5. OBROŻA

414 105 86
                                    

miłej lekturki, cieniary! — wika

Przez niemal całą drogę powrotną Teodor męczy się z potwornym ukłuciem, promieniującym w okolicy mostka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przez niemal całą drogę powrotną Teodor męczy się z potwornym ukłuciem, promieniującym w okolicy mostka. Gdy ból się nasila, jemu wydaje się, jakby krąg miał wypalić w tym miejscu skórę. Nieprzyjemne uczucie znika na dobre dopiero kilkanaście minut później, gdy chłopak mija ogrodowy pawilon, a wieczorny wiatr przybiera na sile, szeleszcząc drzewami wiśni.

Zatrzymuje się przed drzwiami i chwyta za klamkę, ale nie wykonuje kolejnego ruchu. Stres bowiem na nowo kiełkuje w jego żołądku i sprawia, że Chronionego zaczyna boleć brzuch. Teodor wpatruje się w zaciśniętą na uchwycie dłoń i głęboko oddycha. Musi zaczerpnąć jeszcze kilka haustów powietrza, zanim zdecyduje się w końcu otworzyć drzwi i bardzo powoli wkroczyć do pokoju.

Aeru rzecz jasna leży na łóżku. Podpiera się na łokciu, a jedną z nóg ma wygodnie ugiętą. Między szczupłymi palcami trzyma bambusową fajkę z ery Maek, którą pociąga co rusz, a potem wypuszcza ustami kłęby dziwnego, czarnego dymu. Musiał ją zapewne skądś zwędzić... albo wytworzyć tę rzecz z Ciemności. Pod pachą trzyma z kolei białą, porcelanową butelkę, która wygląda teraz jak nieodłączny element jego persony.

Gdy Teodor chrząka głośno, Cień zerka na niego krótko, lecz zaraz potem powraca do palenia fajki i wpatrywania się w jedną ze ścian. Płaszcz, który ma na sobie, jak zwykle jest rozwiązany, odsłaniając nagą, pełną smug pierś.

— Cześć — mówi Teodor i spogląda na niego wyczekująco. Gdy nie dostaje jednak żadnej odpowiedzi, dodaje: — Wolałbym, żebyś tutaj nie palił. Ciężko będzie to później wywietrzyć, a ja nie lubię zapachu tytoniu. Jestem wrażliwy na zapachy.

Aeru ignoruje go dalej i jak na złość nabiera w płuca jak największy kłąb dymu, który następnie wypuszcza przed siebie. Obłok jest tak duży, że unosi się w powietrzu jeszcze przez długi czas, rozlewając się pod sufitem. Teodor kipi ze złości i jest o krok od tupnięcia nogą w posadzkę. Na więcej nie ma teraz niestety odwagi.

— Spójrz, kochanie — odzywa się nagle Aeru, zwracając na siebie uwagę swojego Pana. Szybko okazuje się jednak, że nie mówi do niego, ale do obejmowanej butelki alkoholu. — Szczeniaczek wrócił ze spaceru i atmosfera znowu nam się popsuła. Ale nie pozwolę cię skrzywdzić, Xiaomao, nie musisz się o to martwić.

O mój Cieniu, dlaczego ze wszystkich chroniących na świecie musiał trafić mu się akurat ten, który rozmawia z alkoholem?! I jeszcze nadaje mu imiona?!

Teodor wzdycha ciężko i kręci głową, a ręce opiera na wąskich biodrach. Jest już zmęczony i najchętniej położyłby się spać, ale łóżko jest tylko jedno, a on nie czuje się na siłach, by zbliżać się do dymiącego Cienia. Jeszcze nie wie, jak rozwiąże tę kwestię. Nie wyobraża sobie spać na podłodze każdego kolejnego dnia.

— Pojutrze składam wniosek do Wysokiej Rady Ministerstwa — oznajmia, patrząc uważnie na palącego fajkę mężczyznę. Ale Aeru nie sili się, by znów unieść na niego swój posępny wzrok. — Chcę, żeby przerwano nasz kontrakt i odesłano cię z powrotem do Ciemności. Uważam, że... tak będzie dla nas najlepiej. Przede wszystkim dla mnie, bo niczym nie zasłużyłem sobie na takiego gbura jak ty.

SLM: PRZYĆMIEWAJĄC KSIĘŻYCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz