/////
Obudziłem się dosłownie dwie minuty przed tym jak zadzwonił budzik, ledwo co sięgnąłem po telefon i słuchawki oraz odłączyłem je od ładowania. Byłem cały obolały i dalej straszliwie zmęczony. Nie czułem mojej nogi. Zaraz, co? Zrzuciłem kołdrę na podłogę i stałem się świadkiem naprawdę makabrycznego widoku. Łóżko wczoraj zdobione pięknym prześcieradłem teraz ociekało krwią. Nie dziwota, że nie czułem swej kończyny dolnej. Jak mogłem czuć coś czego nie było. Został tylko kawałek rozciętej kości oraz poszarpane mięso. Musiałem to jakoś zszyć. Zrobić cokolwiek. Rozejrzałem się po pokoju, którego ściany były umazane krwią i różnymi napisami: „Uważaj komu ufasz", „Koniec się zaczyna" oraz „Ci, których kochałeś nie żyją, mogłeś temu zapobiec, lecz tego nie uczyniłeś", po przeczytaniu ostatniej wiadomości nie mogłem powstrzymać wrzasku. Dopiero wtedy po raz drugi się obudziłem. Pospiesznie upewniłem się, że to wszystko było tylko i wyłącznie złym snem i owszem, miałem uszkodzone odnóże, ale dalej ściśle przymocowane do reszty ciała. W pomieszczeniu nie było również żadnego śladu po krwistordzawych napisach, Wziąłem głęboki wdech i po chwili powietrze opuściło mój organizm przez jamę ustną. Cholera jasna, gdybym tylko był w stanie normalnie zasnąć. Wreszcie wyłączyłem nadal brzęczący budzik, następnie naprawdę odłączyłem urządzenia od ładowania. Odblokowałem smartfon i przez pięć minut grałem w sudoku. Miało mi to niby pomóc, ale nie dało wielce wyczekiwanego rezultatu. Musiałem wstać z łóżka i zacząć szykować się do pracy. Tak jak dnia poprzedniego postanowiłem policzyć od zera do dziesięciu, ale tym razem jeszcze spokojnie delektując się świeżym, wioskowym, czystym powietrzem, o którym w mieście mogłem tylko pomarzyć. Zero, jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć. Po wykonaniu tej czynności zwlokłem się z łoża. Noga nie bolała już tak strasznie, ale i tak wolałem przed wyjściem posmarować ją tą maścią. Mój wzrok powędrował do porzuconych w kącie pokoju rzeczy, które miałem wczoraj ze sobą na wyprawie. Z jakiegoś powodu wszystko, a dokładniej torba z zewnątrz oraz siekiera razem z sierpem były wyczyszczone. Babcia pewnie nie mogła znieść myśli, że nie posprzątam tych przedmiotów i zostawię je do oglądania Roberto. Prawdę mówiąc spanie w pokoju z zakrwawionymi narzędziami nie brzmiało zbyt sympatycznie, ale czy umyte były one dużo lepsze? No nie powiedziałbym, ale w sumie Włoch wiedział, że przebywanie ze mną wiąże się z pewnymi dziwactwami więc nie martwiłem się o to zbytnio. Byłem pewien, że gdy mu wyjawię prawdę o moim byciu fotografem nie będzie taki wystraszony. Jednak chciałem, aby to Rzepicha dowiedziała się jako pierwsza. Strach by było sobie wyobrażać jak długo wypominałaby mi zatajanie tych informacji przed nią gdyby brońcie Bogowie dowiedziała się o tym od kogoś innego. Założyłem słuchawki na szyję, a telefon włożyłem do kieszeni spodni po czym wyszedłem z pokoju zostawiając uchylone drzwi dla piesków i ruszyłem do kuchni. Gdy tylko moja stopa postanęła na parterze uderzyła mnie fala chłodu. O bogowie przenajświętsi, babunia nie żartowała z tym jak zimno dziś miało być. Czułem się jak w środku lutego gdzie maszyny produkowały najwięcej śniegu i najbardziej schładzały świat, a nie na początku maja. Trzęsąc się jak galareta wlazłem do kuchni.
- Cześć babciu – wycedziłem przez szczękające zęby.
- O dzień dobry wnusiu. Czemuś ty taki nie do ubierany jest?! Ostrzegałam, że będzie zimno! – pokręciła głową z dezaprobatą.
- Nie wiedziałem, że aż tak – próbowałem się jakoś tłumaczyć.
- Nieistotne, siadaj, szybko zjesz tosty i się przebierzesz. Powiedz mi lepiej czy w ogóle się wyspałeś – kontynuowała.
- Absolutnie nie, wszystko mnie boli, miałem koszmar gdzie śniło mi się, że odcięto mi nogę, a na ścianach krwią napisane było, że miałem szansę ocalić bliskich, ale tego nie zrobiłem – wyjawiłem.
CZYTASZ
O kwiecie co marne życie plecie
FantasiCo przychodzi wam na myśl gdy słyszycie słowo "śmierć"? Eisheth doskonale wiedział co to zgon, dokładnie tak jak większość ludzi. Nie wiedział jednak jednego, mianowicie, że istnieje coś gorszego od końca, nie miał pojęcia jak szybko się o tym przek...