///
Po tym jak Czębira i jej ''chłopak" opuścili lokal, kawiarnię zaszczyciło jeszcze sporo innych osób, a nawet grupa uczniów. Była godzina czternasta czterdzieści osiem. Do zamknięcia jeszcze trochę zostało, ale większość pracy miałem już za sobą. W tamtym momencie siedziałem w pomieszczeniu sam, ponieważ Rzepicha była dalej na swej niebywale długiej przerwie od nic nie robienia. Cóż ona do licha robiła? Właśnie wtedy weszła ona przez frontowe drzwi, o wilka mowa, nie była jednak sama. Stała przy niej jakaś dziewczyna, była ona trochę niższa czyli około stu sześćdziesięciu trzech centymetrów wzrostu. Miała naprawdę sporo kolczyków: dwa w wardze, jeden w nosie i po trzy na każdym płatku ucha. Jej włosy były w kolorze wisteri czyli naprawdę ładne. Nawet ja wyczułem między nimi jakąś więź, a skoro nawet ja byłem w stanie ją zauważyć to musiała być ona przepotężna. Obie podeszły do mnie i się uśmiechnęły.
- Więc, tak jak Ci opowiadałam, to jest mój najlepszy przyjaciel – Rzepicha wskazała na mnie.
- Miło poznać. Jestem Milena Sulima – dziewczę wyciągnęło do mnie dłoń.
- Eisheth Smirnov. Również miło poznać – podałem jej dłoń i uścisnąłem.
Między nami zapadła cisza. Nie była ona z gatunku tych niezręcznych, bardziej taka gdzie ktoś zapomniał przedstawić drugiej osoby.
- Tak więc, kim dla siebie jesteście? – wychrypiałem zapytanie.
- Milena jest moją dziewczyną! – niemal podskoczyła z radości.
Nie odpowiedziałem. Nie chodziło o to, że nie akceptowałem takich relacji bo w tych czasach, w których przyszło mi żyć odraza w stosunku do takich osób była uznawana, że zniewagę przeciw Bóstwom, które same wchodziły w takie relacje oraz jako przejaw obłąkania czy też jakiejś choroby psychicznej. Więc dlaczego dziewczyny patrzyły na mnie tak wyczekująco i smutno jednocześnie.
- Nie powiesz nic? – dopytały.
- Cóż mam wam powiedzieć? Kochacie się to się kochacie. Szczęścia życzę – wzruszyłem ramionami.
Usłyszałem jak obie oddychają z ulgą. Czy one naprawdę myślały, że miałem coś do ich prywatnych spraw? Nie obchodziło mnie z kim miała sypiać i całować się moja przyjaciółka o ile nie działa jej się krzywda. Jedyne co mnie interesowało co było związane ze spaniem to to jak ja to robiłem, a jedynymi rzeczami, chociaż ja wolałem nazywać je osobami, które mogły wejść mi do łóżka były pluszaki: ślimak, dinozaur, pingwin, pieski i Ranpo z anime „Bezpańscy literaci", które obejrzałem wieki temu z kuzynem i koleżanką. Tak czy siak, tylko mój sen i jego komfort był dla mnie ważny. Moje życie skupiało się tylko i wyłącznie na mojej personie. Z moich rozmyślań wyrwała mnie Milena.
- Nie chcesz się czegoś o mnie dowiedzieć? – mrugnęła.
- Jak chcesz to możesz powiedzieć, a jak nie to nie – wzruszyłem ramionami.
- No to tak. Ja urodziłam się w czerwcu, dokładnie siódmego i jestem od Ciebie o rok młodsza, ale również chodzę do trzeciej klasy, ponieważ poszłam wcześniej. Rozszerzam matematykę i fizykę – wypowiedziała.
Teraz już zrozumiałem na co się pisałem. Jej również otwór gębowy się nie zamykał. Rzeczywiście pasowała ona do Rzepichy jak ulał, ale ja nie wiedziałem czy moja dusza i psychika zniosą dwie takie gaduły w jednym miejscu w tym samym czasie. Bałem się do tego przyznać, ale gdy ktoś tak mówił i mówił, a tym samym zalewał mnie takim ogromem informacji, zaczynałem zapominać to co zostało mi powiedziane jako pierwsze czyli w większości przypadków było to imię i nazwisko. Teraz musiałem naprawdę wytężyć swój mózg, aby zapamiętać to wszystko z paplania tej dziewuchy. Dziewczyna przestała mówić, najwidoczniej czekała aż coś jej odpowiem.
CZYTASZ
O kwiecie co marne życie plecie
FantasiaCo przychodzi wam na myśl gdy słyszycie słowo "śmierć"? Eisheth doskonale wiedział co to zgon, dokładnie tak jak większość ludzi. Nie wiedział jednak jednego, mianowicie, że istnieje coś gorszego od końca, nie miał pojęcia jak szybko się o tym przek...