Żałoba

22 2 0
                                    

Żałoba. Ciężkie słowo, a bardziej znaczenie. Trzeba cierpieć, tylko w momencie utraty kogoś bliskiego Don może okazać słabość.

Ja byłam kobieta, a to był dosyć duży problem, musiałam być podwójnie silna. Nie mogłam okazać żadnej słabości.

******

Stałam w korytarzu patrząc na matkę. Posłaniec zostawić bukiet, kopertę z dalszymi instrukcjami i odszedł bez słowa. W momencie gdy zamknęłam drzwi, upadłam koło mamy.

- Mamo - wyszeptałam- Proszę wstań. To nie koniec świata. Poradzimy sobie z tym.

W końcu podniosła się z podłogi. Doprowadziłam ją do salonu, posadziłam w fotelu. Jej oczy były mokre, łzy ciekły po policzkach.

- Mamo... - spojrzała na mnie. Widziałam tak ogromną rozpacz wypisana na jej twarzy. Serce pękało mi.

- Kochanie, skarbie mój najdroższy. - powiedziała łamiącym głosem - Jeśli wyjedziesz, nie zobaczę cie już więcej. Nie przeżyje tego. Jesteś moim słońcem, moim powietrzem. Uduszę się bez ciebie.

Płakała tak mocno. Nie wiedziałam jak ją pocieszyć. Nie chciałam jechać, ale też nie było możliwości na odmowę. Cierpiałam razem z nią. Bo chociaż mieszkałyśmy osobno, byłam u nich niemal że codziennie.

- Mamo, będę dzwonić, pisać i przyjeżdżać jak często będę mogła. Wy będziecie przyjeżdżać do mnie.

Zapewniłam ją trzymając w ramionach. Prawie godzinę płakałyśmy na kanapie. Aż do domu wrócił Marek.

- Kochanie jestem - krzyknął w dzrwiach. Gdy nas zobaczył, oniemiał. Mama płakał bardzo rzadko. Był zdezorientowany. - Co się stało?

Mama wskazała ręką na bukiet leżący na stole w jadalni.

- O Boże. To nie możliwe. - on też wiedział. Nie wszystko ale znaczenie tego bukietu znał. - Kiedy?

To było proste pytanie. A wyrażało tyle uczuć. Podszedł do nas i uklęknął. Objął nas obie. Trwaliśmy tak dłuższy czas.

- Mamo muszę otworzyć kopertę.
- Zrób to tutaj - poprosiła- muszę wiedzieć.
- Wiesz że nie mogę. Powiem ci wszystko w odpowiednim czasie.

Wstałam wzięłam kopertę. Kwiaty wrzuciłam do kosza na śmieci. Nie chciałam na nie patrzeć.

Udałam się na górę, do mojego biura. Usiadłam na krześle, i zdrżącymi rękoma otworzyłam ją.

Drogą Julio
Z przykrością musimy cie poinformować że Don Antonio Calderone, twój ojciec nie żyje. Równa się to z tym, że w tym momencie ty jako jedyna spadkobierczyni obejmujesz stanowisko głowy rodziny - Dona.
Został zarezerwowany lot dla ciebie na najbliższy weekend. Spokój najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy wylądujesz kierowcą z ochrona bedzie czekał na ciebie.
Składamy najszczersze kondolencje.

Nie mogłam uwierzyć w to. Czytałam ten list kilka razy. Z każdym następnym razem, bardziej do mnie docierało że to się dzieje naprawdę. Będę musiała ogarnąć studia, żeby skończyć je zaocznie.

Przyjaciele. Co ja im powiem? Bałam się tego co mnie czeka. Ale nie miałam innego wyjścia. W kopercie były pieniądze, bilet i instrukcje.

Miałam 4 dni na to, żeby załatwić swoje sprawy. Zastanawiałam się też jak to teraz będzie wyglądać. Czy ja sobie poradzę, to ogromna odpowiedzialność.

A jak przyjdzie mi kogoś zabić. Czy dam radę. Potrafiłam walczyć. Żadna broń nie była mi obca, ale świadomość odebrania komuś życia, przerażała mnie.

****

Stałam w salonie z walizkami, żegnałam się z mamą i Markiem. Byli też bliźniacy.

- Kochanie dzwoń, pisz. Proszę nie pozwól mi czekać. - poprosiła mamą z łzami w oczach.
- Obiecuje Mamo. - przysięgłam- Kocham cie. Teraz i na zawsze.
- Też cie kocham, teraz i na zawsze.

Przytuliliśmy się. Pożegnałam się z Markiem.
- Dbaj o nią ok? - poprosiłam mężczyznę.
- Będę. Ty dbaj o siebie, i pokaż im kto jest królem, yyy królowa.

Zaczęliśmy się śmiać. Ale to były łzy rozpaczy, łzy pożegnania. Nie wiedziałam kiedy i czy w ogóle jeszcze ich zobaczę. Życie w mafii jest przewrotne. Mój ojciec był tego przykładem.

Kacper podszedł do mnie, przytulił mocno.
- Do zobaczę siostrzyczko. Daj im tam popalić. - nie byliśmy rodzeństwem ale kochałam go jak brata którego nigdy nie miałam.
- Dbaj o siebie młody.

Agata stała z łzami w oczach. Była moją bratnią duszą.
- Julia, kocham cie. Będę tęsknić. Załatw mi miejscówkę, chętnie przygarnę jakiegoś przystojnego Włocha. - powiedziała mi do ucha żeby nikt nie słyszał. Markowi serce by pękło gdyby ona wyjechała. Po stracie żony, ta dwójką była jego oczkiem w głowie.

- Włosi to idioci. Ale napewno coś ogarniemy. - pocałowałam ją w policzek. W tym momencie usłyszałam klakson. Przyjechał samochód po mnie.

Teraz byłam bardzo ważną osobą. Tylko sprawdzeni ludzie mogli pojawiać się w moim otoczeniu. Moja śmierć mogła by spowodować upadek rodziny.

Przytuliłam wszystkich jeszcze raz. Poprawiłam swój wizerunek, musiałam wyglądać na twardego zawodnika. Każdy z ludzi w tej rodzinie podlegał teraz mnie, a byłam kobietą, nie miałam łatwo. Musiałam być podwójnie silną.

*****

Sześć godzin później wylądowaliśmy w Katanii. Na lotnisku czekało już dwóch ochorniarzy. Wyglądali jak bracia, wysocy, dobrze zbudowani, obaj byli łysi i ubrania w czarne garnitury i okulary przeciwsłoneczne.

Ja również byłam ubrana w damski, bardzo ciemny bordowy garnitur. Wysokie czarnr szpilki optycznie sprawiały że byłam wyższa. Nie byłam mała, miałam 172cm wzrostu, byłam szczupła i wysportowana. Miałam długie, proste, czarne włosy z grzywką, która przysłaniała w połowie moje oczy, koloru morskiego. Oczy miałam po ojcu.

Moje pełne usta przeważnie podkreślałam czerwoną pomadka Dior numer 666 Rouge En Diable. Był to mój ulubiony kolor. Rzęsy zawsze przedłużane. Kochałam efekt sztucznych rzęs.

Skierowaliśmy się do wyjścia. Czekały tam już na nas dwa suvy Mercedes-Benz GLE 400 d. Zamiłowanie do motoryzacji odziedziczyłam również po ojcu. Kierowca stał na zewnątrz. Gdy się pojawiliśmy otworzył mi drzwi. Zajęłam wygodne miejsce na tylnej kanapie. Jeden z ochroniarzy wsiadł do auta ze mną, a drugi skierował się do samochodu stojącego z tyłu.

Ruszyliśmy. Pamiętałam że posiadłość mojego ojca znajdowała się prawie godzinę drogi od lotniska. Otworzyłam laptop, żeby sporzytkować ten czas jak najlepiej. Nie lubiłam marnotrawić cennego czasu. Przejrzałam wszystkie przesłane przez Consigliera mojego ojca dokumenty, już po raz kolejny.

Byłam świetnie przygotowana na to spotkanie z całą radą. Nie wiedziałam co mnie tam czeka, ale nie dam się zaskoczyć, ani podejść. Postaram się być twarda i nie ugiętą.

Będę najlepszym szefem mafii jaki istniał. Byłam tego pewna.

Dziedziczka Mafii.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz