. — Proszę, nie mów o tym nikomu z ekipy.. — Spojrzał na niego błagalnym wzrokiem, na co mężczyzna jedynie skinął głową. — Dziękuję ci, super jesteś Labuś.

— Dobrze cię widzieć spowrotem, Erwin. —

Siwowłosy, wiedział, że tamtej nocy nie zaśnie. Mógł jedynie bez dźwięcznie wpatrywać się w sufit, z nadzieją na zbawienie..
Postanowił jednak nie obijać się. Podniósł się z łóżka. Trochę za szybko, przez co ujrzał mroczki przed oczami, na szczęście po chwili było okej, a Erwin, ubierając golf, spodnie 4-ki i ciężkie buty wojskowe, (typowy jego strój) opuścił pokój.
Było coś koło 22.. Raczej ekipa nie spała, na pewno tego nie robiła, a przynajmniej jej część.
Z dołu usłyszał krzyku, kłócących się dwóch osób. Była to Heidi i Lincoln.
Erwinowi jedynie udało się usłyszeć, że kłocili się o jakieś odbicie konwoju.. Nie przejął się tym jednak. Postanowił tą noc, przeznaczyć dla siebie, robiąc to co tylko zechce.

Wyjął telefon, pisząc do Speedo, z zapytaniem czy użyczy jednego z aut.
A gdy tylko biało włosy nie odpisał w przeciągu pięciu sekund, Erwin nie czekając dłużej, zabrał kluczyki od jego auta, z jednej z szafek.
Aż dziwne, że ten zostawił tu je.
Knuckles raczej nie chciał wiedzieć, gdzie ten się znajduje.
Chociaż coś mu podpowiadało, że miejscem jego aktualnego pobytu, jest sypialnia Vasqueza. Nie żeby coś słyszał z niej...

Potwór \ MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz