Alex...

8 1 0
                                    

Obudziłam się rano. Przespałam całe popołudnie i noc. Czułam że nabrałam większej siły?! Sama nie byłam pewna. Ból był, ale znośny, postanowiłam że potrzebuję iść do toalety. Prysznic był by świetnym rozwiązaniem. Ale nie wiedziałam jak mam to ogarnąć z moimi bandarzami.

Czułam też potworny głód. Nie pamiętam kiedy jadłam. Zobaczyłam że koło łóżka stał telefon. Wcześniej go nie było. Podniosłam słuchawkę i od razu rozbrzmiał sygnał połączenia.

Po drugiej stronie usłyszałam głos Marii.
- Obudziła się Pani?!.
- Marii, mów mi po imieniu. Jestem Julia.
- Ohh... yyy dobrze. Julia potrzebujesz pomocy?
- Jestem głodna. I muszę skorzystać z toalety. Prysznic był by też wskazany.

Dziewczyna się zaśmiała. Tak naprawdę chyba pierwszy raz usłyszałam śmiech tego dzieciaka. Tak miała już piętnaście lat, ale to nadal był dzieciak.

- Powiem w kuchni żeby przygotowały śniadanie, a ja za raz przyjdę i pomogę Pani... To znaczy tobie z poranną toaletą.

Rozmowa się urwała. Odłożyłam słuchawkę. Postanowiłam że spróbuję samej usiąść się na łóżku.

Delikatnie podniosłam się i usiadłam. Ranną nogę przesunęłam zdrową ręką tak że wystawała za łóżko. Powoli przekręciłam się i siedziałam już na brzegu łóżka ze spuszczonymi nogami w dół. Lekko kręciło mi się w głowie, ale to normalne po prawie dwóch tygodniach, nie wstawania.

Rozległo się pykanie do drzwi, za nim zdążyłam coś powiedzieć  Marii weszła do pokoju z szerokim uśmiechem.

- Witaj. Przyniosłam kule które zalecił lekarz.

Podeszła do mnie i podała mi kule. Wiedziałam jak się nimi obsługiwać, bo w wieku trzynastu lat, złamałam nogę i przez dwa miesiące chodziła w gipsie. Bez kul nie było szans na jakie kolwiek poruszanie się.

Bez problemu podparlam się na nich i ruszyłam w stronę łazienki.
- Julia, pomału. Musisz rozruszać się, żeby nie upadła.
- Tak, tak masz racje. Ale nienawidzę leżeć, potrzebuje ruchu. Muszę wrócić jak najszybciej do sprawności. Czy Czar.... czy Gabrielle jest w domu??

- Niestety nie. Wyszedł na spotkanie z twoim Stryjem. Mówił coś że wróci wieczorem.
- Ok - nie powiem że nie poczułam rozczarowania. Chciałam z nim zamówić parę słów. Dopytać czy skontaktował się z rodzinami zabitych ochroniarzy i czu już nasi ludzie wiedzą coś w sprawie, strzelaniny.

Jednak musiałam poczekać. Ruszyłam do łazienki, szybko ogarnęłam poranną toaletę. Jednak z prysznicem musiałam jeszcze zaczekać. Rany były za świeże.

- Za raz ktoś przyniesie ci śniadanie do łóżka. - powiedziała Marii uśmiechając się szczerze do mnie.
- Nie, nie, nie. Ja schodzę na dół. Przekaż w kuchni, że będę jadła na tarasie. I tam mają przygotować śniadanie.

- Napewno dasz radę zejść? - widziałam że zdziwienie malowało się na twarzy dziewczyny.
- Tak. Przebiorę się i za dwadzieścia minut będę na dole.

- Dobrze. - po tych słowach dziewczyna wyszła z pokoju.

Ja udałam się do garderoby. Wiedziałam że nie jestem w stanie założyć spodni czy bluzki. Ale mam mnóstwo sukienek które nadają się żeby je zarzucić na siebie z moją nie sprawna ręką.

Wybrałam letnią sukienkę, o prostym kroju z delikatnym dekoltem, na szerokich ramiączkach. Sięgała lekko za kolano, zakrywała moje zabandażowane udo. Cała była w malutkie kwiatki w pastelowych kolorach. Pasowała idealnie do mojej karnacji i koloru włosów.

Zrobiłam lekki makijaż. Chciałam zakryć wciąż widniejące siniaki i przebarwienia na twarzy i czole. Założyłam też kaburę z moją berettą na zdrową rękę. Włosy zostawiłam rozpuszczone i tak nie zdołam ich związać jedną ręką.

Dziedziczka Mafii.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz