Na niebie pomalowanym czarnymi smugami, widocznie zarysowywał się księżyc wygięty w rogalik. Deszcz zacinał, stukając głośno o szyby mijanych budynków. Ludzie smacznie spali w ciepłych domach, a ja szłam chodnikiem przemoknięta, aż do ostatniej suchej nitki. Już nawet nie próbowałam z tym walczyć, jedyne, o czym marzyłam to zmyć z siebie dzisiejszy wieczór i zwinąć się w kłębek pod kocem.
Kocham moją pracę, lecz czasami daje się we znaki. Szczególnie jeśli zaczepiają Cię pijani, namolni faceci.
No cóż, chciałaś być barmanką to masz. Chociaż starczy na czynsz i studia. Ba! Nawet możesz na spokojnie sobie odłożyć część wypłaty.
Przekręciłam klucz. W drzwiach od razu powitał mnie mój kot.
- Chociaż ktoś za mną czeka. - zażartowałam ponuro. Zrzuciłam buty i odwiesiłam płaszcz. Zwierzak ocierał się o moje nogi, sprawiając, że niemal się o niego nie potknęłam.
Czym prędzej ruszyłam do łazienki. Ciepła woda zmywała ze mnie troski dzisiejszego dnia i przyniosła niesamowicie, miłe uczucie. Dobre kilkanaście minut zajęło mi ogarnięcie się do snu, aż w końcu znalazłam się w miejscu, o którym marzyłam od kilku godzin.
Westchnęłam, pomimo zmęczenia nie mogłam zasnąć. Kręciłam się z boku na bok, lecz to nie pomagało. Spojrzałam na zegarek, który uświadomił mnie, że do rana jeszcze daleko.
Przeklęłam w duchu. Postanowiłam wstać, a na swoją piżamę z krótkim rękawem zarzuciłam bluzę. Usiadłam przy biurku, a mój kot od razu skoczył obok, żeby dotrzymać mi towarzystwa. Włączyłam radio, bo nie lubię kompletnej ciszy, gdy jestem sama. Sięgnęłam po szkicownik i zaczęłam rysować.
Akurat leciał program o legendach miejskich. Nie będę ukrywać, ale bardzo lubię tę tematykę. Szkicując wyimaginowany krajobraz, słuchałam audycji o szalonym mordercy, który wycinał swoim ofiarą uśmiechy.
- Co za psychol. - prychnęłam, kręcąc głową.
- I w tym miejscu zakończymy nasz program. - przerwał prowadzący. - Miejcie się na baczności, ponieważ według doniesień sprawca nie został jeszcze złapany!
- Oh, Aleks. Przecież to tylko legenda. - zaśmiał się drugi prowadzący.
- Może i racja, lecz każda historia ma w sobie ziarenko prawdy. Trzymajcie się i słyszymy się już w następnym odcinku! Był z wami...
Wyłączyłam radio w połowie zdania. Również w tym momencie kończąc swoją pracę. Ziewnęłam i przeciągnęłam się, gdy nagle zwierzak leżący obok najeżył swoją sierść. Delikatnie zaczął, burczeć patrząc, w jeden punkt za mną.
- Co Brygida? Co zauważyłaś? - zapytałam, odwracając się w stronę drzwi balkonowych. Nic tam jednak nie dostrzegłam, oprócz jasno świecącego księżyca. Przewróciłam oczami. - Oj głuptasie.
Wstałam, aby zasłonić zasłony do końca, lecz dostrzegłam na zewnątrz coś co mnie zainteresowało. Na parkingu w deszczu stała zakapturzona postać. Spojrzałam na zegarek, który wzkazywał trzecią w nocy.
- Cholerny creep. - szepnełam pod nosem, po czym wróciłam do ciepłego łóżka.
...
Znowu to samo. Od poniedziałku do piątku był ten sam schemat. Jedynie piątek wyrywał się poza jego ramy. To wtedy tak naprawdę mieliśmy niesamowite urwanie głowy. Reszta dni była przeważnie spokojna.
Natomiast dzisiaj, czyli w sam środek tygodnia bar świecił pustkami. Nie licząc dwóch mężczyzn grających w karty przy jednym ze stolików.
Z głośników grała cicha muzyka, światła były delikatnie przygaszone, jedynie to za barem świeciło w pełni. Stałam tam, wycierając szmatką szkło, niecierpliwe czekając na koniec zmiany. Każda minuta dłużyła się niesamowicie. Podniosłam szklankę, żeby spojrzeć na nią pod światło, lecz nie dostrzegłam żadnej smugi. Perfekcyjnie.

CZYTASZ
Secrets are meant to be discovered // Eyeless Jack
Fanfiction"Serce czasem wybiera najciemniejsze z miejsc, by szukać w nim światła."