Prolog

7 1 0
                                    

Czasami Wiktoria myślała, że mieszkanie, w którym żyła, jest żywym organizmem. Oddychało, wstrzymywało oddech, a czasami wydawało dźwięki, które były jak bicie serca. Znała każdy jego odgłos: skrzypienie starych desek, echo kroków rozbrzmiewające w ciszy, ciche brzęczenie lampy w korytarzu. Było jej schronieniem i pułapką jednocześnie – miejscem, które dawało jej dach nad głową, ale też skrywało w sobie cienie, przed którymi nie mogła uciec.

Każdego dnia, gdy wracała ze szkoły, czuła, że przekracza granicę między dwoma światami. Po jednej stronie była codzienność, lekcje, szkolne korytarze pełne śmiechu i rozmów, świat, który czasami wydawał się odległy i nierealny. Po drugiej stronie – jej pokój, za ścianą głosy rodziców, które z każdą chwilą rosły, aż w końcu przeobrażały się w burzę. Ich słowa odbijały się echem, rozbijały o ściany, a ona trwała pośrodku tego wszystkiego, jakby była tylko cieniem, jakby jej istnienie nie miało znaczenia.

Nie pamiętała, kiedy dokładnie zaczęły się te kłótnie. Może były zawsze, tylko wcześniej były cichsze, a ona była za mała, by je usłyszeć. Może dorastała, a wraz z nią rósł jej strach. Były dni, kiedy chciała się po prostu rozpłynąć, zniknąć, zniknąć z mieszkania, szkoły, z każdej chwili, w której czuła się samotna.

Jednak nie mogła uciec. Każdy poranek zaczynał się od cichego życzenia, by dzień minął inaczej – ale każde popołudnie kończyło się tą samą ciszą i mrokiem. Dla Wiktorii świat zaczął przypominać obraz bez barw, który patrzy na nią pustym spojrzeniem i w którym nie mogła znaleźć siebie.

W głębi serca wiedziała, że wszystko kiedyś się skończy. Wiedziała, że coś musi się zmienić, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym jej życie wyrwie się z tej klatki. Tylko że tego dnia jeszcze nie było, a ona, dzień po dniu, pozostawała tu, słuchając głosów, które wgryzały się w ściany jak ciernie, tworząc blizny, których nikt poza nią nie widział.

Kiedyś ktoś jej powiedział, że samotność jest jak szept – zaczyna cicho, niemal niedosłyszalnie, ale im bardziej próbujesz ją ignorować, tym głośniejsza się staje. Wiktoria nauczyła się słuchać tego szeptu. Czasem czuła, że to jedyny głos, który naprawdę mówi do niej, nie obok niej. 

Ten powalony światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz