Rozdział 3.

10 1 0
                                    

- No to skoro dziś jeszcze nic nie robicie to co powiecie na wypad do klubu?
Zapytał Sanzu stając na schodach w wielkim salonie.
- Nie dziś.
Powiedział Rindou odchylając głowę na oparciu kanapy.
- Ta lepiej dziś sobie odpuścić.
Przyznał Ran pisząc na laptopie trzymanym na kolanach.
- Ale wy jesteście.
Prychnął różowowłosy i powolnym krokiem wszedł po schodach na górę.

Następnego dnia.16:23.

Zaczynało się już powoli robić ciemno. Ludzi na ulicach robiło się coraz mniej.
[t/i] szła ulicą na której stał jej blok.
- Dobra to odłożę rzeczy, przebiorę się i wyniosę śmieci.
Mówiła pod nosem wchodząc na klatkę.
Kiedy tylko dziewczyna znikneła w bloku przed budynkiem zatrzymał się czarny samochód. Wysiedli z niego Ran i Rindou zakładając czarne rękawiczki.
- To do roboty.
Mruknął długowłosy podchodząc do bagażnika otwieranego właśnie przez Ran'a. Wyjeli z niego pistolety i kilka naboi.
Kilka minut później z bloku wyszła
[k/w]włosa z workiem śmieci i poszła w kierunku koszy na śmieci znajdujących się po prawej stronie przy ścianie budynku.
Męszczyźni widząc dziewczynę powolnym krokiem zaczeli kierować się w stronę koszy na śmieci.
- Ocho. Chyba będzie padać.
Stwierdziła [t/i] wrzucając worek do kontenera.
Kiedy odwruciła się napotkała zimne spojrzenie Rindou, który wyciągnął przed siebię rękę z pistoletem w dłoni przykładając go do skroni kobiety.
Pociągnął za spust i wystrzelił.
Tak robił z każdą inną ofiarą na którą otrzymywali zlecenie. Ale przy [t/i] zawachał się. Zawachał się po raz pierwszy.
- [t/i]....
Wyszeptał jej imię.
- Z kąd znasz moje imię?
Zapytała. Jednak nie dostała odpowiedzi.
- Ej.
Zaczął Ran, który stał trochę dalej.
Jednak nic nie docierało do Rindou, który był oszołomiony. Niemal od razu gdy tylko stanął przed [t/i] przypomniał sobie wszystko co z nią przeżył.
- Ej! Rindou, kończ to. Już!
Nagle jak za sprawą magicznej różczki długowłosy ocknął się.
- [t/i]... Przepraszam...
Wyszeptał.
- Z kąd znasz moje imię!?
Zapytała jeszcze raz.
- Ja.. No cóż...
- Rin! Zrób to! No już, nie mamy czasu! Szybciej.
Krzyczał Ran po czym wyciągnął pistolet i wymierzył w dziewczynę.
- Rin, odejdź, nie chcę by tobie stała się krzywda.
Rindou odwrucił się do swojego brata.
- Wiem, że to dla ciebie ciężkie.
Zaczął Ran.
- To tylko zlecenie i...
Zerknął za swojego brata by sprawdzić czy kobieta nadal tam jest.
- Cholera, uciekła.
- Tam jest!
Krzyknął Rindou obracając się i patrząc na biegnącą w przeciwnym kierunku [t/i].
Zaczeło padać.
Nie czekając na reakcję swojego brata Rindou ruszył w pogoń za dziewczyną.
- No kurwa.
Zaklął pod nosem starszy i szybko wsiadł do samochodu. On również ruszył za dziewczyną.

- Stój!
Krzyczał fioletowooki nadal biegnąc za kobietą.
[k/w]włosa wbiegła w ślepą uliczkę. Zatrzymała się tuż przed ceglaną ścianą.
- Proszę... Uspokój się.
Powiedział stając za nią.
[t/i] odwruciła się w jego stronę.
Rindou zaczął do niej podchodzić a dziewczyna cofała się aż nie uderzyła plecami o ścianę zrobioną z czerwonej cegły.
Rindou złapał ją za ramiona a ta zaczeła się wyrywać.
- Spokojnie.
- Jak mam być spokojna po tym, że prawie zostałam zabina!?
- [t/i].
- Zapytam ostatni raz. Z kąd znasz moje imię?
- Znaliśmy się kiedyś, ba nawet byliśmy parą. Chodziliśmy do jednej szkoły.
- Przepraszam ale chyba mnie z kimś pomyliłeś.
- Nie. Jestem pewien. Twoje ulubione kwiaty to róże, lubisz koty, sama masz nawet jednego nazywa się Eris.
Przerwał swój monolog patrząc na zmieszaną twarz kobiety.
- Nie pamiętasz mnie, prawda?

𝐂.𝐃.𝐍

𝐙𝐚𝐭𝐫𝐚𝐜𝐞𝐧𝐢 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz