Jechałam windą w milczeniu. Nadal miałam przed oczami oczy Voxa, rozszerzone i wpatrujące się we mnie błagalnie. Ale nie starał się mnie zatrzymać.
Dlaczego aż tyle dla niego znaczyłam? Co jeszcze wydarzyło się piętnaście lat temu? Musiało się coś jeszcze wydarzyć, bo zwykłe spotkanie nie mogło sprawić, że Vox aż tak się do mnie przywiązał... Biorąc pod uwagę mój charakter i to, że dosłownie kilka dni wcześniej zginął mój najlepszy przyjaciel.
Kiedy wyszłam na świeże powietrze, przesycone zapachem dymu i zniszczenia, nagle poczułam, jak bardzo byłam zmęczona. Rozwinęłam skrzydła i ignorując ból wszystkich mięśni, wzbiłam się w powietrze. Leciałam jak najszybciej, jednocześnie maksymalnie minimalizując wysiłek. Dotarłam pod drzwi Hotelu po dwudziestu minutach.
W holu nikogo nie było, nawet Husk zniknął zza lady baru. Cisza panująca w tym oddalonym o pół kilometra od miasta miejscu, była tak cudowna, że aż przerażająca. Starając się nie robić hałasu, weszłam do windy i wjechałam na siódme piętro.
Byłam kilka kroków od mojego nowego pokoju, kiedy moją uwagę przykuło światło jarzeniówki, jasno zaznaczające szparę w niedomkniętych drzwiach pokoju Angel Dusta. Ciekawość zwyciężyła; po chwili wahania podeszłam do nich i zerknęłam do środka.
W zasięgu mojego wzroku znajdował się kawałek różowego łóżka i siedząca na tym kawałku mała, uroczo wyglądająca świnka. Głowę miała uniesioną, a jej nos desperacko szukał w powietrzu jakiegoś ciekawego zapachu.
Uśmiechnęłam się blado. Już chciałam zajrzeć głębiej do środka, kiedy usłyszałam czyjeś kroki, szybko idące korytarzem w moją stronę. Odsunęłam się gwałtownie od drzwi i udałam, że właśnie zamierzałam do swojego pokoju... Co po części było prawdą.
Tak jak się spodziewałam, moim oczom ukazał się Angel Dust, ubrany w różowy szlafrok. Zmierzył mnie podejrzliwym spojrzeniem i powiedział:
-Charlie zastanawiała się, gdzie poszłaś.
-Byłam... Na spacerze- mruknęłam.
Miałam nadzieję, że nie słyszał mojego głośno bijącego serca.
-Ach tak- Angel Dust zmrużył oczy, wyminął mnie i wszedł do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
W korytarzu zapadła ciemność.
---
Otworzyłam leniwie lewe oko i zamknęłam je, rozkoszując się tą błogą ciszą, która otaczała mnie ze wszystkich stron. Niestety otaczała mnie tylko przez kolejną minutę, bo po tym czasie na parterze rozległ się okropny trzask i czyjś wrzask, a zaraz po nim coś tubalnie krzyknął Husk. Usłyszałam jeszcze jakiś okrzyk bojowy, zanim to wszystko przerwały odgłosy wybuchów.
Klnąc zerwałam się z łóżka i ignorując fakt, że byłam w samej bieliźnie, rzuciłam się w stronę schodów, prawie wpadając na Angel Dusta, który niecierpliwie czekał na dziwnie długo nie przyjeżdżającą windę. Nasze spojrzenia skrzyżowały się i już po chwili oboje zbiegaliśmy schodami na sam dół. Nawet nie zdążyłam dostać zadyszki.
Pierwszym, co zauważyłam, był Husk rzucający eksplodującymi kartami w stronę najbliższej eksterminatorki.
Moment. Co robiła tutaj eksterminatorka? W dodatku nie była sama. Zaraz za nią, przez rozbite okno, wleciało sześć kolejnych.
Ominęłam Huska i podbiegłam do Niffty, która, wyraźnie przerażona, patrzyła na szczątki okna. Wyrwałam z jej ręki sporej wielkości igłę i zatopiłam ją w krtani najbliższej egzorcystki. Jej ciało upadło na ziemię, a po szyi zaczęła spływać złota krew. Nie czekałam na reakcję jej koleżanek. Z łatwością zabiłam drugą, a Husk pozbawił życia kolejną. Z pomocą Angel Dusta, który zaczął strzelać z czterech karabinów na raz i Vaggie, tnącą aniołów włócznią, udało nam się w pięć minut ogarnąć całe to zamieszanie.
![](https://img.wattpad.com/cover/369895565-288-k972778.jpg)
CZYTASZ
The Blue Tiger
Fanfic- Hazbin Hotel & Helluva Boss - Niemal całe życie spędziłam na samotnej eksploracji Piekła, zastanawiając się, czy naprawdę sobie na to zasłużyłam. Moim celem stało się unikanie wszelkiego rodzaju przyjaźni, byleby nie musieć ponownie nikogo tracić...