~6~

83 12 14
                                    

Okazało się, że o wiele bardziej nieprzyjemne od odkażania ręki, było nacieranie przyspieszającymi gojenie maściami pleców. Stękałem przy tym i mimowolnie wierciłem, słuchając komentarzy taty, który radził mi zapamiętać to uczucie i przypomnieć je sobie, gdy znowu wpadnę na jakiś szalony pomysł. Mimo tych pozornie krytycznych słów, gdy tylko skończył, przytulił mnie do siebie, uważając by nie zrobić tego za mocno.

- Jestem dumny, co prawda nie lubię słuchać o tym, jak ocierasz się o śmierć, ale podziwiam, cię gdy robisz to by ratować innych. Jesteś taki podobny do taty – w moim wnętrzu znów pojawiło się to przyjemne ciepło, podobne do tego, które czułem gdy chwalił mnie dziadek. Może nawet jeszcze bardziej budujące. – Tylko błagam, nie wpadaj w takie kłopoty jak on. Chyba że chcesz wykończyć nas obu – poprosił, nieco wzmacniając swój uścisk.

- Postaram się – obiecałem, choć wiedziałem, że to nie takie proste. Wilki często musiały wybierać między swoim bezpieczeństwem, a dobrem innym i odruchowo zwykle wybierały to drugie. W końcu po to było całe nasze szkolenie, by w przyszłości, móc zadbać o tych, którzy nie mogli bronić się sami i zapewnić pokój. – Właściwie, to gdzie jest tata? – zapytałem, naciągając na siebie czystą koszulę.

- Poszedł się położyć jakiś czas temu – Flawian, zaczął zbierać wszystkie medykamenty, a ja poczułem nieprzyjemny skurcz w żołądku. Odruchowo spojrzałem na drzwi do pokoju rodziców, wpatrując się w nie tak intensywnie, jakbym chciał przebić je wzrokiem i dojrzeć czy z drugim rodzicem jest dobrze.

- Źle się czuje? Miał atak?

- Nie, spokojnie, to przez te nowe leki. Dante uprzedzał, że tata może być po nich senny przez jakiś czas, pamiętasz? – jego ciepła dłoń, spoczęła na moim ramieniu w uspokajającym geście. – Możesz do niego zajrzeć jeśli chcesz, ale nie budź go gdyby spał – podsunął, widząc, że wcale się nie uspokajam.

Skinąłem na to głową i powoli wstałem ze swojego miejsca. Martwiłem się o tatę, szczególnie, że ostatnio jego stan nie był najlepszy.

Carl, był kimś więcej niż tylko Wilkiem. Prawdziwym bohaterem. Został nim będąc niewiele starszym ode mnie, podczas swojej pierwszej, samodzielnej misji. Ocalił wtedy całą wioskę przed śmiercią, ruszając samemu naprzeciw całemu wrogiemu oddziałowi. Na swój sposób wtedy zwyciężył, kupił mieszkańcom dość czasu, by ci mogli się ewakuować, jednak sam przepadł. Porwany i sprzedany jako niewolnik, zaginął na wiele długich lat, a gdy w końcu udało się go odnaleźć, szybko okazało się, że są rzeczy których nie da się wymazać z pamięci.

Razem z Flawianem, pod opieką mojego dziadka, tata powrócił do Belond, gdzie okrzyknięto go bohaterem Carlem Odzyskanym. Jednak jakaś część jego tak naprawdę nigdy nie wyrwała się z niewoli. Minęło ponad piętnaście lat od czasu, gdy odzyskał swoją wolność i powrócił do domu, ale czas nie leczył wszystkiego. Wciąż bywały takie dni, gdy ten nie był w stanie rozróżnić wytworów straumatyzowanego umysłu od prawdy, lub budził nas wszystkich swoim pełnym przerażenia krzykiem w środku nocy. W jego głowie rzeczywistość mieszała się z koszmarami, nie dając zapomnieć o latach bólu i cierpienia.

Codziennie musiał spożywać specjalne napary ziołowe, by jakkolwiek panować nad przeszłością w swojej głowie. Jednak te nie zawsze działały. Ostatnio szczególnie dotkliwie stały się liczne nocne koszmary, które nie dawały mu spać przez kilkanaście dni, a im dłużej nie spał, tym gorzej było z jego umysłem również w ciągu dnia. Przychodziły wtedy takie dni, że nawet mnie nie rozpoznawał.

Widok jego zwykle tak spokojnej i ciepłej twarzy, patrzącej na mnie z przerażeniem, jakby był przekonany, że zaraz go skrzywdzę, był jednym z najgorszych w życiu. Patrzenie w oczy osoby, która cię wychowała, której nigdy byś nie skrzywdził i widzenie w nich, że stałeś się częścią jej największego koszmaru, łamało serce.

Znaleziony {Wilcze Kroniki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz