Rozdział 4.

8 1 0
                                    


- Nie pamiętasz mnie, prawda?
Zapytał schylając głowę a do jego oczu naleciały łzy.
- N-nie.
- Słuchaj, zrobię dla ciebie wszystko. Chcesz wakacje za granicą? Dostaniesz. Lepsza wypłata? Dostaniesz. Większe mieszkanie? Dostaniesz.
- Wow. Zwolnij. Nie znamy się długo a ty mi tu wychodzisz z takimi rzeczami.
- Słuchaj, zrobie dla ciebie wszystko bo cię kocham rozumiesz!?
Krzyknął zalewając się łzami.
Spóścił głowę.
- Dlaczego mnie nie pamiętasz.?
Szepnął i znów podniusł głowe.
- Spójrz na swój policzek, dalej masz tą bliznę.
Powiedział kładąc dłoń na jej policzku.
- Tamtego wieczoru, wróciłem zćpany i upity do domu, martwiłaś się o mnie a ja w przypływie złości wywołanej przez to, że byłem pijany uderzyłem cię i upadłaś na podłogę.
Powiedział a między nimi nastała cisza.
- Szklanką.
Wymruczała dziewczyna.
- Co?
- Uderzyłeś mnie szklanką a potem wyjechałam z miasta. Przez cały ten czas o tobie myślałam.
- Myślałem, że nie chcesz mnie już po tym znać. Myślałem, że twój wyjazd był równoznaczny z zerwaniem.
- Głuptasie. Oczywiście, że nie. Myślałam, że to ty zerwałeś bo przestałeś dzwonić.
Nagle staneli w ciszy i popatrzyli na siebię.
- R‐Rindou?
- Haitani. Tak to ja.
- Mój boże!
Krzykneła i żuciła mu się na szyje po czym popatrzyła na niego.
- Ej..
Nie zdążyła dokończyć bo Haitani ją pocałował.
- No proszę proszę. Kogo ja widzę.
Zagadał Ran zatrzymując się przy uliczce w, której stali.
- O boże. Ran?
Zapytała podbiegając do uchylonej szyby samochodu.
- We własnej osobie.
- Powiem wam, że za wami tęskniłam.
- Dobra, wsiadaj zawieziemy cię do twojego mieszkania.
Powiedział Rindou wsiadając na miejsce pasażera.
[t/i] nic nie odpowiedziała tylko wsiadła grzecznie na tylne miejsce za fotelem kierowcy.
- Właściwie to co wy teraz robicie?
Zapytała przerywając ciszę, która między nimi panowała.
Zmieszani bracia spojrzeli na siebie.
- Cóż... My.. Działamy na zlecenie.
- Czyli?
- No dostajemy zlecenienia od różnych ludzi i
- Mordujecie na zlecenie.
Przerwała Ran'owi na co ten westchnął.
- Należycie do organizacji ,,Bonten". Mordujecie na zlecenie, prócz tego chandlujecie narkotykami. Waszym przywódcą jest Mamjiro Sano, numerem drugim Haruchiyo Sanzu a trzecim Kakuchou.
- Z kąd ty o tym do chuja pana wiesz!?
- Kto ma wtyki ten ma prąd.
- Z kim ty się związałeś braciszku?
Zapytał prześmiewczo Ran.
- Już sam nie wiem.
- Mam w domu całą rospiskę na wasz temat.
- A co ty z Policji!?
- Nie. Tylko ojca policjanta posiadałam.
- A no tak.
Mruknął Rindou uderzając dłonią w czoło.
- Jak chcecie to wam pokaże to co do tej pory udało mi się uzbierać. Mam swoich ludzi.
- Czyżby to byli ci twoi znajomi z klasy za czasów liceum?
- Nieeee, wcaleee
Zaśmiała się pod nosem.
- No coś mi się jednak wydaję, że mam rację.
Prychnął Rindou.
- Nazywałaś tak swoich znajomych gdy coś planowałaś.
Westchneła.
- Nic się nie zmieniłaś.
Powiedział i odwrócił się w jej stronę i ją pocałował.
- Ej tylko mi się tu nie mizdrzyć, to auto Kakuchou. Po za tym już dojechaliśmy.
- No już braciszku spokojnie.
Powiedział odrywając się od dziewczyny.
W tym momęcie usłyszeli dzwonek telefonu Ran'a.
- Tak Kaku, o co chodzi?
Zapytał przykładając telefon do ucha.
- Mamy kolejne zlecenie, zostawcie [t/i] pod blokiem i ruszać do roboty, po drodze zgarniecie Sanzu.
- Tak jes.. Czekaj z kąd ty wiesz, że my!?
- W lusterku jest kamera, po za tym Rin kiedyś wspominał o jakiejś [t/i] [t/n] i, że była jego dziewczyną.
- Japierdole!
Prychnął wkurzony Rindou.
- Współrzędne celu już wam wysłałem.
Powiedział rozłączając się.
- [t/i] wysiadaj.
Mruknął Rindou.
- Ale
- Powiedziałem wysiadaj!
Krzyknął patrząc na [k/w]włosą ze złością w oczach.
- Tak jest.
Powiedziała i szybko opuściła pojazd.
- Japierdole.
Wypuścił powietrze z płuc uderzając głową o oparcie fotela.
- Kurwa, zjebałem zlecenie.
- Trzeba było się nie wachać.
- Odezwał się, mądry.
- No już Rindou, mamy robotę.
Powiedział krótkowłosy wprowadzając współrzędne w nawigacji.
- A po robocie się zćpam do nieprzytomności.
Przyznał.
- No może nie aż tak, co? Pamiętasz co się stało z Izaną? Po bitwie Tenjiku z Tomanem ten totalnie się załamał, ćpał z Sanzu i Kaku równo. Izana przedawkował i kaplica.
- Weź mi nawet o tym nie przypominaj. Zpizgam się jak jeszcze nigdy.
- Poproś Sanzu to ci pomoże i raz dwa będziesz po drugiej stronie.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne, mam ci przypomnieć kto na mojej osiemnastce ćpał tak, że wisiał do góry nogami na żyrandolu!?
- Oj, przesadzasz.
Mruknął Ran ruszając z miejsca.

𝐙𝐚𝐭𝐫𝐚𝐜𝐞𝐧𝐢 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz