Wróciłem do domu, a w mojej głowie ciągle siedziała jedna myśl. Żeby przypadkiem "mój prezent" nie zadziałał niewłaściwie bo będę miał ostro przejebane. Chociaż Marcelle to twarda dziewczyna. Ruszyłem do łazienki bo zostało tylko 40 minut do imprezy. Po szybkim prysznicu ubrałem czarne spodnie i niebieską koszulę, bo rzadko chodzę na urodziny i nie miałem pojęcia co innego mógłbym ubrać.
Dotarłem na miejsce z 5-minutowym spóźnieniem. Przed domem zauważyłem Camerona z papierosem i drinkiem. Co on odwala.. Dopiero się zaczęło a ten już miesza. (Z własnego doświadczenia nie polecam palić jak się jest ostro najebanym:p) Mniejsza.. W holu zobaczyłem ubraną na czarno dziewczynę, którą zupełnie niechcący uderzyłem przy zdejmowaniu kurtki i wylała na siebie całą zawartość małego kubeczka. Wysoka blondynka spojrzała tylko na mnie z pogardą. Przegrałem na wstępie..
-Prze..
-Nie tłumacz się tylko przynieś mi jakaś ścierkę! - rzuciła z przelotnym uśmiechem.
-Ja..ja..jasne już idę- Zupełnie zdezorientowany sytuacją poszedłem szukać Marcelle, żeby dała mi jakaś szmatę.
-Oo! Marcelle! Wszystkiego najlepszego *dałem jej buziaka w policzek*
-Dziękuję Nash! Myślę, że te urodziny będą najlepsze na świecie!
-Ja też, ale mam prośbę, mogłabyś mi dać jakaś szmatę? Doszło do małego wypadku w przedpokoju.
-Słucham? Jak to? Co się stało Nash...
-Przez przypadek popchnąłem twoją koleżankę i wylała na siebie drinka.
-Błagam tylko nie mów, że Eleanor.
-Nie znam jej. A dlaczego miałaby to nie być ona?
-Nieważne idź do Camerona ja sobie poradzę.
Wchodząc do salonu widziałem całujące się "pseudo pary" i zbierało mi się na wymioty. Musiałem jak najszybciej zrobić Marcelle drinka. Tylko gdzie.. Nie chce żeby ktokolwiek widział, że jej coś dosypuję. Padło na toaletę. Zabrałem kubeczek i sok bananowy. Tak jeszcze nie próbowałem. Zrobiłem ciekawą mieszankę a zarazem eksperyment. Teraz tylko ją znaleźć szybciutko pójdzie z Cameronem do łóżka. Oby tylko ten idiota nie nawalił się już w trzy dupy.
Jest. O idealnie jest z nią również Cameron. Nie wygląda źle. Myślę, że oboje zapamiętają ten wieczór na zawsze. Albo przynajmniej jedno z nich.
-Widzę, że nic nie pijesz.. Proszę to dla ciebie- Podałem Marcelle sok.
-Dziękuję Nash, ale wiesz chyba, że nie piję. Muszę tutaj wszystko ogarniać.
-Ależ wiem. Dlatego to tylko sok bananowy. Zawsze mogę ci pomóc ogarniać, bo dziś zrezygnowałem z picia, postawiłem na moją bliską przyjaciółkę mary.
-Czemu nie powiedziałeś Nash?! -Rzucił Cam
-Bo nie chciałem żebyś zniszczył jej urodziny kotku. -Mówiąc to z zadowoleniem obserwowałem jak mała Marcelle wypija soczek z niespodzianką do dna. Dobra gołąbeczki ja idę poszukać mojej nowej koleżanki.
-Eleanor? Nash nie rób z nią nic. Hihihi ona nie jest jeszcze pełnoletnia! - Chwiejąc się na nogach powiedziała Mar.
-Spokojnie. Ale ty chyba troszkę źle się poczułaś? (Całej sytuacji z zaciekawieniem przygląda się osłupiały Cameron) Cam zaprowadź ją do sypialni na chwilę, może poczuje się lepiej ja tu ogarnę.
-N.n..nie musisz Nash dam sobie radę.
-Muszę. Idź na górę. *Zajmij się nią. Ale ostrożnie. To będzie jej pierwszy raz* Powiedziałem Cameronowi na ucho z szerokim uśmiechem.
Znów wkroczyłem do salonu tym razem ogłosiłem wszystkim, że jeśli zobaczę kogoś rzygającego w innym pomieszczeniu niż łazienka, bądź ogród wyleci stąd szybciej niż wymioty z jego mordy. I zero rozpierdolu pozdrawiam Nash Grier.

CZYTASZ
Better Roads || N.G
FanfictionGrono przyjaciół którzy byli "Na zawsze" Jeden moment Zero, pustka Brak kontaktu ✖️✖️✖️