Rozdział 6.

1 1 0
                                    

Urodziny Harper okazały się bardziej huczne, niż mogłam to sobie wyobrazić. Już z daleka słychać było dudnienie basu, które przenikało przez ściany i wypełniało powietrze energią. Gdy tylko przekroczyliśmy próg domu, dostrzegliśmy natłok tańczących, śmiejących się i rozmawiających ludzi, tworzących chaotyczną, ale jednocześnie ekscytującą atmosferę. Zapach potu, alkoholu i palonej trawki odpychał mnie na dziesiątki mil, a mimo to nie mogłam się oprzeć wizji dzikiej zabawy z przyjaciółmi. Moje zmysły były przytłoczone, ale dzięki Michaelowi, który wprowadził mnie w tłum z uśmiechem na twarzy, miałam dobre przeczucia.

- Trzeba się napić i znaleźć Harper - powiedział, podnosząc głos, aby upewnić się, że go słyszę. Następnie chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę tańczących ludzi, przepychając się na drugi koniec domu. Nim się obejrzałam, weszliśmy do kuchni w odcieniach bieli i czerni, gdzie przy stole stała Cleo Anderson, piękna dziewczyna z burzą ciemnych loków na głowie. Miała na sobie czarne spodnie i skąpy różowy top, który idealnie podkreślał jej sylwetkę. Przełknęłam ślinę, czując gulę w gardle, i skarciłam się w myślach za uczucie zazdrości, jakie poczułam.

- Hej, Cleo! - Mike puścił moją rękę, by mocno przytulić dziewczynę, która szeroko się uśmiechnęła na nasz widok.

- Cudownie was widzieć - powiedziała, odklejając się od Michaela i przenosząc swoje niebieskie tęczówki na mnie. - Rose, cześć. - Ucałowała mnie w policzek i przeleciała spojrzeniem po moim ubraniu. - Jaka śliczna! Gdzie ją kupiłaś? - Zapytała, chwytając jedną z falbanek mojej bluzki w swoje smukłe palce. - Cudowna! - Zachwycała się, na co nerwowo się zaśmiałam.

- Prezent od mamy. Nie mam pojęcia, gdzie ją dorwała.

- Kevin kazał mi cię pilnować - oznajmił Mike, na co Cleo od razu przewróciła oczami.

- Kevin niech martwi się o swoją dupę - burknęła, zaplatając ręce pod biustem.

- Powiedziałem, że będę miał na ciebie oko.

- Ty na mnie? - Parsknęła śmiechem. - Już mógł poprosić o to Rose, ty zawsze kończysz najgorzej z naszej trójki.

- Ja się po prostu potrafię bawić - zaznaczył, sięgając po butelkę wódki i kieliszki, które leżały na stole. Razem z Cleo wymieniłyśmy znaczące spojrzenia, próbując się nie zaśmiać, a blondyn podał nam po shocie. Następnie każda z nas chwyciła plastikowy kubeczek z jakimś napojem.

- Zdrowie jubilatki! - powiedział i, nie czekając na nas, wypił alkohol, a następnie przepił go dużym łykiem nektaru pomarańczowego. - A tak w ogóle, gdzie jest Harper? - zapytał, gdy obie z lokowatą przechyliłyśmy kieliszki.

Połknęłam ostrą ciecz, czując, jak moje gardło i przełyk palą mnie żywym ogniem, a następnie szybko popiłam wódkę dużą ilością soku. Cleo potrząsnęła głową, krzywiąc się od smaku wódki, i wskazała ręką w przestrzeń obok.

- Tam! - podążyłyśmy wzrokiem za jej gestem, by dostrzec Harper tańczącą w rytm muzyki. Mike bez zbędnego gadania złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę pięknej blondynki.

- Sto lat, Harper! Spełnienia marzeń! - wykrzyczał, gdy byliśmy obok. Teraz mogłam dokładniej przyjrzeć się dziewczynie. Jej włosy miały chłodny platynowy blond, a ułożone w delikatne loki sięgały do ramion, co dodawało jej lekkości i sprawiało, że wyglądała jak zjawiskowa nimfa. Delikatny makijaż podkreślał wystające kości policzkowe i piękne, duże oczy, których kolor wręcz hipnotyzował. Szare tęczówki błyszczały, wpatrzone w Michaela, a wachlarz sztucznych rzęs zalotnie muskał powietrze, sprawiając, że jej spojrzenie było jeszcze bardziej magnetyczne.

My shadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz