rozdzial 4 Cz3 Jagoda

8 0 0
                                    

- Idziecie z nami - jeden z dzieciakow zaczął zacierać ręce.
- Mam pistolet, jie zawacham się go użyć. - powiedziała Sandra, nagle coś podeszła do nas od tyłu, wyrwało Sandrze pistolet a mi wyjęło go z kieszeni, jak cyganie. Wystraszyłam się, jesscxe nigdy nie porwali knie sataniści w czarnych płaszczach. Już lepszy był dzieciak który wyznał mi miłość.
Ktos przyłożył mi histeczke do nosa, zemdlałam.

Byliśmy zamknięci w jakims drewnianym domu, ręce miałyśmy orzywiazane do belek, mam przeczucie że zaraz bedsie jak w netflixowym rytuale.
Był chyha dzień 11, jak dorbze pamiętam. Dnia 11 września zostaliśmy znów porwani, nie fajnie. Gdybym miała pisać ksiazke z naszych przygód liczyła by kilkanasvie tomów, terqz nie jesteśmy w stanie nic zrobić.
Nagle cos otworzyło drzwi, jakiś dzieciak w plastikowej masce na hallowen z patykiem większym od niego.
- Wódz was wzywa - powiedział, za nim pojawila się jeszcxe trójka, odpieli nas i wyprowadzili.
Ich ''osada'' jak można to nią nazwac była duża, nie wiedziałam że kyos oprócz nas koczuje e tym lesie.
- Wkroczyliscid na nasz teren - Powiedział wódz.
- Aiden, Gébiß shyñ. U'Sè. - Powiedział jakiś dzieciak i reszta zaczela sie śmiac.
Marta się na mnie spijrzala, po chwili ja na nią a potem na Sandrę.
- Uciekajcie stad, nie potrzebujemy was tutaj - Powiedział wódz a dzieciaki nas zaprowadziły do wyjścia.

- niespodziewlam się tego - powiedzialam
- Ja też - odpowiedziała sandra.
- To normalne? W miescie tak jie ma - mruknęła Marta.
-Nie, nie normalne - powiedziałam.
- Był tam jeden chłopak, wyglądał na starszego i nawet ładny był. - powiedziała sandra
- Ładny? Masz crusha na edwardzie ze zmierzchu, justinie Bieberze, jungkooku z bts i billie eilish, ty coe mówisz że ładny?
- Przestań.
Zaśmiałam się. Doszliśmy w stronę naszej bazy.
- Hejka dziewczynki! - podbiegla do nas juleczka. - xibaczcie co mam - wyjęła z kieszeni metalowe pudełeczko miętówek, otworzyła je i przejechala palcem po wnętrzu pokrywki. Na jej palcu został biały proszek, dała nam go do powąchania.
- Widzicie jakie fajne? - powiedziala i wciągnęła teoche - Chcecie też?
- Dawaj - powiedziała sandra i froche wciągnęła - Ale mocne.
- To i mi daj - wzięłam trochę na palrc i lekko wciagnelam, aż poczułam że nos mi się edetkal.
- Fajne - powiedziała Sandra.

Dźień SiudmyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz