iii. powroty

75 16 4
                                    

piosenka do rozdziału:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

piosenka do rozdziału:

Gilded Lily - Cults


Fort Greystone
Północny Wyoming, USA
13 kwietnia 2022 | 1600

     — Kurwa, kurwa, kurwa! 

     Przekleństwa wylewały się z jej ust jak jad, wyciekały przez zaciśnięte boleśnie zęby, odbijając się echem między ścianami niewielkiego pokoju, który był jej małym sanktuarium przez ostatnie dwadzieścia miesięcy. Słowa ledwo oddawały jednak prawdziwą burzę, która w tamtej chwili siała spustoszenie w jej głowie - burzę, która rozrywała każdą jej myśl na małe kawałeczki. 

      Zrywała z wieszaków spodnie cargo, softshelle i resztę sprzętu PTU. Szafa jęczała pod naporem jej gwałtownych ruchów, drzwiczki drżały, a ubrania lądowały w torbie, upychane na siłę, bez ładu i składu. Wiedziała, że później będzie tego żałować, że bałagan tylko bardziej ją zirytuje. Ale teraz? Teraz miała to wszystko głęboko w dupie.

     Aż do momentu, gdy jeden z jej ulubionych polarów zaczepił się o zamek błyskawiczny, a materiał rozerwał się na kołnierzu, pod jej własnym, zbyt gwałtownym szarpnięciem.

     Sam widok przelał, kurwa, szalę goryczy. 

     — Nosz kurwa mać! — warknęła, ledwo powstrzymując się przed wykrzyczeniem frustracji na cały głos. Chociaż... szczerze? Nie obchodziło jej już nawet, czy ktoś by ją usłyszał. Nie chciała tylko, żeby cała baza widziała, jak się rozsypuje. Jak traci kontrolę.

     Wbiła roztrzepane spojrzenie w poduszkę, pragnąc złapać ją i wykrzyczeć wszystko, co w niej siedziało, rosło z każdą chwilą, tylko czekając na eksplozję. 

     Ale ostatecznie złapała bogu ducha winną torbę i cisnęła nią z całej siły w podłogę. Ubrania rozsypały się wokół niej, kosmetyczka z trzaskiem uderzyła o ziemię, a coś w środku pękło. Może to była butelka perfum, może tusz do rzęs, ale kto by teraz o to dbał? Nic z tego nie przyniosło jej upragnionej ulgi. Żadnej ulgi, której tak rozpaczliwie potrzebowała. 

     Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała gwałtownie od urywanych oddechów. Policzki zarumieniły intensywną czerwienią od frustracji, wysiłku. Wbiła paznokcie w skalp, przejeżdżając nimi po włosach, jakby liczyła na to, że jeśli wyrwie kilka pasm, może uda się wyciągnąć z głowy ten pieprzony bałagan, który ją dobijał.  

     — Dlaczego? Dlaczego mi to kurwa robią?! — jej głos złamał się na końcu zdania, osłabiony poczuciem bezsilności. — Jestem do niczego! Do niczego, kurwa mać! 

     Nie była już Quake, którą znali. Tą silną, niezłomną, sprawną i odważną. Tą, która działała pod presją, która potrafiła radzić sobie z każdą sytuacją, z każdym pieprzonym problemem, który stawał na jej drodze. Teraz była cieniem tamtej osoby, jej zdeformowanym odbiciem, jakby ktoś postawił przed nią lustro i rozbił je na tysiące kawałków. I każdy fragment odbijał coś innego, coś obcego. Coś, czego nie była w stanie już rozpoznać.

𝐑𝐄𝐌𝐄𝐌𝐁𝐑𝐀𝐍𝐂𝐄━━ ꜱɪᴍᴏɴ ʀɪʟᴇʏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz