- No to skoro dziś jeszcze nic nie robicie to co powiecie na wypad do klubu?
Zapytał Sanzu stając na schodach w wielkim salonie.
- Nie dziś.
Powiedział Rindou odchylając głowę na oparciu kanapy.
- Ta lepiej dziś sobie odpuścić.
Przyznał Ran pisząc na laptopie trzymanym na kolanach.
- Ale wy jesteście.
Prychnął różowowłosy i powolnym krokiem wszedł po schodach na górę.Następnego dnia.16:23.
Zaczynało się już powoli robić ciemno. Ludzi na ulicach robiło się coraz mniej.
[t/i] szła ulicą na której stał jej blok.
- Dobra to odłożę rzeczy, przebiorę się i wyniosę śmieci.
Mówiła pod nosem wchodząc na klatkę.
Kiedy tylko dziewczyna znikneła w bloku przed budynkiem zatrzymał się czarny samochód. Wysiedli z niego Ran i Rindou zakładając czarne rękawiczki.
- To do roboty.
Mruknął długowłosy podchodząc do bagażnika otwieranego właśnie przez Ran'a. Wyjeli z niego pistolety i kilka naboi.
Kilka minut później z bloku wyszła
[k/w]włosa z workiem śmieci i poszła w kierunku koszy na śmieci znajdujących się po prawej stronie przy ścianie budynku.
Męszczyźni widząc dziewczynę powolnym krokiem zaczeli kierować się w stronę koszy na śmieci.
- Ocho. Chyba będzie padać.
Stwierdziła [t/i] wrzucając worek do kontenera.
Kiedy odwruciła się napotkała zimne spojrzenie Rindou, który wyciągnął przed siebię rękę z pistoletem w dłoni przykładając go do skroni kobiety.
Pociągnął za spust i wystrzelił.
Tak robił z każdą inną ofiarą na którą otrzymywali zlecenie. Ale przy [t/i] zawachał się. Zawachał się po raz pierwszy.
- [t/i]....
Wyszeptał jej imię.
- Z kąd znasz moje imię?
Zapytała. Jednak nie dostała odpowiedzi.
- Ej.
Zaczął Ran, który stał trochę dalej.
Jednak nic nie docierało do Rindou, który był oszołomiony. Niemal od razu gdy tylko stanął przed [t/i] przypomniał sobie wszystko co z nią przeżył.
- Ej! Rindou, kończ to. Już!
Nagle jak za sprawą magicznej różczki długowłosy ocknął się.
- [t/i]... Przepraszam...
Wyszeptał.
- Z kąd znasz moje imię!?
Zapytała jeszcze raz.
- Ja.. No cóż...
- Rin! Zrób to! No już, nie mamy czasu! Szybciej.
Krzyczał Ran po czym wyciągnął pistolet i wymierzył w dziewczynę.
- Rin, odejdź, nie chcę by tobie stała się krzywda.
Rindou odwrucił się do swojego brata.
- Wiem, że to dla ciebie ciężkie.
Zaczął Ran.
- To tylko zlecenie i...
Zerknął za swojego brata by sprawdzić czy kobieta nadal tam jest.
- Cholera, uciekła.
- Tam jest!
Krzyknął Rindou obracając się i patrząc na biegnącą w przeciwnym kierunku [t/i].
Zaczeło padać.
Nie czekając na reakcję swojego brata Rindou ruszył w pogoń za dziewczyną.
- No kurwa.
Zaklął pod nosem starszy i szybko wsiadł do samochodu. On również ruszył za dziewczyną.- Stój!
Krzyczał fioletowooki nadal biegnąc za kobietą.
[k/w]włosa wbiegła w ślepą uliczkę. Zatrzymała się tuż przed ceglaną ścianą.
- Proszę... Uspokój się.
Powiedział stając za nią.
[t/i] odwruciła się w jego stronę.
Rindou zaczął do niej podchodzić a dziewczyna cofała się aż nie uderzyła plecami o ścianę zrobioną z czerwonej cegły.
Rindou złapał ją za ramiona a ta zaczeła się wyrywać.
- Spokojnie.
- Jak mam być spokojna po tym, że prawie zostałam zabina!?
- [t/i].
- Zapytam ostatni raz. Z kąd znasz moje imię?
- Znaliśmy się kiedyś, ba nawet byliśmy parą. Chodziliśmy do jednej szkoły.
- Przepraszam ale chyba mnie z kimś pomyliłeś.
- Nie. Jestem pewien. Twoje ulubione kwiaty to róże, lubisz koty, sama masz nawet jednego nazywa się Eris.
Przerwał swój monolog patrząc na zmieszaną twarz kobiety.
- Nie pamiętasz mnie, prawda?𝐂.𝐃.𝐍
CZYTASZ
𝐙𝐚𝐭𝐫𝐚𝐜𝐞𝐧𝐢
ActionKolejny dzień. Kolejne zlecenie. Kolejny zabity człowiek. Kolejne zarobione pieniądze. Kolejne kreski na blacie szklanego stołu formowane czarną matową kartą płatniczą pewnego różowowłosego psychola. Kolejny alkohol. Kolejne imprezy. Kolejne kobiety...