Rozdział 14

242 23 4
                                    


-Wyglądasz cudownie…

Ręce klienta błądziły po moim ciele. Uśmiechnęłam się sztucznie. Byliśmy sami. Jak zwykle. Reszta była w piwnicy i czekali aż skończymy.

-Co dzisiaj chcesz dostać?

-To co zwykle Skarbie. Ciebie.

-Masz mnie.

Z każdym dniem byłam lepsza.
Byłam aktorką, a rola jaką odgrywałam była rolą mojego życia. Wiedziałam kiedy mam jęczeć czy wygiąć ciało udając przyjemność.
Cały czas żyłam nadzieją, że David mnie uratuje.
Tylko myśl o nim utrzymywała mnie przy normalności. Pojebanej ale normalności. Często wyobrażałam sobie jego zamiast klientów. Jego ciemne niemal czarne oczy, włosy w które wplątywałam palce, umięśnione ramiona które bez problemu mnie unosiły i w których czułam się bezpiecznie.

-Jesteś moim ulubionym klientem Chris.

-Na prawdę?

-Mhm…

Wymruczałam mu do ucha kiedy usiadłam okrakiem na jego nogach. On jako jedyny mnie nie bił i był delikatny. Z nim nawet było przyjemnie. Wiedział co zrobić i kiedy użyć trochę więcej siły. Nie był brutalny.
Jego usta zostawiły mokry ślad od ucha po piersi. Zassał sutek na co z przyjemności odrzuciłam głowę do tyłu.

-Chcę byś była moja.

-Jestem.

-Tylko moja…

-Czyli?

Obrócił się, a ja opadłam plecami na kanapę.

-Chcę byś pojechała ze mną do domu.

-To jest niemożliwe. Jestem ich.

-Zapłacę. Każdą cenę.

Pocałowałam go a on płynnie wsunął się we mnie.

-O Boże…

Chcę wrócić do Palmera. Chcę wrócić do mojego męża. On nigdy nie pozwoliłby na to co się tu działo. Nie pozwoliłby mnie dotknąć, a co dopiero na to by inny mnie zgwałcił. Pewnie nie raz winny byłby w Sandtown.
Nie chciałam iść z Chrisem choć był miły. On mógłby być moim planem B. Muszę mieć to na uwadze, jednak patrząc na to jak Kevin na mnie reagował, miałam go w garści.

-Jak chcesz teraz?

-Ręce na kanapę.

Oparłam się o oparcie jak mówił.

-Jesteś stworzona dla mnie…

-Mhm…

Wymruczałam między pchnięciami. Im był bliżej końca tym moje jęki były głośniejsze.

-O tak…

Czekam, na dzień w którym uwolnię się od nich.
Na dzień w którym David weźmie mnie w swoje ramiona i ukoi ból który jest w każdej komórce mojego ciała. Myślami właśnie byłam przy nim. Kolejny raz.
Czułam jego ręce na moim biodrach.
Czułam jego oddech na mojej szyi.
Czułam wzrok jego niemal czarnych jak smoła oczu na sobie.
Zapach jego perfum dotarł do moich nozdrzy a ja otworzyłam oczy, czy na pewno nie stoi tuż przede mną. Niestety. Dalej byłam w piekle. Bez niego.
Właśnie w tym momencie poczułam, że mężczyzna doszedł. Idealnie. On też jako jedyny ze wszystkich mężczyzn którzy do mnie przychodzili używał gumki. Nie wiem czy to z troski o to by nie zarazić się jakimś gównem czy po prostu był miły.

-Zawołasz Sama skarbie?

-Oczywiście.

Poprawiłam bieliznę i zeszłam na dół do moich właścicieli.
Tak chyba można ich nazwać. Ja byłam ich własnością. Robili ze mną co chcieli.

Piekło Jocelyn Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz