Rozdział 12.

8 2 0
                                    


Wjechali do garażu, zaparkowali i wzieli walizki z bagażnika po czym przeszli do części mieszkalnej ich posiadłości.
Weszli bo szerokich schodach i staneli tuż przed dużymi czarnymi drzwiami z złotymi zdobieniami.
- Gotowa?
Zapytał Rindou zerkając na [t/i].
- Tak.
Odparła cicho a Rindou i Ran otworzyli przed nią drzwi. Weszli do środka stawiając walizki na podłodze.
Na prawo od wejścia znajdowała się kuchnia natomiast po lewej był dość duży regał z książkami obok którego był kominek wbudowany w białą ścianę która była ozdobiona obrazami widoków oprawionych w złote ramy.
Przed kominkiem stał duży narożnik koloru kawy z mlekiem na którym siedzieli Kokonoi i Sanzu, oraz szklany stół.
Na prawo od narożnika znajdowały się schody prowadzące na górę.
- Ej. Przyjechała.
Zwrócił się Ran do siedzących na kanapie mężczyzn. Kokonoi odstawił na blat stolika laptop trzymany wcześniej na kolanach i popatrzył na kobietę.
Saznu natomisat trzymał głowę odchyloną do tyłu i wrzucał sobie do gardła kolejną czerwono-białą tabletkę.
- A więc to ty jesteś [t/i] [t/n].
Zaczął białowłosy podnosząc się z kanapy. Podszedł do [k/w]włosej i wyciągnął w jej stronę prawą rękę.
[t/i] uścisneła mu dłoń nie odrywając wzroku od jego kościstej bladej dłoni, którą ściskała.
- Ty musisz być Kokonoi Hajime. Wiele o tobie słyszałam.
Mrukneła.
- Ale większości dowiedziała się sama.
Uśmiechnął się Ran.
- Ma całą rozpiskę na nasz temat.
Powiedział Rindou kżyrzując ramiona na piersi.
- Ciekawie.
Westchnął Koko.
- A ten to Sanzu, nie?
Zapytała patrząc na różowowłosego ubranego w fioletową kamizelkę i spodnie tego samego koloru siedzącego na kanapie.
- Tia. Razem z Rindou lubimy go czasem nazywać różowowłosym psychopatą albo wołamy na niego ćpun.
Szepnął jej na ucho starczy z rodzeństwa Haitani.
- Adekwatne przezwiska z tego co o nim wiem.
Mrukneła wzruszając ramionami.
- A teraz przechodząc do tych ważniejszych spraw to...
Zaczeła podchodząc kilka kroków do przodu.
- Gdzie jest mój pokój?
Zapytała patrząc przed siebie.
- Na górze, zaraz cię zaprowadzę.
Poinformował Ran.
Rindou podszedł do Haruchiyo rozwalonego na kanapie i szturchnął go w ramie.
- Wstawaj, przydałoby się chyba poznać nowego członka, nie?
Rzucił patrząc jak mężczyzna otwiera oczy jednocześnie połykając kolejną tabletkę. Usiadł normalnie i popatrzył na kobietę o [k/w]włosach i [k/o]oczach stojącą obok Ran'a.
- A więc to ty jesteś tą która niby wszystko o nas wie.
Mruczał podnosząc się z kanapy.
Wziął katane opartą o bok narożnika i zaczął powoli podchodzić do [t/i] jednocześnie wysówając co jakiś czas ostrze swojej broni z pokrowca.
Na jego twarzy okaleczonej dwiema bliznami w kącikach ust widniał uśmiech jakby należący do psychopaty.
Stanął przed kobietą opierając się kataną schowaną w pochwie jakby była zwykłą laską. Schylił się lekko i popatrzył prosto w oczy [t/i].
- Mamy tu tylko jedną zasadę.
Zaczął.
- Nigdy nie oszukuj Bonten.
Mruknął.
- Powinaś wiedzieć, że jeśli tylko zdradzisz albo oszukasz to zginiesz tą oto kataną.
Uśmiechnął się jak psychopata a w jego błękitnych oczach widniało szaleństwo.
- Wiem o tym doskonale Sanzu. Jesteś numerem 2 Bonten, zajmujesz się szukaniem i eliminowaniem zdrajców Bonten.
Odpowiedziała opanowana.
- Ty mała...
Zaczął jednocześnie się denerwując ale Rindou mu przerwał.
- No już Sanzu spokojnie.
Powiedział długowłosy odsówając użytkownika katany od [t/n].
- Przepraszam za niego, zćpał się.
Mruknął Ran uśmiechając się i łapiąc [k/o]oką za barki.
- Znów.
Dodał po chwili.
- A teraz chodź pokażemy ci pokój.
Powiedział mężczyzna o ładnie ułożonych jasnofioletowo‐czarnych włosach i wziął jedną z walizek i zaczął wchodzić na górę.
Rindou otworzył dwu skrzydłowe drzwi do pokoju [t/i].
Na lewo od wejścia stało łóżko obok którego stała szafka nocna. za łóżkiem znajdowała się ściana za którą jak się potem okazało były dwie dość duże szafy tworzące małą garderobe w, której znajdowały się również drzwi do łazienki.
Naprzeciwko łóżka był dość duży regał z książkami obok którego stał fotel i lampa.
Na podłodze leżał biały dywan. Meble były w odcieniach dębu a ściany były kolory brudnej bieli.
[t/i] podeszła do wielkiego okna znajdującego się przy regale.
- Jak ci się podoba?
Zapytał Ran.
- Jest cudny.
Odparła i odwruciła się w stronę mężczyzn stojących przy drzwiach.
- A gdzie mam pracować?
Zapytała.
- Chodzi mi o jakieś burko.
- Dostaniesz biuro w części pracowniczej, potem ci pokaże gdzie jest a teraz się rozpakuj.
Mruknął Rindou powoli odwracając się by wyjść.
- Jasne.
Powiedziała i zaczeła się rozpakowywać.

𝐙𝐚𝐭𝐫𝐚𝐜𝐞𝐧𝐢 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz