#4

3 0 0
                                    

Rozebrała się z ubrań zimowych i powoli stawiała kroki w głąb jej rezydencji. Muichiro prowadził ją prosto do salonu. Przy Kotatsu siedział Gyomei Himejima, nie widomy hashira. Dziewczyna ukłoniła się lekko, w geście przywitania i usiadła na jednej z poduszek wokół stołu.

Salon był ogromnej wielkości. Nie był on urządzony na wzór czegokolwiek ekstrawaganckiego, wręcz przeciwnie, jest on odzwierciedleniem skromności i przytulności. Ściany były białe i całkowicie gładkie. Było tutaj wiele roślinności umieszczonych w lekko ozdobnych. Było kilka drewnianych półek, wypełnionych książkami oraz małymi ozdobami i świeczkami. Przez liczne okna, w pokoju było widać, jak słońce powoli zachodzi, a śnieg sypię się z nieba spokojnie i bez pośpiechu. W kilku miejscach, w pokoju stały stoliczki z lampionami, które oświetlały całe pomieszczenie.

-Witaj Gyomei, co cię do nas sprowadza.- powiedziała przyjaźnie kobieta, jednak w jej głosie wyczuć można było nutę zdziwienia.
-Witaj Tabris, poprostu wpadłem, z wizytą. Słyszałem że poszłaś na misję razem z Tomioką, więc nie chciałem aby młody chłopak został bez opieki. A przy okazji dowiedziałem się, że i z tobą wszystko w porządku.- Wysoki mężczyzna położył czule ręke, na głowie śnieżnej hashira i lekko potargał jej włosy.
-Jak słyszysz... jestem cała i zdrowa!- uśmiechneła się szeroko dziewczyna, a Gyomei ściągnął dłoń z jej włosów.
-Cieszę się, z tej świadomości. Pokładam, w tobie wielkie nadzieje. Jesteś niewyobrażalnie silna jak na swój wiek. I zdecydowanie jesteś najsilniejszą kobietą jaką znam.- Mówił jak zwykle szczerze oraz prosto z serca kamienna hashira.
-Oh... przesadzasz, nie jestem, aż taka świetna.- zarumieniła się ledwo widocznie, chciała w jakikolwiek sposób zakryć swoje zawstydzenie od jego komplementu.
-Ależ duża siostro! To przecież prawda! To tylko ty się nie doceniasz.- dorzucił od siebie najmłodszy z towarzystwa.
-Przestań cenić się tak nisko Tabris. Jesteś miłą, wspaniałą, pomocną, uczynną i silną kobietą. Wszyscy to widzą, wystarczy uwierzyć w siebie.- ciągle dodawał coś nowego dobrze zbudowany chłopak.
-Ja... ja... dziękuję, nie wiem co powiedzieć... poprostu dziękuję.- odpowiedziała Tabris, będąc coraz bardziej zawstydzona.
-Nie ma dziękować za coś, co jest czystą prawdą.- Najstarszy hashira zawsze znany, był ze swojego złotego serca. Nie mógł znieść tego jak osoba tak zdolna, jak Tabris nie docenia się.
Muichiro w zgodzie tylko się uśmiechną oraz kiwnął jej głową. Wszyscy wiedzieli jak negatywne spojrzenie dziewczyna potrafi mieć na siebie.
-Dobrze, przechodząc z mojego tematu. Co u ciebie Gyomei?- zwróciła się do niego, chcąc jak najszybciej wyjść ze swojej niewygodnej sytuacji. Nie była fanką tego, że ktoś ją komplementuje.
-U mnie tak jak zawsze, nic się nie zmieniło. Pomogłem trochę Muichiro odrobić kilka zajęć domowych. Nie było to zbyt wielkie poświęcenie, a cieszę sie że mogłem pomóc temu biednemu dzieciakowi- mówił pocierając ręce o siebie.
-Oh naprawdę? Pomagałeś Muichiro? Mam nadzieję że nie kosztowało cię, to dużo wysiłku-
-Pomógł mi tylko przynieść patyki na rozpał do pieca.- wrócił obojętny wyraz twarzy Muichiro i po tym zaczął się pusto patrzeć w ścianę, która była przed nim. Muichiro trudno okazywał emocje, miał bardzo słaba pamięć i ciężko było mu się skupić przez dłuższy czas, chyba że rozmiawiał z kimś kogo bardzo lubi. Taką osobą była tylko Tabris.
-W takim razie bardzo dziękuję Ci za pomoc, bardzo to doceniam.- dziewczyna lekko skineła głową, w stronę Gyomeia. Mimo iż nie widział tego co ona robi, chciała wykazać swój wielki szacunek dla niego.
-Nie ma za co, jak już mówiłem, była to dla mnie przyjemność- powiedział i znowu położył ręke na głowie dziewczyny. Tym razem dodał do tego lekki uśmiech.
Muichiro był kompletnie nie świadomy sceny, która dzieje się koło niego. Jego uwaga była skupiona na tej samej ścianie co przed chwilą.

Po około godzinie, Gyomei zdecydował opuścić rezydencję niespokrewnionego rodzeństwa. Tabris z godnością i szacunkiem pożegnała starszego od siebie kolegę z pracy i zamkneła drzwi. Wróciła do salonu, gdzie nadal siedział zamyślony Muichiro. Lekko posmutniała i usiadła obok niego.
-Hej... Muichiro, jesteś tutaj?- położyła ręke na jego ramieniu, a on odrazu ocknął się i spojrzał w jej strone bez żadnego wyrazu.
-Jestem- odpowiedział beznamiętnie.
-O czym myślisz, jeżeli mogę wiedzieć.- hashira próbowała być jak najłagodniejsza dla niego, chciała być wsparciem i oparcien. Nie chciała go do niczego zmuszać, ale jednak zawsze było jej lżej, jak wygadał się jej, o tym co go trapiło.
-Możemy jutro potrenować?- zapytał nadal patrząc na nią swoimi wielkimi, nie wyrażającymi nic, oczami.
Dziewczyna lekko zdziwiła się na jego prośbę, jednak po chwili objęła go lekko ramieniem i przyciągneła go do siebie. Oparła podbródek o czubek jego głowy i zaczeła lekko kołysać się z nim w ramionach.
-Oczywiście.- powiedziała czule i pocałowała tą część głowy, na której trzymała swój podbródek jeszcze przed chwilą.
-Chcesz zjeść, to co przygotowałem wcześniej?- zadał kolejne pytanie, tym razem w nieco łagodniejszym tonie.
-Przygotowałeś coś? Będe zaszczycona zjeść coś od ciebie- na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Usiądź w jadalni, ja przygotuję to dla ciebie- bez dalszych słów, poszedł do kuchni nałożyć ramen, który przygotował.
Tabris, tak jak prosił Tokito, usiadła przy stole w jadalni i oczekiwała na danie, które chłopak przygotował. Nie musiała czekać długo aż pojawił się on z wielką miską, bogatego ramenu.
-Sam to zrobiłeś?- mrugneła kilkukrotnie, patrząc na estetycznie przygotowane danie. Sam zapach oraz wygląd zachęcał do jedzenia.
-Wszystko sam. Mam nadzieję, że będzie ci smakować.- dodał od siebie na koniec.
Dziewczyna zrobiła pierwszą próbę smaku i już w jej oczach pojawiły się iskierki podekscytowania i dumy. Szybko zwróciła głowę do Muichiro.
-To jest przyszne! Dziękuję ci!- powiedziała z buzią wypełnioną kręconymi makaronami.
-Miło to słyszeć- jego usta wykrzywiły się lekko w górę. Cieszył się z otrzymanego komplementu na temat jego zdolności kulinarnych.

_______________________

Następnego dnia, dziewczyna mimo tego, że była okryta kołdrą od stóp do szyji, odczuła wielkie zimno. Nie była gotowa się obudzić, ale powoli mrugneła kilkukrotnie i rozejrzała się po pomieszczeniu. Jako iż była zima, było jeszcze trochę ciemno, w porach rannych. Powoli przyzwyczajała się do otoczenia, gdy nagle serce jej staneło gdy zobaczyła Muichiro klęczącego koło jej wielkiego futonu. Od razu podniesła się do pozycji siadu i położyła ręke na miejsce, na klatce piersiowej, gdzie powinno być serce.
-Nie strasz mnie tak, proszę.- Tabris ciężko westchneła, próbując uspokoić swoje emocje już z samego rana.
-Wybacz, ale czy już możemy iść trenować?- zadał jej takie pytanie, mimo tego iż ona dopiero co się obudziła.
Dziewczyna jękneła lekko niezadowolona, z tego pomysłu, ale po chwili kiwneła głową na znak zgody.
-Dobrze... tylko zjemy i się przygotujemy.-

AKEBOSHIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz