Pare osób z ekipy, wyjechało aby zaopatrzeć się w podstawowe produkty. Był 24 grudnia, czyli prawie niemożliwe, iż uda im się znaleźć otwarty sklep.
Erwin jako jedyny siedział na kanapie, przeglądając coś w telefonie. Ten z kolei nie miał dużo do roboty, największym jego wyczynem tegorocznych Świąt było przywiezienie choinki.
Nagle, usłyszał dzwonek do drzwi. Zmarszczył brwi.. Jednak, gdy nikt z domowników aktualnie znajdujących się na willi nie pofatygował się otworzyć drzwi, bądź chociaż zobaczyć kto to, Erwin przejął inicjatywę. Podszedł do drzwi, jeszcze wcześniej upewniając się, że ma przy sobie kabure i otworzył je. No tak, zapomniał.— Oo! Hej Grzesiu! — Zaprosił go przecież. Teraz karcił się w myślach, że o tym zapomniał przez kompletny zapierdol. — Zapraszam. — Dodał od razu potem, przyglądając się uważnie policjantowi. Ten natomiast ubrany był w kurtkę, pod którą znajdowała się wielbiona przez niego koszula.
Knuckles zaczął się zastanawiać czy ten człowiek ma jedną parę na krzyż ubrań. Jednak nie narzekał, policjant wyglądał w tym ficie nadzwyczajnie dobrze.
— Cześć — Odparł mu Gregory, serdecznie się uśmiechając i wszedł do środka. Jednak robił to tak uważnie i niepewnie. Jakby obawiał się Jakiegokolwiek niebezpieczeństwa, bądź po prostu reakcji ekipy, zamieszkującej ten dom.
Niby Erwin powiedział, że poinformował ich o tym, lecz Montanha był zupełnie pewny, że spotka się z niejednym krzywym spojrzeniem, wymierzonym w jego stronę.
— Rozgość się. Heidi z Lincolnem, pojechali jeszcze po jakieś tam rzeczy, reszta jest na górze. — Poinformował Erwin, dodając jeszcze po chwili. — Wigilię zaczniemy za jakaś godzinę, do dwóch, sory, ale trochę dużą obsuwa, bo ci debile nic sami rozplanować nie potrafią. — Knuckles pokręcił głową ze śmiechem. — Chcesz coś do picia? — Zapytał, widząc jak Gregory wiesza kurtkę na wieszaku, odkładając również buty, po chwilowym zastanowieniu się, gdzie to zrobić.
Policjant skinął głową, dając do zrozumienia, że czegoś chętnie by się napił.
— Eee, macie może herbatę? — W jego głosie, wisiała nutka niepewności.
— Jasne, herbata to chyba klasyk, więc czemu mielibyśmy nie mieć? Czaisz jacy my bogaci?! — No tak, tego nie mogło zabraknąć. Różnego przechwalania się Erwina, żeby jedynie podbić sobie ego.
Jednak, nie żeby była to nie prawda. Chata z zewnątrz jak i wewnątrz, wyglądała na bogatą. Nie tylko wyglądała, w rzeczywistości była.
— Taa... — Skomentował Gregory, z cichem śmiechem, który opuścił jego usta, a następnie podszedł do Erwina, do kuchni, oglądając jak ten przyrządza herbatę, tym razem próbując powstrzymać śmiech.
Erwin najwyraźniej to zauważył, więc zmierzył go nienawistnym spojrzeniem.
— Serio nie umiesz zwyczajnej herbaty zrobić? —
— Oczywiście, że umiem. — Odparł sfrustrowany siwowłosy — Tylko nie mogę się skupić, bo jakiś zjeb musi się śmiać, z tego, że się zastanawiam. — Dodał lodowatym głosem, który z chwili na chwilę zmieniał się. Dosłownie jak przy babie z okresem.
— Oh, czy ja cię rozpraszam w takim razie, malutki? — Rzekł wtedy Gregory, a Erwin zastygł w miejscu. Jego ton, przyprawił go znowu o te cholerne dreszcze. Była w nim szczypta tajemniczości.
Lekki rumieniec wkradł się na policzki kryminalisty.
— Do twarzy ci w tych rumieńcach. Nadają ci uroku. — Rzucił jeszcze flirciarsko, jakby przypadkiem, ocierając się ręką, o okolice jego pasa.
CZYTASZ
Potwór \ Morwin
Fiksi PenggemarPo Erwinie słuch zaginął, od blisko pół roku.. Ten dzień, jednak, miał być tym przełomowym. !TW! Występują dokładne opisy tortur / Manipulacje / Bądź inne, niezbyt wygodne tematy / Jeśli jesteś wrażliw* na jedne z wymienionych tematów powyżej, zal...