Rozdział 8.

10 2 0
                                    


[t/i] obudziła się otulona mięką pościelą.
Powoli wygrzebała się z łóżka i powolnym krokiem zmierzała w stronę łazienki po drodze wybierając ubrania z szafy.
Weszła do małej łazienki, odkręciła wodę w wannie i zaczeła się przyglądać swojemu odbiciu w lustrze wiszącym nad umywalką znajdującą się zaraz obok drzwi. Usiadła na stojącym za nią sedesie opierając się o pralkę po jej prawej stronie.
Rozebrała się i weszła do wanny, umyła i przebrawszy się w dres, który przyniosła ze sobą do łazienki poszła do kuchni.
Kiedy była już w pomieszczeniu, wyjeła bułkę z szafki wiszącej na ścianie i wyszła na balkon po drodze cheytając zapalniczkę i paczkę papierosów. Oparła się o poręcz zjadając bułkę i oglądając panorame miasta o poranku.
Było spokojnie. Żadnych ludzi, żadnych samochodów. Nic. Cisza. Cichosza. Tylko ona, wschód słońca i jej niezliczone myśli kłębiące się w głowie kobiety.
Wiatr lekko muszkał jej skórę na twarzy i rozwiewał uczesane długie [k/w] włosy.
Dziewczyna zjadła bułkę i zapaliła papierosa po czym wróciła do środka, usiadła przy biurku otwierając laptop.
- Czas do pracy.
Westchneła przeglądając dokumenty wysłane na jej maila przez szefową.
- Boże, jak mi się nie chce.
Jękneła odchylając się do tyłu na fotelu.
Pracowała już ponad pięć godzin.
Zerkneła na ułożone na stercie w rogu biurka dokumenty związane z Bontenem poukładane tam rano przez [k/o]oką w pośpiechu.
- Ciekawe co robi Rin.?
Zadała sobie to pytanie i niewiele myśląc odsuneła się od biurka aby pójść po telefon leżący w sypialni.
Wzieła go, wybrała numer Rindou i zadzwoniła.

Rindou jak i Sanzu leżeli na narożniku w pokoju fioletowookiego, spali.
Wciągali wczoraj heroinę. Odpadli po dwóch kreskach i wczołgali się na narożnik.
Rozległ się odgłos telefonu Rindou leżącego na komodzie obok łóżka, podłączonego do ładowarki.
W tym momęcie do pokoju wszedł Kokonoi. Spojrzał na leżących nieprzytomnie na kanapie mężczyzn, jednak bardziej jego uwagę przykuł dzwoniący telefon, podszedł do komody i spojrzał na wyświetlacz.
[t/i]♥︎.
Widniało na ekranie.
- Przecież dostali na nią zlecenie, nie zabili jej?
Pytał samego siebie.
Po chwili namysłu odebrał telefon.
- Kokonoi Hajime, w czym mogę pomóc?
Wypowiedział przykładając telefon do ucha.
- Emm... Jest Rindou?
- Obecnie nie jest dysponowany.
Powiedział patrząc na leżącego na kanapie półnagiego mężczyznę
- Proszę zadzwonić później.
Dodał.
- Oczywiście zadzwonie później.
Powiedziała rozłączając się.
Białowłosy odłorzył telefon na komodę i wyszedł z pokoju.
podszedł do barierki przy schodach, spojrzał w dół i zobaczył siedzącego przy wyspie w kuchni czarnowłosego mężczyznę pracującego na laptopie.
Zszedł po schodach i powoli pokierował się w stronę kuchni.
Stanął za Kakuchou i chrząknął.
- O co chodzi Koko?
Wymruczał nie odrywając oczu od ekranu.
- Chyba Haitani nie wykonali zlecenia.
Rzucił na co Kakuchou zamarł w bezruchu. Odwrucił się twarzą do Hajime i powiedział.
- Tak wiem. Ale z kąd ty o tym wiesz?
- Poszedłem do Rindou, poinformować go o zleceniu, które przydzielił mi i jemu Mikey. Spał z Sanzu na kanapie. Pewno ćpali. Dzwonił jego telefon, stwierdziłem, że odbiorę bo myślałem, że ktoś dzwoni z kolejnym zleceniem. Dzwoniła ta [t/i].
Powiedział patrząc na Kaku bez wyrazu twarzy.
- Rindou się zawachał.
Stwierdził zamykając laptop.
- Gadałem z Mikey'em, zastanawia się nad przyjęciem jej do Bonten.
- A to niby z jakiej racji?
Prychnął pogardliwie i usiadł obok czarnowłosego na krześle barowym.
- Podsunołem mu ten pomysł, Rindou mówił mi, że ona jest osobą wpływową i potrafi zdobywać informacje. Przydałaby nam się.
- Może masz rację.
Westchnął zrezygnowany.
- A co do zlecenia to weź ze sobą Ran'a.
Wypowiedział biorąc laptopa i kierując się w stronę drzwi wyjściowych.
- Tak jest.
Powiedział i poszedł po schodach na górę do pokoju Ran'a.

Po zamordowaniu ofiary na którą Koko i Ran otrzymali zlecenie wsiedli do auta, pozbyli się zbędnych części garderoby takich jak rękawiczki brudne od krwi i ruszyli w drogę.
Koko siedział na fotelu pasażera obok Ran'a prowadzącego w skupieniu samochód. Na twarzy mężczyzny lekko ubrudzonej gdzie niegdzie krwią nie było rzadnych emocji. Ametystowe oczy miał wpatrzone w drogę, która o tej porze była prawie, że pusta.
Dłonie miał wyciągnięte do przodu i zaciśnięte sztywno na kierownicy.
Kokonoi patrzył przez okno po swojej stronie, w dłoni trzymał białą chusteczkę, która niemalże zlewała się z jego bladą skórą. Kiedy przefarbował włosy na biało niektórzy twierdzili, że stał się jeszcze bardziej blady. Przetarł twarz chusteczką by pozbyć się plam krwi. Patrzył hebanowymi oczami na przelatujące budynki, słupy czy krzaki.

𝐙𝐚𝐭𝐫𝐚𝐜𝐞𝐧𝐢 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz