Rozdział trzeci

9 11 0
                                    

///

Po tym jak Czębira i jej ''chłopak" opuścili lokal, kawiarnię zaszczyciło jeszcze sporo innych osób, a nawet grupa uczniów. Była godzina czternasta czterdzieści osiem. Do zamknięcia jeszcze trochę zostało, ale większość pracy miałem już za sobą. W tamtym momencie siedziałem w pomieszczeniu sam, ponieważ Rzepicha była dalej na swej niebywale długiej przerwie od nic nie robienia. Cóż ona do licha robiła? Właśnie wtedy weszła ona przez frontowe drzwi, o wilka mowa, nie była jednak sama. Stała przy niej jakaś dziewczyna, była ona trochę niższa czyli około stu sześćdziesięciu trzech centymetrów wzrostu. Miała naprawdę sporo kolczyków: dwa w wardze, jeden w nosie i po trzy na każdym płatku ucha. Jej włosy były w kolorze wisteri czyli naprawdę ładne. Nawet ja wyczułem między nimi jakąś więź, a skoro nawet ja byłem w stanie ją zauważyć to musiała być ona przepotężna. Obie podeszły do mnie i się uśmiechnęły.

- Więc, tak jak Ci opowiadałam, to jest mój najlepszy przyjaciel – Rzepicha wskazała na mnie.

- Miło poznać. Jestem Milena Sulima – dziewczę wyciągnęło do mnie dłoń.

- Eisheth Smirnov. Również miło poznać – podałem jej dłoń i uścisnąłem.

Między nami zapadła cisza. Nie była ona z gatunku tych niezręcznych, bardziej taka gdzie ktoś zapomniał przedstawić drugiej osoby.

- Tak więc, kim dla siebie jesteście? – wychrypiałem zapytanie.

- Milena jest moją dziewczyną! – niemal podskoczyła z radości.

Nie odpowiedziałem. Nie chodziło o to, że nie akceptowałem takich relacji bo w tych czasach, w których przyszło mi żyć odraza w stosunku do takich osób była uznawana, że zniewagę przeciw Bóstwom, które same wchodziły w takie relacje oraz jako przejaw obłąkania czy też jakiejś choroby psychicznej. Więc dlaczego dziewczyny patrzyły na mnie tak wyczekująco i smutno jednocześnie.

- Nie powiesz nic? – dopytały.

- Cóż mam wam powiedzieć? Kochacie się to się kochacie. Szczęścia życzę – wzruszyłem ramionami.

Usłyszałem jak obie oddychają z ulgą. Czy one naprawdę myślały, że miałem coś do ich prywatnych spraw? Nie obchodziło mnie z kim miała sypiać i całować się moja przyjaciółka o ile nie działa jej się krzywda. Jedyne co mnie interesowało co było związane ze spaniem to to jak ja to robiłem, a jedynymi rzeczami, chociaż ja wolałem nazywać je osobami, które mogły wejść mi do łóżka były pluszaki: ślimak, dinozaur, pingwin, pieski i Ranpo z anime „Bezpańscy literaci", które obejrzałem wieki temu z kuzynem i koleżanką. Tak czy siak, tylko mój sen i jego komfort był dla mnie ważny. Moje życie skupiało się tylko i wyłącznie na mojej personie. Z moich rozmyślań wyrwała mnie Milena.

- Nie chcesz się czegoś o mnie dowiedzieć? – mrugnęła.

- Jak chcesz to możesz powiedzieć, a jak nie to nie – wzruszyłem ramionami.

- No to tak. Ja urodziłam się w czerwcu, dokładnie siódmego i jestem od Ciebie o rok młodsza, ale również chodzę do trzeciej klasy, ponieważ poszłam wcześniej. Rozszerzam matematykę i fizykę – wypowiedziała.

Teraz już zrozumiałem na co się pisałem. Jej również otwór gębowy się nie zamykał. Rzeczywiście pasowała ona do Rzepichy jak ulał, ale ja nie wiedziałem czy moja dusza i psychika zniosą dwie takie gaduły w jednym miejscu w tym samym czasie. Bałem się do tego przyznać, ale gdy ktoś tak mówił i mówił, a tym samym zalewał mnie takim ogromem informacji, zaczynałem zapominać to co zostało mi powiedziane jako pierwsze czyli w większości przypadków było to imię i nazwisko. Teraz musiałem naprawdę wytężyć swój mózg, aby zapamiętać to wszystko z paplania tej dziewuchy. Dziewczyna przestała mówić, najwidoczniej czekała aż coś jej odpowiem.

O kwiecie co marne życie plecieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz