10. Walentynki

1.6K 172 68
                                    

Lila

Co roku w naszej szkole była organizowana Poczta Walentynkowa. Od nikogo poza Benem nigdy nie dostałam żadnej karteczki. Tak samo wszystkie laurki, które dostawał on, były ode mnie.
W przeciągu ostatnich miesięcy sporo się jednak zmieniło. Benjamin rozmawiał praktycznie ze wszystkimi koleżankami i nie było tajemnicą, że one również go lubiły. Szczególnie Naya.

Byłam pewna, że chłopiec dostanie od niej walentynkę.

Ja również poszerzyłam swoje grono znajomych. Zbliżyłam się do Camili, która, chociaż bardzo nieśmiała, była naprawdę miła. Rozmawiałam z innymi dziewczynkami i w sumie z większością chłopców z naszej klasy. Oczywiście z nikim nie miałam tak dobrego kontaktu jak z Benem, dlatego nie liczyłam też na żadne kartki walentynkowe.

W zasadzie to po raz pierwszy nie byłam nawet pewna czy jakąkolwiek dostanę.

Kiedy zobaczyłam Bena i Nayę na jego urodzinach, jak oboje dali sobie buziaka, coś w środku mocno mnie zakuło. Zrobiło mi się przykro i nie byłam pewna, czemu tak się czułam, bo w końcu z Benem tylko się przyjaźniliśmy.

– Mamo... – zagadałam tamtego wieczoru po powrocie z urodzin Bena. – Jakoś dziwnie się dzisiaj poczułam.

– No właśnie, tata mówił, że rozbolał cię brzuch i chciałaś wrócić do domu. Zaparzyć herbatę? Chcesz wziąć jakąś tabletkę?

Mama siedziała na wózku inwalidzkim, który stał obok kanapy. Zdecydowałam się usiąść na mebel obok niej.

– Może zjadłaś coś na przyjęciu, co ci nie posłużyło? – szukała przyczyny. Wyglądała na zmartwioną.

– Wydaje mi się, że to przez coś innego. Bo wiesz, ja... lubię Bena.

– Ciężko byłoby tego nie zauważyć, kochanie – zaśmiała się. - Z całą pewnością on też cię bardzo lubi.

Wyciągnęła dłoń w stronę moich włosów i zaczęła przeczesywać ich pasma. Przekręciłam się nieznacznie, by ułatwić dostęp. Uwielbiałam, gdy bawiła się moimi włosami.

– Tylko że ja chyba... lubię go trochę bardziej niż on mnie. I bardziej niż przyjaciela.

Mama milczała, więc odwróciłam się przodem do niej. Zobaczyłam, że przygląda mi się z rozczuleniem.

– Jeśli spędzasz z kimś bardzo dużo czasu, lubicie się, przyjaźnicie... to całkowicie naturalne, że możesz zacząć darzyć taką osobę uczuciami. Możesz porozmawiać z Benem na ten temat i powiedzieć, co czujesz.

– Oszalałaś? – ożywiłam się. – On nie może się dowiedzieć!

– Oczywiście, możesz zachować to też dla siebie, ale nie uważasz, że takie duszenie w sobie emocji może zacząć się kumulować i będzie cię przytłaczać? Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej.

Po tamtej rozmowie sporo myślałam o swoich uczuciach względem Bena. Nie było sensu się oszukiwać – naprawdę mi się podobał. Lubiłam to, jak zawsze się śmialiśmy i nigdy się nie nudziliśmy. Mogłam z nim obgadywać nauczycieli i nie bałam się, co sobie o mnie pomyśli, bo sam mówił o nich jeszcze gorsze rzeczy. Ścigał się ze mną na lodowisku, spędzaliśmy czas poza szkołą, nocowaliśmy u siebie. No i wcale nie umknęło mojej uwadze, że od czasu urodzin codziennie nosił bransoletkę z moim imieniem.

Może dlatego Walentynki po raz pierwszy wzbudzały we mnie ekscytację.

Dużo ozdobiona skrzynka stała przy pokoju nauczycielskim przez pierwszą połowę dnia, gdzie każdy mógł wrzucić do niej swoją walentynkę. Podczas przerwy obiadowej członkowie samorządu segregowali walentynki klasami, a przez resztę dnia roznosili je odpowiednim osobom.

melting heartsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz