PROLOG

275 26 14
                                    

Opowiem Ci o dniu, w którym postanowiłam umrzeć.

Lekka koszula i skórzane spodnie ociekały krwią niewinnych ludzi, których Błogosławiona dziesiątkowała wpadając w swój szał i bezwarunkowy trans niesienia śmierci. Wioska, którą Val najechała niczego się nie spodziewała, ale nawet gdyby miała cały czas świata i tak nie mieli jak przeciwstawić się Nybrisowi.

Zabij.

Zabij wszystkich.

Chaty domostw płonęły, gdy bożek ognia pochłaniał drewniane kondygnację, bożek powietrza tylko podsycał jego żar zrywając dachy.

Dziesięć tysięcy sto śmierci. Ludzi, Lumii.

Brakowało tylko zgonu jednej Bogini, by dopełniła swoją listę.

Teraz jednak jej cele nie miały twarzy, nie miały imion, były tylko materią, która znajdowała się w stanie przed i pośmiertnym.

Ostatni.

Zamachnęła się kertuzem i wbiła go w ciało uciekającego wieśniaka.

Dziesięć tysięcy sto jeden.

Krzyki ustały, płomienie przygasły, wiatr zelżał, a pomiędzy obalone budynki i nieżywe ciała zagościła cisza gdy Val opuściła broń. To właśnie się działo gdy Nybris przestawał walczyć, nastawał ogłuszający spokój w kontraście chaosu, który następował chwilę wcześniej.

Val upadła na kolana z uśmiechem na ustach wpatrując się nieokreślony punkt przed sobą nie ze zmęczenia, a po to by chwilę potem opaść plecami w posokę i spojrzeć na bezchmurne niebo oddychając ciężko. Dawno nie czuła się tak żywa wśród martwych. Nigdy nie czuła się tak w Nikaze, nawet podczas swojego ostatniego spaceru śmierci. Końcówki włosów zanurzyły się we krwi, którą rozlała sprawiając, że na jej głowie nie został w tym momencie ani jeden kosmyk bieli.

Zniknęła pod czerwienią niczym sumienie, które kiedyś miała.

Ponieważ z każdą śmiercią, którą zadała jej moc rosła sprawiając, że czerwień zalewała jej włosy, tak jak kobalt zalewał oczy Daero. Ponieważ z każdą śmiercią traciła resztki człowieczeństwa na rzecz mocy, której potrzebowała i pragnęła.

Wiedziała, że gdy wprowadzi swój plan w życie, jej włosy bezpowrotnie staną się czerwone. Uśmiechnęła się na tę myśl bo wiedziała, że z tym kolorem jej do twarzy.

Zazgrzytała zębami i przymknęła powieki gdy usłyszała kroki Nybrisa. Powinna stawić się do gotowości, nie być tak bezbronna leżąc na ziemi i odsłonięta na każdy jego cios ale podświadomie wiedziała, że Daero jej nie skrzywdzi. Za dużo od niej zależało, za bardzo jej potrzebował. Przez ostatni tydzień, który spędziła w jego pałacu unikała go, nie jak ognia bo go kochała, ale jak uczuć, które zaburzały jej osąd.

– Skończyłaś? – zapytał stając nad jej głową. Otworzyła jedno oko, by na niego spojrzeć. – Nie założyłaś nawet zbroi – zauważył otaksowując ją wzrokiem. Obserwowała go uważnie, czy skrzywi widząc ją całą we krwi, czy odnajdzie na jego wargach cień pogardy ale nic takiego nie znalazła. Daero ukrywał się za bezuczuciową, stonowaną maską władcy śmierci.

– A sądzisz, że była mi potrzebna? – odpysknęła wciąż się nie ruszając z kałuży krwi napawając się jej zapachem.

– Mówiąc, że idziesz się przejść nie sądziłem, że gdy tylko opuścisz mury pałacu, wejdziesz i spustoszysz pierwszą, lepszą wioskę. – Jego ton także był bez wyrazu. Nie potrafiła oszacować czy ją za to potępiał, karcił, czy wprost przeciwnie podziwiał i zachwalał. Czemu więc chciała wiedzieć jaki był jego stosunek do jej występków?

– I tak by zginęli patrząc na to, że uzgodniliśmy wyludnić Świat – zauważyła gorzko. – Po prostu przyśpieszyłam to co było nieuniknione.

Zamrugał, a kącik ust minimalnie uniósł ku górze przez co mogła stwierdzić, że chyba jednak podziwiał jej dzieło, a z jakiegoś powodu jej serce zabiło mocniej.

– Musimy zaplanować tę wojnę, Val. Minął tydzień, to chyba dość czasu, by twój zespół choć trochę się pozbierał po rozbiciu połączenia, nie sądzisz? Z pewnością twój urok na nich znacznie opadł, a jedno spotkanie w celu ustalenia szczegółów inwazji nie zagrozi waszej relacji.

– Zawsze jesteś taki... poważny? – burknęła pod nosem przewracając oczami i podnosząc się do siadu. Daero podał jej dłoń odzianą w czarną rękawicę ale spojrzała na nią z politowaniem i wstała bez jego pomocy. Wciąż był od niej trochę wyższy przez co patrzył na nią z góry. Ogromnie ją to irytowało. – W porządku. Spotkajmy się za dwa dni w pałacu Ita, by rozplanować ataki. Mam jeszcze coś do zrobienia.

Uniósł jedną brew ale ruszył za nią wolnym krokiem gdy go wyminęła zakładając dłonie za plecy.

– Zniszczenie kolejnej, przydrożnej wioski? – zakpił z niej szczerze rozbawiony. – Mogę ci obiecać, że będziemy mieć całe miasta i królestwa do podbicia. Mógłbym rozkazać przygotować ci kąpiel we krwi w porcelanowej wannie w pałacu jeśli tego właśnie potrzebujesz.

– To – rozłożyła ramiona wskazując zniszczenie wokół – było tylko przystawką przed daniem głównym. – Uśmiechnęła się widząc, że zaintrygowała go tym co miała do powiedzenia. – Zawarliśmy pakt, że zniszczymy razem Lumor na mój sposób, więc chcę zacząć od miejsca, które jest jej definicją. – Obróciła się w stronę Zakonu jakby dokładnie wiedząc w którą stronę się znajduje mimo że był na drugim końcu kontynentu. – Obiecałam coś Zore, dawno nie widziałam mojej ukochanej Kapłanki, a wszystkie Lumie, które wyznają Lumor, są przeciwko mnie. Wszystkie moje trzy argumenty, sprowadzają się do jednego wyroku.

Nie usłyszała głosu sprzeciwu ze strony Nybrisa.

– Stworzę portal i jutro wyjadę. Pojutrze oczekuję cię w Złotym Pałacu Ita na naradzie wojennej – dodała, bardziej już oficjalnie by nakreślić granicę, że będzie chciała mieć decydujący głos w planowaniu natarcia.

– W Zakonie znajdują się Lumie, nie ludzie – zauważył delikatnie gdy zbliżali się do murów Czarnego Pałacu.

– Tym gorzej dla Lumor, bezpośrednio ją to uderzy gdy straci znów trochę swojej mocy.

– Okrucieństwo w twoich słowach, sprawia, że pojawia się błysk w oczach – mruknął pod nosem i zatrzymał się śledząc wzrokiem czerwone ślady które zostawiała za sobą gdy wchodziła przez bramę.

Prychnęła pod nosem i przyśpieszyła kroku czując wciąż na sobie jego spojrzenie.

A wraz ze sobą zmiotę wszystko co kochałam i nienawidziłam z powierzchni ziemi.


___________________________________________________

Tak wam wrzuciłam bo już nie mogłam się doczekać. 

Ale resztę rozdziałów (4/5) już w listopadzie.

Księżycowa Pogoń | #3 Post MortemWhere stories live. Discover now