— Myślisz, że powinnam iść tam z tobą? — spytała Evelyn, siedząc na łóżku Jisunga i patrząc jak młodszy wciąga na siebie szara bluzę.
— Tak. Czemu miałabyś nie iść? — spytał, po chwili łapiąc ją za dłoń i pociągając tak, że wstała.
— Boooo — zaczęła, uśmiechając się przy tym. — Twój chłopak za mną nie przepada.
— To przygłup, ignoruj go. Nie będę zostawiał cię w domu z jego powodu, idziemy razem albo wcale.
— Uparty jesteś.
— Wierny.
— Czy to jakiś rodzaj flirtu? — zażartowała, na co Han wywrócił oczami. — Dobra, chodźmy. Jak się spóźnimy to blondasek zsika się w majtki z tęsknoty.
Chwilę później opuścili dom, żegnając się z domownikami i ruszając leśną drogą w stronę miasteczka. San miał urodziny, zaprosił kilka osób z tej okazji do siebie do domu, a jedną z nich była także Evelyn, która ewidentnie przypadła mu do gustu, choć nie mieli okazji w ogóle ze sobą porozmawiać. Mimo to wydawał się być nią zauroczony, bo zdarzyło mu się parę razy napisać do Jisunga z pytaniem czy dziewczyna zostaje w mieście na długo. Wampir jednak nie powiedział jej o tym ani razu, zostawiając to dla siebie. Nie chciał aby odebrała zachowanie Sana w dziwny sposób, a dodatkowo chłopak był w związku, więc tym bardziej uznał wspominanie o tym za niepotrzebne.
— Oby mu się ten przezent spodobał. Nie umiałam wymyślić nic lepszego — mruknęła, trzymając niedużą torebkę prezentową, w której znajdował się kubek w kotki.
— Myślę, że jemu raczej zwisa to czy dasz mu kubek czy coś innego. Nie jest wymagający, to prosty chłopak, jemu wystarczyłaby paczka herbaty i jeszcze wypiłby całą na twoich oczach. Rany, gdyby Seonghwa taki był...
— A wy co mu dajecie? — spytała Evelyn, machając ich splecionymi dłońmi.
— Bluzę. To nie tak, że San kupuje sobie sam ubrania, na ostatnich zakupach sprawił sobie dwie nowe, na święta dostał jedną od Wooyounga. Próbowałem przegadać temu idiocie, że lepiej kupić mu coś lepszego, bardziej praktycznego, coś czego San jeszcze nie ma, ale uparł się, że ta będzie super, idealna okazja bo z czterystu przeceniona na dwieście, bla bla bla...
— Czy ten człowiek mógłby mi chociaż raz pozwolić spojrzeć na niego poważnie? Już nie liczę na to, że mi zaimponuje, to oczywiście niemożliwe.
— Daj spokój — mruknął zrezygnowany Han, a chwilę później zatrzymali się pod niewielkim domem, który należał do Sana. Podeszli razem do drzwi, zza których słychać juz było głośne rozmowy, a niedługo po tym jak zapukali w progu stanął solenizant. Uśmiechnął się promiennie na widok dwójki wampirów, ale jego wzrok zatrzymał się na dłużej na twarzy Evelyn, która teraz także miło się uśmiechała.
— Możemy wejść? — spytała, tym samym uświadamiając Sanowi, że chyba trochę za długo się na nią gapi i przetrzymuje ich na dworze.
— Tak, oczywiście — powiedział szybko, odrobinę speszony, po czym odsunął się i wpuścił dwójkę przyjaciół do domu. Pozbyli się zbędnej odzieży, a kiedy Evelyn stanęła przed gospodarzem bez płaszcza w swojej obcisłej czarnej sukience, której materiał idealnie dopasował się do jej ciała, a luźniejsze rękawy dodały twarzy brunetki uroku, San rozdziawił usta jakby zobaczył ducha.
— Dobra, chodźmy — powiedział szybko Jisung, chcąc przerwać ten niezręczny dla siebie moment.
— Mam dla ciebie prezent — oznajmiła wampirzyca, po chwili podając Sanowi torebkę, z której ten wyjął kubek. Han nie był zdziwiony jego przesadną reakcją, na którą jedynie wywrócił oczami, będąc jednocześnie w szoku, że dla Evelyn to zachowanie nie było oczywistym znakiem, że mu się spodobała.
CZYTASZ
new born chapter II | minsung
Fantasíaczy to naprawdę koniec? 2 (DRUGA) część opowieści new born