ɪɪɪ. 𝘑𝘦𝘨𝘰 𝘳𝘶𝘤𝘩, 𝘮𝘰𝘫𝘢 𝘳𝘰𝘭𝘢

19 2 12
                                    


Stałam przed lustrem w łazience, starając się nie wyjechać konturówką poza zarys ust. Był już późny wieczór. Wpatrywałam się w swoje odbicie, myśląc co dalej. Po raz kolejny czekałam, zastanawiając się, czy Jack przyjdzie. Spojrzałam sobie w oczy, z rzęsami podkreślonymi mascarą, która oprócz ich wydłużenia zdawała się dodać spojrzeniu głębi, nadając mu miękki, subtelny charakter. Zrezygnowałam z ciężkich kosmetyków. Zresztą rzadko po nie sięgam, na mojej delikatnej buzi wyglądają przytłaczająco. Stałam tak, dalej gapiąc się w lustro. Głupio przyznać przed samą sobą, że znowu poczuje to ukłucie zawodu, gdy się nie pojawi.

Przeczesałam ręką moje falowane włosy. Ciężko westchnęłam, zdając sobie sprawę z tego, co wyprawiam. To już trzeci wieczór, gdy przygotowuje się, nie wiedząc, czy Jack faktycznie się zjawi. Nagle naszła mnie myśl, że to będzie jego ostatnia szansa.

- Nie mogę tak siedzieć w nieskończoność i czekać na kogoś, kto przychodzi i znika, jak mu się podoba. - pomyślałam z determinacją. Jakoś umyka mi fakt, że to dalej obcy facet w granatowej masce, o którym wiem tylko jak ma na imię. 

Był obcym, tajemniczym mężczyzną, którego twarzy nigdy nie widziałam. To, że mógłby być niebezpieczny, pojawiło się w mojej głowie dopiero teraz, plącząc się z najgorszymi scenariuszami rodem z najstraszniejszych horrorów.

A mimo to... coś w nim mnie przyciągało. Jego głos, sposób, w jaki na mnie patrzył - przynajmniej tak mi się wydawało. Zauroczyłam się w nim, nawet nie wiedząc, jak wygląda. To było niemądre. 

- Co, jeśli to tylko moja wyobraźnia? Może widzę w nim coś, czego tam nie ma? - zastanawiałam się.

Przez chwilę czułam złość na samą siebie. Przecież rozsądek mówił jasno – Jack mógł mi zrobić krzywdę. Był obcy, dosłownie i w przenośni. Jego obecność budziła tyle samo pytań, co lęku. Ale serce - to głupie serce - uparcie przypominało o każdej chwili, choć było ich niewiele, gdy byłam w jego towarzystwie. 

- W co ja się wpakowałam? - szepnęłam do swojego odbicia, jakbym szukała u niego odpowiedzi. Ale jedyne, co zobaczyłam, to dziewczynę, która nie była pewna, czy to, co czuje, to fascynacja, czy złudzenie.

Wyprostowałam się, spojrzałam na swoje odbicie z odrobiną stanowczości, którą dawno powinnam poczuć. - Robię to na własną odpowiedzialność. Już za późno żeby się z tego wycofać. Chociaż... napiszę może do Ani, czy nie chcę mi potowarzyszyć wieczorem. - postanowiłam, czując, jak nastrój zaczyna się zmieniać.

Wzięłam głęboki oddech, rzucając sobie ostatnie spojrzenie w lustrze.

- To ostatni raz, Jack. - szepnęłam sama do siebie i opuściłam łazienkę, gotowa na wieczór, który, w zależności od jego decyzji, będzie miał albo swój ciąg dalszy, albo koniec.

Udałam się do salonu, wystukując SMS do Anny, o treści ,, Hej, jakie plany na dziś?''. Poczułam intensywne, lecz atrakcyjne męskie perfumy. Podniosłam wzrok znad telefonu.

Na kanapie siedział Jack, głaszcząc, leżąca na jego kolanach Brygidę. Podniósł na mnie wzrok, czekając cierpliwie. Na moich ustach samoistnie pojawił się delikatny uśmiech. Kątem oka zauważyłam, że w wazonie stały inne, lecz tak samo piękne jak poprzednie, świeże kwiaty. Oczywiście w kolorze granatu i bieli.

- Cześć Mel.

- Hej.

Jego głowa była pochylona w moją stronę, tak jakby lustrował mnie od góry do dołu. Miałam na sobie prostą, szarą spódniczkę, która ledwie sięgała kolan, i czarny golf otulający moją szyję. Wpatrywał się tak długo i uważnie, że czułam się, jakbym stała przed nim naga, mimo warstw materiału okrywających moje ciało. Jego ukryty wzrok zdawał się przenikać przez tkaninę, zdzierając ją z każdego fałszywego poczucia bezpieczeństwa, jakie mogła mi dawać.

Secrets are meant to be discovered // Eyeless JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz