ᴠ.𝘞 𝘣𝘭𝘢𝘴𝘬𝘶 𝘯𝘰𝘤𝘺

9 1 0
                                    

Było już wieczór, lecz nie był to na tyle mocny argument, abym zrezygnowała z wypicia kawy. Jak coś się kocha trudno jest odpuścić, prawda?

Stoję przy blacie, wsypując kolejną łyżeczkę zmielonych ziaren do ulubionego kubka. Ciche uderzenia łyżeczki o ceramikę dziwnie współgrały z ciszą panującą w domu.

Za oknem rozciągał się listopadowy mrok, przez który przedzierały się gęste chmury zapowiadające opady śniegu. Zamiast ponurej szarugi, świat spowijała delikatna mgła, miękko otulająca drzewa i latarnie, niczym koc. Niebo zdawało się mieć mieszające się ze sobą odcienie niebieskiego. Gałęzie drzew, już niemal zupełnie nagie, wyglądały jak czarne, kościste dłonie wyciągające się ku niebu. Stały nieruchomo, jakby zamarły w bezruchu, a liście, które zdążyły opaść, tworzyły na ziemi złoto-brązową mozaikę, którą spadające śnieżynki z trudem próbowały zakryć.

W oddali światła miasta zdawały się migotać łagodnie przez mgłę, przypominając rozproszone gwiazdy na ziemi. Wieczór ten był naprawdę spokojny, niemal sielski, wypełniony cichym oddechem natury przygotowującej się do zimowego snu.

Podniosłam czajnik i powoli zalałam kawę gorącą wodą. Para uniosła się z kubka, roztaczając wokół znajomy, uspokajający aromat. Wzięłam głęboki oddech, czując, jak zapach lekko pieści moje zmysły. Oparłam się o blat, wsłuchując w ciszę. Na zewnątrz nawet wiatr, nie raczył się jej przerwać. Przez chwilę po prostu stałam, ogrzewając dłonie ciepłem kubka i patrząc przez okno. Końcówka listopada, a świat rozpieszcza nas śniegiem. Od razu rozmarzyłam się nad obrazem białego grudnia. Byłam tak pochłonięta swoimi myślami, że nawet nie zauważyłam, kiedy ktoś cicho wszedł do pomieszczenia.

Nagle poczułam na ramionach miękki i znajomy materiał. Towarzyszyło mu również ciepło silnych, męskich dłoni. Odwróciłam zaskoczona głowę, a moim oczom ukazał się Jack. Jak zawsze nie zdradzał żadnych emocji, ani myśli. Materiał mojego płaszcza otulił mnie miękko, a jego bliskość na moment mnie sparaliżowała. Jack zabrał ręce, ich dotyk był delikatny. Kiedy odsunął się, poczułam, jak płaszcz zaczyna się ześlizgiwać, i instynktownie złapałam jego krawędź, aby nie opadł. Wciąż czułam na ramionach ciepło tam, gdzie chwilę wcześniej były jego dłonie.

- Ubierz się ciepło. - rzucił.

- Dobrze, ale powiedz mi jedno. Jak ty wchodzisz skoro drzwi zawsze są zamknięte ? - spytałam, lustrując go uważnie.

Jack stał niewzruszony. Jego sylwetka wyraźnie rysowała się na tle ciepłego światła w kuchni. Miał na sobie długi, czarny płaszcz, który sięgał niemal do połowy łydek. Materiał połyskiwał delikatnie w blasku lampy, jakby jeszcze nosił na sobie wilgoć listopadowej mgły. Jego ramiona wydawały się szersze, a cała postawa bardziej pewna, przez sposób, w jaki płaszcz układał się na nim, co zauważyłam już przy pierwszym spotkaniu. Na nogach miał ciężkie, skórzane glany, które mimo swojej masywności poruszały się niemal bezszelestnie.

- Mam swoje sposoby. - zmarszczyłam brwi. Mój wyraz twarzy chyba zdradził niedowierzanie, bo od razu dodał - No dobra, nie każ mi na siebie czekać i naprawdę ubierz się ciepło. - ostatnie słowa powiedział z czułym naciskiem, po czym udał się w stronę korytarza.

- Co ja wyprawiam? - spytałam siebie w myślach, kręcąc głową z uśmiechem na twarzy. Niechętnie odłożyłam kubek z nieruszonym napojem. Będąc już w korytarzu wsunęłam buty i zarzuciłam szal na szyję. Jack stał tam, z dłoniami schowanymi w kieszeniach, nie spuszczając ze mnie wzroku. Jego obecność wypełniała cały pokój - cicha i nieinwazyjna, ale taka intensywna. Spojrzałam na niego wyczekująco. Zamiast odpowiedzi, Jack tylko lekko kiwnął głową w kierunku drzwi i wyciągnął w moim kierunku dłoń.

Secrets are meant to be discovered // Eyeless JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz