Rozdział V

18 4 11
                                    

Laibonshi przeciągnął się, ziewając i mlaskając kilka razy. Podparł się na łokciach i usiadł, wciągając powietrze w ciszy i półmroku panującym w namiocie. Po chwili jego wzrok przyzwyczaił się do bladej ciemności i zlustrował wnętrze. Heria spał wciąż głęboko, wtulony w kawałek swojego ubrania, i coś mamrotał przez sen o "niesamowitych krągłościach". Lai uśmiechnął się pod nosem, domyślając się, że młodzikowi zapewne śni się wojowniczka. W końcu Heria miał już dwadzieścia lat, a tamta kobieta mogła być dla niego pierwszą nagą kobietą, jaką widział w życiu.
Ta myśl rozbawiła go, lecz chwilę później spoważniał – uświadomił sobie, że nigdzie nie widać dziewczyn. Zerwał się na równe nogi, chwycił swój kilof leżący obok i podszedł do chłopaka, po czym kilka razy kopnął go w plecy.

— Wstawaj! — rzucił, próbując wyrwać Herię z jego pełnego marzeń snu.

Młodzieniec powoli uniósł powieki, przetarł zaślinione usta i leniwie rozejrzał się po otoczeniu, widząc przed sobą skórzane buty starszego towarzysza. Ziewnął przeciągle, mocno się wyciągnął, a potem usiadł, pocierając zaspane oczy.

— Co się stało? — wymamrotał, drapiąc się po kroczu.
— Nie wiem. Zasnęliśmy, a Nefreyda i ta strażniczka gdzieś zniknęły.

Heria wpatrywał się w niego chwilę, próbując zrozumieć sens jego słów. Podniósł się powoli, po czym dokładnie rozejrzał po wnętrzu namiotu. Faktycznie — były tam tylko ich rzeczy. Przełknął ślinę, zerknął jeszcze raz na towarzysza i sięgnął po swoją szatę, którą narzucił na ramiona.

— Masz rację... może poszły na stronę? — zasugerował, ziewając.

Ale Laia już nie było. Ziewnął ponownie i poprawiając okrycie, wyszedł na zewnątrz. Widok nocnego pejzażu natychmiast go ożywił. Rześkie powietrze rozwiało jego wiecznie potargane włosy, a oczy rozbłysły zachwytem. Zauważył że, jeg nowy towarzysz, spał Uśmiechnął się czule, po czym ruszył kilka kroków w stronę Laiboshiego, który rozglądał się niespokojnie. Poklepał go lekko po ramieniu, powodując, że ten zareagował błyskawicznie, odskakując w tył i unosząc w gotowości swój kilof.

— Zwariowałeś? Nigdy nie podchodź do mnie z tyłu, chyba że masz ochotę wbić się na ostrze! — syknął, wciąż na pół napięty.
— Przestań, dobrze wiesz, że nawet nie umiem tego dobrze używać — zaśmiał się, machając ręką. — Nieważne. Spójrz tylko, jak Muszelka słodko porusza łapkami, jakby śniła o czymś wspaniałym! — zawołał entuzjastycznie, wskazując na zwierzaka, który wyraźnie zareagował na jego donośny głos.

Laiboshi westchnął ciężko, patrząc na przyjaciela z wyraźnym politowaniem. Czasem aż trudno mu było uwierzyć, że ten nierozgarnięty młodzian był jednym z nielicznych, którym udało się dotrzeć na kontynent Nowa Nadzieja. Z każdym jego beztroskim gestem i niepoważnym zachowaniem coraz bardziej zastanawiał się, jakim cudem to właśnie jemu los pozwolił przejść tak wymagającą próbę.

— Teraz już wiem, dlaczego nie masz dziewczyny — rzucił, kręcąc głową z lekkim uśmiechem. — Zachowujesz się, jakbyś dalej miał piętnaście lat.
— Hmmm... — nawigator podrapał się po małym, ledwo widocznym pod nosem, blond wąsiku i wzruszył ramionami. — Może i masz rację. Ale ja w twoim wieku zwiedzałem już inne kontynenty. A ty? — zapytał z wyzwaniem w głosie.

Lai poczuł nagły ucisk w piersi i mimowolnie zacisnął dłoń na rękojeści swojej górniczej broni. W jego umyśle niczym błysk pojawiły się wspomnienia. Jedne wyblakłe, inne bolesne, które zazwyczaj starał się tłumić. Każdy nosił w sobie jakiś ciężar przeszłości. Dobre lub złe. Zazwyczaj los stawiał na tę drugą szalę, i tak dla wielu, jak i dla niego, wspomnienia te były zestawem obrazów, do których nie chciał wracać. Wiedział jednak, że czasem nie sposób było o nich zapomnieć, zwłaszcza gdy ktoś – świadomie lub nieświadomie – przypominał mu o wszystkim. Odetchnął głęboko i, nie chcąc drążyć tematu, rzucił:

Cykl Szkarłatne Niebo: Krew na PiaskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz