#lostusHades powiedział: »Wszystko, co możemy zrobić, to wybrać to, co będziemy robić z czasem, który nam został«.
Dzieciństwo
– Przestań, Iv. To ich boli – wyrzuciłam z siebie, gdy po raz kolejny zmiażdżył kwiat pod butem. Złość narastała we mnie, ale bardziej od tego, co robił, bolało mnie to, co kryło się za jego czynami. Każdy kwiatek był ofiarą bólu, którego Ivan nie potrafił wyrazić słowami.
Spojrzał na mnie obojętnie, wzruszając ramionami.
– To tylko kwiaty, Leti. Nie czują bólu.Dla niego to nic nie znaczyło, ale ja widziałam w tym coś więcej. Każdy zgnieciony płatek przypominał mi fragment jego duszy, który ginął, gdy nie umiał poradzić sobie z emocjami. Był jak dziecko bawiące się ogniem, nieświadome, jak łatwo może się poparzyć. Starałam się go zrozumieć, lecz z każdym jego czynem czułam coraz większą bezsilność.
Obok niego, Marcus, jego brat bliźniak, z taką samą obojętnością nadepnął kolejny kwiatek. Jego milczenie było chłodne, jakby moje słowa nie miały dla niego żadnego znaczenia. Patrzyłam, jak kolejne płatki rozsypują się pod ich stopami, a oni pozostawali niewzruszeni, jakby świat wokół nich nie miał znaczenia.
– Daj spokój, Leti – powiedział Ivan, jego głos przeciął powietrze jak ostrze. – Zawsze próbujesz nami rządzić. Nic dziwnego, że nikt nie chce się z tobą przyjaźnić.
Te słowa uderzyły mnie prosto w serce. Czułam, jak gniew i smutek mieszają się we mnie, tworząc burzę, której nie mogłam zatrzymać. Wiedziałam, że te słowa były wyrazem jego własnego cierpienia, lecz mimo to... bolały. Zawsze starałam się mu pomóc, być przy nim, ale nigdy nie rozumiałam, dlaczego jego gniew często obracał się przeciwko mnie. Czy naprawdę myślał, że chciałam go kontrolować?
– Nie pozbędziesz się mnie, Iv. Zawsze będę przy tobie – powiedziałam cicho, choć czułam, że muszę mu to przypomnieć. Mimo jego prób, nie pozwolę, by się ode mnie oddalił.
Zapadła cisza, a świat wydawał się na moment zatrzymać. Ivan spojrzał na mnie, w jego oczach dostrzegłam coś więcej niż tylko gniew – był tam ból, który ukrywał pod maską obojętności.
– Leti... Zostaw mnie samego – jego głos, cichy i łamiący się, brzmiał jak prośba, której nie potrafił wyrazić wprost.
– Nie – odpowiedziałam stanowczo, patrząc mu prosto w oczy. Wiedziałam, że choć tego nie przyzna, potrzebował kogoś, kto przy nim zostanie, nawet wtedy, gdy próbował wszystkich od siebie odepchnąć.
Ivan odwrócił się i zaczął iść w stronę naszej łąki w Rosehill, miejsca, gdzie kiedyś odnajdywaliśmy spokój. Jego kroki były ciężkie, a ja podążałam za nim bez słowa. Gdy dotarliśmy na skraj łąki, zatrzymał się i spojrzał w niebo, które płonęło ciepłymi barwami zachodzącego słońca. Światło złociło jego twarz, łagodząc chłód, który jeszcze przed chwilą na niej widniał.
Ivan uniósł ręce w stronę światła, jakby próbował złapać jego ostatnie promienie. Nagle, z dziecinną lekkością, zaczął naśladować motyla. Jego ruchy były delikatne, zupełnie inne od wcześniejszej gwałtowności. Patrzyłam, jak próbował odnaleźć spokój w tych chwilach, uciekając w wyobraźnię, jakby to mogło uleczyć jego duszę.
– Gdybym był motylem – powiedział cicho, z nutą melancholii w głosie – może znalazłbym spokój, oddech... może nawet nadzieję.
Usiadł na trawie pośród stokrotek, a ja usiadłam obok, czując, jak moja frustracja powoli ustępuje miejsca współczuciu. Widząc, jak jego napięcie maleje, zdałam sobie sprawę, że to miejsce miało jakąś moc. Wziął jedną stokrotkę i podał mi ją, a w jego oczach dostrzegłam coś, czego wcześniej nie widziałam – szczerość.
– Przepraszam, Leti. Nie chciałem skrzywdzić kwiatów.
Spojrzałam na niego. Przeprosiny brzmiały prawdziwie, a ja wiedziałam, że chodziło o coś więcej niż te zniszczone kwiaty. Odrzuciłam kwiat, ale zamiast się odsunąć, usiadłam bliżej.
– Co się dzieje, Iv? – zapytałam cicho. – Nie jesteś sobą.
Zazwyczaj cichy, Ivan bywał jak duch, niemal niewidoczny. Ale dziś przypominał burzę – chaotyczną, niszczycielską.
– On znowu to zrobił – powiedział cicho. – Znowu boli mnie brzuch. Znowu oberwałem za przewinienia Marcusa.
Te słowa uderzyły mnie jak cios. Wiedziałam, że mówił prawdę, a każda nowa historia o przemocy w jego domu była dla mnie kolejnym ukłuciem bólu.
– To Marcus wylał kawę na papiery, nie ja – wyjaśnił z goryczą. – Ale nie chciał słuchać. Kazał mi stać, a potem jeden z jego ludzi uderzył mnie trzy razy w brzuch.
Łzy zebrały się w jego oczach, ale szybko je starł, jakby nie chciał okazywać słabości. W domu Ivana łzy były oznaką słabości. W moim domu było podobnie – ojciec zawsze powtarzał, że jako Roosowie nie możemy sobie pozwolić na okazywanie słabości. W naszej rodzinie przemoc była emocjonalna, w domu Nacchiano – fizyczna.
Obie rodziny tkwiły w tym samym zaklętym kręgu.
– Myślisz, że kiedyś przestanie mnie bić? – zapytał z nadzieją w oczach. – Że przestanie mnie karać za to, co robi Marcus?
To pytanie było krzykiem o ratunek. I chociaż znałam prawdę, skłamałam.
– Tak, Iv. On się zmieni.Czasami kłamstwa były jedynym, co mogliśmy sobie ofiarować. Nawet jeśli nie były prawdą, dawały chwilową ulgę.
Siedzieliśmy na łące, obserwując zachodzące słońce, czasem milcząc, czasem opowiadając sobie mity greckie. Najważniejsze było jednak to, że byliśmy razem. Gdy pojawili się ochroniarze, wiedzieliśmy, że musimy wracać. Ivan odwrócił się jeszcze na chwilę i spojrzał na mnie.
– Do jutra, Leti – powiedział z lekkim uśmiechem, pełnym ciepła.
Odwzajemniłam uśmiech, wiedząc, że choć na chwilę udało mi się złagodzić jego ból, nawet jeśli poprzez kłamstwo. Wsiadłam do samochodu, a Alisha, siedząca obok, w końcu przerwała milczenie.
– Myślisz, że ich ojciec się zmieni?
Spojrzałam na jej rozpromienioną twarz, pełną nadziei. Była ważna dla Marcusa, a on dla niej.
– Nie – odpowiedziałam szeptem, pewna, że tym razem mówię prawdę. – On nigdy się nie zmieni.
Zrozumiałam już to dawno, że ani nasi rodzice, ani państwo Nacchiano nigdy się nie zmienią. Świat, w którym tkwiliśmy, opierał się wszelkim przemianom. Byliśmy uwięzieni w sieci dawnych ran, które nigdy tak naprawdę nie zdołały się zagoić. Marzyłam o rzeczywistości wolnej od codziennej przemocy, lecz dobrze wiedziałam, że nasze pragnienia nie mają mocy, by odmienić los. Choć czekała nas trudna droga, miałam pewność, że zawsze będziemy razem. A to właśnie było dla mnie najważniejsze, niezależnie od wszystkiego.
***
Mam nadzieję, że pokochacie ich historię. Nie będzie ona łatwa, choć na początku może się tak wydawać. Istnieje szansa, że złamie wam serce.
Rozdziały będą pojawiać się regularnie, nawet kilka razy dziennie.
Planuję również postarać się o wydanie LU.
Jest to prequel do "Destroy Us", ale można go czytać bez znajomości tamtej historii.
Miłej lektury..
Valeri
CZYTASZ
Lost Us
RomanceByliśmy dziećmi z Rosehill, pełnymi niewinności, marzeń. Aż do momentu, gdy świat, który znaliśmy, runął.. Rodziny Roosów i Nacchiano były od lat wrogami, lecz ich dzieci postanowiły zignorować ten stary konflikt. Ivan i jego brat bliźniak zawiązali...