Klub

4 1 6
                                    

Podjechaliśmy pod klub. Nigdy nie byłam tutaj. Ojciec raczej nie zabierał mnie do klubu ze striptizem.

Lokal był w samym centrum miasta. Pięknie odnowiony budynek, z ogromnym szyldem świecącym na pół ulicy.

Przed wejściem kolejka sięgała za róg lokalu. Ochroniarzy było dwóch. Selekcja była ogromną. Dużo osób nawet nie miało szansy na zajrzenie do środka i zostawienie swoich pieniędzy tam. Raczej był to ekskluzywny klub więc równało się to z tym że również bardzo drogi. Ale najwidoczniej chętnych nie brakowało.

Wysiadłam z auta, moi chłopcy już czekali na mnie.
Podeszłam do ochroniarzy przed klubem. Nagle jakaś laska krzyknęła
- Ej suko na koniec kolejki, każdy musi czekać.

Spojrzałam na nią i zaczęłam się śmieć
- Widzisz SUKO, ja nie musze stać w kolejce. Ty również nie, - patrzyła na mnie zdezorientowana. Byka przekonana że będzie musiała pójść do domu

- Ja... przepraszam... proszę...
Ruszyłam w stronę wejścia.
- No idziesz ze mną czy nie??

Spodobała mi się waleczność tej dziewczyny. Złapała koleżankę i poszła bez zastanowienia za mną.

- Te panie są ze mną.
- Tak jest szefowo.

Widziałam kontem oka że blondyne, która krzyczała na mnie, szczęka opadła. Weszłyśmy do środka.
- Przepraszam Donie. Gdyby wiedziała...
- Gdybyś wiedziała że się przewrócisz, to byś usiadła. Mam nadzieję że teraz zastanowisz się dwa razy za nim nakrzyczysz na kogoś? - spojrzałam na nią wymownie.

To mogło się dla niej źle skończyć. Moi ochroniarze są od zajmowania się, również takimi rzeczami, a ona była mała i drobna, mogli by ją połamać. Nie chcąc oczywiście.

- Tak, tak napewno. To się nigdy więcej nie powtórzy.

Uśmiech tej dziewczyny przypomniał mi o mojej przyrodniej siostrze Agacie. Ona też ma nie wyparzoną buzię i zawsze musi mieć ostatnie zdanie. Kiwnełam na Gino, gdy podszedł szepnęłam mu coś na ucho.

On tylko przytaknęł i odszedł w stronę baru. Po chwili wrócił i podał mi Złotą kartę VIP.

- Proszę, to dla was. - podałam kartę blondynce. - Bawicie się na mój koszt.

Dziewczyna patrzyła na mnie z ogromnym zdziwieniem.
- Ale ja nie mogę. Nie stać mnie na spłatę takiej karty. My tylko....
- To jest prezent. Ty przychodząc tutaj możesz zawsze z niej korzystać. Ale pamiętaj że kiedyś ja mogę potrzebować twojej pomocy. Rozumiesz??

- Jasne!! Zawsze służę pomocą. - dziewczyny cieszyły się swoim fartem, a ja udałam się na zaplecze. Chciałam sprawdzić dokumenty w biurze ojca.

- Chłopaki na zaplecze, do biura. - powiedziałam do ochroniarzy i ruszyliśmy. Bez problemu przeszliśmy przez tłum. Obserwowałam gości. Wiek ich był różny. Od nastolatków, oczywiście pelnoletnich, bo dowód to była ważna przepustka do wejścia do mojego klubu. Po starych ramoli, którzy ślinili się przy scenach albo prywatnych boxach, gdy dziewczyny tańczyły.

Większość informacji miałam z dokumentów które ojciec miał w domu. Jednak były rzeczy o których nie wiedziałam. Dlatego też dzisiejszą noc będzie, zaspokojeniem mojej wiedzy.

Weszłam do biura, za biurkiem siedział  łysiejący, około piędziesiątki facet. Było to manager tego lokalu Przed nim klęczała jedna ze stryptizerek i obciągała mu.

- Co ty kurwa sobie wyobrażasz?? To moje biuro. Jakim prawem tu wchodzisz.

Spojrzałam tylko na chłopaków, oni podeszli do faceta, dziewczyną szybko wstała i uciekła.
- To moje biuro, mój drogi, a ty już ty nie pracujesz. - chłopaki złapali go pod pachy i wyprowadzili z pomieszczenia.

Dziedziczka Mafii.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz