Gdy "rodzeństwo" przygotowało się do treningu, z wielką determinacją poszli na pole treningowe. Wzięli swoje drewniane, treningowe katany do rąk i ustawili się, w pozycję gotowości, na dwóch różnych stronach nie zbyt wielkiego wyznaczonego do walki terenu.
-Gotowy?- zapytała, mocniej ściskając uchwyt broni.
Muichiro na to pytanie tylko skinął głową i skupił swoją uwagę na dziewczynie.__________________________
Tymczasem po stronie demonów, mieli oficjalne spotkanie. Wszysktkie sześć górnych kizuki zebrało się, w jednym miejscu i oczekiwali nadejścia ich pana.
Zamek nieskończoności, jest to alternatywny wymiar, miejsce drewnianych platform, klatek schodowych, korytarzy i małych budynków. Wszystkie powierzchnie były porozrzucane, po całej powierzchni tego miejsca, można było wręcz powiedzieć, że budowle tutaj się nie kończyły. Była tutaj nieograniczona ilość miejsca, trasy były skomplikowane i wręcz nie możliwe do zapamiętania. Obszar całkowicie przeczy zasadą fizyki, grawitacja działa, w sposób zniekształcony. Istotną i wręcz najważniejszą rolę, stanowiły światła, które efektownie nadawały klimatu lekkiego niepokoju. Całym tym miejscem zarządzał jeden, z demonów stwórcy, Nakime. Jest to obecnie miejsce, w którym demony mogą się schować przed promieniami słonecznymi, jest to najbezpieczniejsza okolica dla demonów.
Wszyscy czekali spokojnie, na nadchodzące wydarzenia, jednak
Douma, chcący jak zwykle czegoś ciekawszego, w życiu niż tylko bezczynne siedzenie i patrzenie w otchłań, objął ramieniem Eru i spojrzał na nią z psotnym uśmiechem.
-Jak tam, u mojej ukochanej Eruśki?- zapytał, przy czym idiotycznie się zaśmiał.
Eru tylko spojrzała na niego z pogardą i odpuściła sobie odpowiedź na to pytanie.
-Na litość, Douma, zamknij się i daj jej spokój!- wycedził przez zaciśnięte zęby Akaza.
-Nie zamierzam- Blond włosy demon zaczął się szczerzyć. Ścisnął ramiona, wokół czwartego górnego księżyca jeszcze mocniej.
Kobieta jednak tym razem, zdenerwowała się na tyle, że jednym ruchem odcieła jego części ciała, które ją oplatały.
-Zapytałeś się mnie, czy możesz mnie dotknąć?- zapytała przeszywając wzrokiem drugiego górnego księżyca.
-Oh, droga ty moja, nie bądź już taka!- mówił udając, że się obraził, w tym samym czasie, jego ręce regenerowały się, w zawrotnym tempie.
-Poprostu nie denerwuj wszystkich dookoła!- Podniósł na niego głos trzeci górny księżyc.
-Akaza! Najlepszy przyjacielu! Dlaczego tak chłodno?! Nie ma tutaj powodu do złości!- Kiedy Douma skończył wypowiadać te słowa, Akaza, bez uprzedzenia, pozbawił go, jednym ciosem połowy twarzy, przez co na chwilę mogli pocieszyć się chwilą.
Eru westchneła ciężko i uderzyła się z otwartej dłoni, w czoło, zawsze myślała, że jeżeli dołączy do takiego prestiżowego grona jako jeden z górnych księżyców, to atmosfera będzie poważna, będzie kipić pogardą oraz obrzydzeniem, a tymczasem dostała się do towarzystwa idiotów, a przynajmniej w większej połowie idiotów.
W tym samym czasie, przed ich oczami pojawił się Muzan, na sam jego widok, na samo wyczucie jego potężnej aury, wszyscy ukłonili się przed nim. Nawet Douma, który nadal regenerował swoją szczęke ukłonił się po samą ziemię.
Stworzyciel demonów rozejrzał się po zgromadzonych. Zaczął przechadzać się między swoimi podwładnymi. Po chwili przystanął za plecami czarnowłosej demonicy.
-Eru, czy podczas twojej podróży, stało się coś ciekawego? Nadzwyczajnego?- mówił do niej nadzwyczaj spokojnie, nie było tajemnicą to, że była ona jego ulubienicą.
-Spotkałam dwójkę zabójców demonów, z rangami hashira- odpowiedziała nie patrząc mu w oczy. Jej ton był zawsze taki sam, groźny, chłodny i przepełniony kpiną i pogardą.
-Których konkretnie spotkałaś?- Muzan obkrążył ją i teraz stał na przeciwko jej twarzy.
-Tabris użytkowniczka oddechu śniegu oraz Giyu użytkownik oddechu wody- odpowiedziała, nie zastanawiając się nawet nad odpowiedzią. Zawsze dawała konkretne i pełne informację.
Wyraz twarzy muzana pociemniał, na wzmiankę o użytkowniczce stylu oddechu śniegu. Pochyliłwszy się nad Eru, chwycił jej podbródek, podniósł jej głowę lekko i zmusił ją do kontaktu wzrokowego.
-Zabiłaś ich?- Jego wzrok przepełniła nienawiść.
-Nie. Nie udało mi się, byli bardzo silni, a już promienie słoneczne
zaczeły wpadać na świat.- mówiła nie zmieniając w sobie niczego.
-Nawet ty, musiałaś mnie zawieść? Wszyscy jesteście bezużyteczni. Jak dalej tak pójdzie, to oni zabiją nas, a nie na odwrót.- przemówił pogardliwie i zostawił dziewczyne w spokoju.
Odszedł na pewną odległoś i rzucił wszystkim gniewne spojrzenie.
-Musimy coś wymyślić-___________________________________
-Dobrze Ci dzisiaj poszło, młody- potargała włosy Muichiro, który cały dzień z nią trenował. Był zawzięty, aby zostać hashirą, tak jak jego przyszywana siostra. Oboje brali głębokie oddechy, przez co z ust wydobywała się para.
-Chodź. Wracamy do domu, bo się przeziębimy.- powiedziała i obtoczyła go jednym z ramion. Powolnym krokiem zaczeli kierować się, w stronę ich wspólnej rezydencji.
Gdy byli w trakcie drogi, chłopak nagle kichnął. Dziewczyna spojrzała na niego, z troską.
-Oby nic Ci nie było...- Dziewczyna, co jakiś czas sprawdzała, czy jej przyszywany brat ma się dobrze. Mimo, że nie musiało to oznaczać nic dużego, martwiła się o niego.
Ten jednak nie wzruszony, nie wymusił od siebie nawet odpowiedzi w trakcie ich rozmowy, szedł dalej, czując ciepło jej objęć. Jak zwykle myślał nad czymś, ale nie podzielił się, z nią tym. Nie chciał jej zanudzać, w szczególności biorąc pod uwagę, jego częste pustki w pamięci. Nie chciał jej robić kłopotu.Po tym, szybko wrócili do domu i przekroczyli próg drzwi. Niezbędne odzienie od razu trafiło na wieszaki lub do komody.
-Chcesz odpocząć?- zapytała, patrząc prosto w oczy nastolatka. Ten pokiwał głową lecz po chwili otworzył też usta.
-Ale chcę odpocząć, z tobą- rzekł patrząc na nią, typowo swoimi wielkimi oczami.
Tabris zrobiło się ciepło na sercu gdy to usłyszała, rozluźniła się i zarumieniła lekko. Uśmiechneła.się ciepło i poprowadziła go w stronę salonu. Kazała mu usiąść, a sama zrobiła im po kubku gorącej czekolady.