ɪɪ. 𝘜𝘳𝘰𝘬 𝘵𝘢𝘫𝘦𝘮𝘯𝘪𝘤𝘺

34 2 4
                                    

Sobota wieczór, mieszkanie wypełnione jest zapachem przypraw korzennych i cynamonu. Stałam przy blacie, przygotowując składniki na jedną z najbardziej jesiennych rzeczy, mianowicie - cynamonki. Podgłosiłam muzykę, która leciała z głośnika, tym samym próbując stłamsić namolne myśli, targające moim umysłem w ciągu ostatnich dni. Wspomnienie  spotkania z mężczyzną w granatowej masce nie dawało mi spokoju, a minęło od niego już trzy dni. W dodatku przez opowieści Anny chyba nabawiłam się jakieś paranoi, ponieważ przez cały pobyt w kuchni miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.

...


- Cóż mnie chyba już niewiele może zdziwić. - powiedział Martin, dopalając papierosa, patrząc w dal. Nagle zmarszczył brwi. - Ale skalpel? Po co mu do chuja skalpel?

Przebywaliśmy na tyłach budynku, korzystając z przerwy. Natomiast Anna została w środku przez chwilę dzielnie nas zastępując. Panował dzisiaj nieznośny ruch, a o dziwo był to czwartek. Dlatego pomimo zimna woleliśmy zostać na dworze tak długo, jak to możliwe.

- No właśnie! Przechodził obok mnie, coś mu wypadło, a jak się schyliłam, żeby to podnieść... okazało się, że to skalpel. Nie wiem, strasznie dziwne. W dodatku ta jego maska...

Zaciągnęłam się, a mentolowy dym delikatnie opatulił moje płuca. Z reguły jestem osobą niepalącą, ale zdarza mi się popalać, gdy dopada mnie stres. Martin intensywnie nad czymś myślał. Spojrzał w moją stronę i zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.

- Oddałaś mu go?

- No tak.

- Może to lekarz? Albo student medycyny. Oni czasami noszą dziwne rzeczy w kieszeniach.

- Prędzej student, nie wyglądał mi na lekarza. W dodatku o tej godzinie? To mogłoby pasować do studenta wracającego z dodatkowej pracy albo z imprezy. Nie wiem, ale jak myślę o nim mam wrażenie, że za tym wszystkim stoi coś więcej.

Chłopak uniósł jedną brew, zerkając na mnie, sugerując, abym dokończyła swoją myśl.

- Czułam, że było w nim coś... no po prostu coś więcej. Nie umiem tego opisać. Mimo że nie widziałam jego twarzy, zdawał się... intrygujący. Zupełnie jakby wiedział coś, czego ja nie wiem. Jednym słowem zafascynował mnie.

Martin pokręcił głową, śmiejąc się. Spojrzał na mnie z politowaniem.

- No tak, kobiety przecież uwielbiają tylko dwie rzeczy. - zgasił papierosa, wrzucając go do popielniczki - Bad boyów i tajemniczych facetów. Nic pomiędzy.

- Sama nie wiem. - zachichotałam na jego uwagę i wzruszyłam ramionami. - Może trochę. Ale czasem właśnie taki dreszczyk jest... pociągający.

...

Wyparłam to wspomnienie i z powrotem skupiłam się na pieczeniu.

Spotify włączył "September" od Earth i Wind&Fire, rytmiczna melodia doskonale wkomponowała się w moje zajęcie. Delikatnie uśmiechnęłam się, odgarniając niesforny kosmyk włosów, który uciekł z mojego niedbałego koka. Zanurzyłam dłonie w mące, tworząc lekki bałagan wokół siebie, a zapach przypraw korzennych unosił się w powietrzu, mieszając się z aromatem roztopionego masła. Śpiewałam, nie szczędząc słuchu sąsiadów. Brygida biegała wokół, z ciekawością eksplorując każdy zakamarek kuchni, którą przecież dobrze znała. Co chwilę przystawała, by z zainteresowaniem obserwować, jak pracuje, a czasem podchodziła, tylko po to, aby leniwie rozłożyć się na kafelkowej podłodze tuż przy mojej nodze. Podrygując w rytm muzyki, dodaje do miski cynamon i brązowy cukier, sprawiając, że każdy z ruchów wydawał się pełny pasji i swobody.

Secrets are meant to be discovered // Eyeless JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz