- Nie pamiętasz mnie, prawda?
Zapytał schylając głowę a do jego oczu naleciały łzy.
- N-nie.
- Słuchaj, zrobię dla ciebie wszystko. Chcesz wakacje za granicą? Dostaniesz. Lepsza wypłata? Dostaniesz. Większe mieszkanie? Dostaniesz.
- Wow. Zwolnij. Nie znamy się długo a ty mi tu wychodzisz z takimi rzeczami.
- Słuchaj, zrobie dla ciebie wszystko bo cię kocham rozumiesz!?
Krzyknął zalewając się łzami.
Spóścił głowę.
- Dlaczego mnie nie pamiętasz.?
Szepnął i znów podniusł głowe.
- Spójrz na swój policzek, dalej masz tą bliznę.
Powiedział kładąc dłoń na jej policzku.
- Tamtego wieczoru, wróciłem zćpany i upity do domu, martwiłaś się o mnie a ja w przypływie złości wywołanej przez to, że byłem pijany uderzyłem cię i upadłaś na podłogę.
Powiedział a między nimi nastała cisza.
- Szklanką.
Wymruczała dziewczyna.
- Co?
- Uderzyłeś mnie szklanką a potem wyjechałam z miasta. Przez cały ten czas o tobie myślałam.
- Myślałem, że nie chcesz mnie już po tym znać. Myślałem, że twój wyjazd był równoznaczny z zerwaniem.
- Głuptasie. Oczywiście, że nie. Myślałam, że to ty zerwałeś bo przestałeś dzwonić.
Nagle staneli w ciszy i popatrzyli na siebię.
- R‐Rindou?
- Haitani. Tak to ja.
- Mój boże!
Krzykneła i żuciła mu się na szyje po czym popatrzyła na niego.
- Ej..
Nie zdążyła dokończyć bo Haitani ją pocałował.
- No proszę proszę. Kogo ja widzę.
Zagadał Ran zatrzymując się przy uliczce w, której stali.
- O boże. Ran?
Zapytała podbiegając do uchylonej szyby samochodu.
- We własnej osobie.
- Powiem wam, że za wami tęskniłam.
- Dobra, wsiadaj zawieziemy cię do twojego mieszkania.
Powiedział Rindou wsiadając na miejsce pasażera.
[t/i] nic nie odpowiedziała tylko wsiadła grzecznie na tylne miejsce za fotelem kierowcy.
- Właściwie to co wy teraz robicie?
Zapytała przerywając ciszę, która między nimi panowała.
Zmieszani bracia spojrzeli na siebie.
- Cóż... My.. Działamy na zlecenie.
- Czyli?
- No dostajemy zlecenienia od różnych ludzi i
- Mordujecie na zlecenie.
Przerwała Ran'owi na co ten westchnął.
- Należycie do organizacji ,,Bonten". Mordujecie na zlecenie, prócz tego chandlujecie narkotykami. Waszym przywódcą jest Mamjiro Sano, numerem drugim Haruchiyo Sanzu a trzecim Kakuchou.
- Z kąd ty o tym do chuja pana wiesz!?
- Kto ma wtyki ten ma prąd.
- Z kim ty się związałeś braciszku?
Zapytał prześmiewczo Ran.
- Już sam nie wiem.
- Mam w domu całą rospiskę na wasz temat.
- A co ty z Policji!?
- Nie. Tylko ojca policjanta posiadałam.
- A no tak.
Mruknął Rindou uderzając dłonią w czoło.
- Jak chcecie to wam pokaże to co do tej pory udało mi się uzbierać. Mam swoich ludzi.
- Czyżby to byli ci twoi znajomi z klasy za czasów liceum?
- Nieeee, wcaleee
Zaśmiała się pod nosem.
- No coś mi się jednak wydaję, że mam rację.
Prychnął Rindou.
- Nazywałaś tak swoich znajomych gdy coś planowałaś.
Westchneła.
- Nic się nie zmieniłaś.
Powiedział i odwrócił się w jej stronę i ją pocałował.
- Ej tylko mi się tu nie mizdrzyć, to auto Kakuchou. Po za tym już dojechaliśmy.
- No już braciszku spokojnie.
Powiedział odrywając się od dziewczyny.
W tym momęcie usłyszeli dzwonek telefonu Ran'a.
- Tak Kaku, o co chodzi?
Zapytał przykładając telefon do ucha.
- Mamy kolejne zlecenie, zostawcie [t/i] pod blokiem i ruszać do roboty, po drodze zgarniecie Sanzu.
- Tak jes.. Czekaj z kąd ty wiesz, że my!?
- W lusterku jest kamera, po za tym Rin kiedyś wspominał o jakiejś [t/i] [t/n] i, że była jego dziewczyną.
- Japierdole!
Prychnął wkurzony Rindou.
- Współrzędne celu już wam wysłałem.
Powiedział rozłączając się.
- [t/i] wysiadaj.
Mruknął Rindou.
- Ale
- Powiedziałem wysiadaj!
Krzyknął patrząc na [k/w]włosą ze złością w oczach.
- Tak jest.
Powiedziała i szybko opuściła pojazd.
- Japierdole.
Wypuścił powietrze z płuc uderzając głową o oparcie fotela.
- Kurwa, zjebałem zlecenie.
- Trzeba było się nie wachać.
- Odezwał się, mądry.
- No już Rindou, mamy robotę.
Powiedział krótkowłosy wprowadzając współrzędne w nawigacji.
- A po robocie się zćpam do nieprzytomności.
Przyznał.
- No może nie aż tak, co? Pamiętasz co się stało z Izaną? Po bitwie Tenjiku z Tomanem ten totalnie się załamał, ćpał z Sanzu i Kaku równo. Izana przedawkował i kaplica.
- Weź mi nawet o tym nie przypominaj. Zpizgam się jak jeszcze nigdy.
- Poproś Sanzu to ci pomoże i raz dwa będziesz po drugiej stronie.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne, mam ci przypomnieć kto na mojej osiemnastce ćpał tak, że wisiał do góry nogami na żyrandolu!?
- Oj, przesadzasz.
Mruknął Ran ruszając z miejsca.
CZYTASZ
𝐙𝐚𝐭𝐫𝐚𝐜𝐞𝐧𝐢
ActionKolejny dzień. Kolejne zlecenie. Kolejny zabity człowiek. Kolejne zarobione pieniądze. Kolejne kreski na blacie szklanego stołu formowane czarną matową kartą płatniczą pewnego różowowłosego psychola. Kolejny alkohol. Kolejne imprezy. Kolejne kobiety...