Rozdział 1

28 0 0
                                    




31 października

Halloweenowa impreza organizowana przez  Cartera Davis'a,  była jedną z największych corocznych imprez, na którą wyczekiwał dosłownie każdy. Mnie osobiście nie interesowała ani trochę, jednak postanowiłem w tym roku zagościć na niej, i dowiedzieć się co takiego jest w tej imprezie, o której tak wszyscy w kółko rozmawiali.

Na twarzy miałem namalowane białe kontury czaszki – nie za dużo, ale wystarczająco, by przyciągnąć uwagę, której i tak unikałem za wszelką cenę. Dlaczego akurat to? Może chciałem tym wykazać tajemniczość, która we mnie przesiadywała, a może po prostu wybrałem najłatwiejszy z możliwych kostiumów. Kto wie. Zastanawiałem się, jak to wygląda w oczach innych, ale kiedy spojrzałem w lustro, zauważyłem, że całość podkreślała moje rysy twarzy.

Założyłem na siebie czarną skórzaną kurtkę, idealnie dobraną na jesienną pogodę, oddając przy tym dokładny klimat dzisiejszego wieczoru. Wyszedłem z domu, czując chłód nocnego powietrza. To była jedna z tych chłodnych, ale przyjemnych nocy, które zwiastują nadchodzącą zimę. Miejsce imprezy nie było daleko, więc po kilku minutach spaceru dotarłem pod drzwi, które prowadziły do jednej z większych imprez w roku – Halloweenowej zabawy, której temat był znany chyba każdemu.

Na widok tłumu podekscytowanych osób,  wchodzących do sali poczułem coś dziwnego – jakby coś niezauważalnego wzbierało się w powietrzu. Zwykle unikałem takich wydarzeń, ale tej nocy coś mnie pchnęło, by tam być. Może po prostu chciałem zobaczyć, co się dzieje za tymi maskami, co kryje się w tych wszystkich twarzach.

Kiedy przekroczyłem próg sali, tłum przebierańców wydał się dziwnie żywy. Ich zbyt głośne śmiechy, przesadzone gesty, energia, która była zbyt nachalna, jakby wykrzykiwana w twarz... Coś w tej atmosferze nie grało. Poczułem narastające napięcie w ciele, które stawało się coraz bardziej nieprzyjemne. Z początku myślałem, że to tylko zmęczenie, ale im dłużej patrzyłem, tym bardziej miałem wrażenie, że coś niepokojącego krąży w powietrzu. Było za głośno. Za tłoczno. Za... intensywnie. Dźwięki w mojej głowie zaczęły się rozmywać, jakby nie chciały mi dać spokoju.

Podszedłem do stolika, gdzie stała Vanessa- moja przyjaciółka, przebrana za postać z bajki- Meridę Waleczną, jej opadające kasztanowe loki idealnie wpasowały się w kanon wybranej przez nią postaci. W całym chaosie była jedynym punktem, do którego mogłem się przyczepić. Uśmiechała się szeroko.

– Cześć! – rzuciła, witając mnie entuzjastycznie. Wpadłeś! Jak ci się podoba?

Spojrzałem na nią z lekkim zmęczeniem, choć na moment zdołała mnie rozproszyć. Zawsze była tą, która cieszyła się każdą chwilą, bez względu na to, co się działo. Czułem, jak jej radość powoli zaczyna mnie zarażać, jakby otulała mnie ciepłem w tym zimnym tłumie. Ale zaraz potem wrócił ten natrętny hałas, ten niepokój, który szarpał moją uwagę.

– Wiesz, że nie przepadam za tymi imprezami... – odpowiedziałem, spoglądając w tłum. Vanessa wzruszyła ramionami, jakby to było coś oczywistego.

– Słuchaj, Halloween to jedyny dzień, kiedy można się naprawdę wyszaleć. Naprawdę nie będziesz żałować, że tu przyszedłeś, zaczekaj przy scenie, zaraz będzie konkurs! – dodała, wskazując w stronę dużej sceny, gdzie zaczynały się przygotowania do głównej atrakcji.

Konkurs przebrań. To właśnie miałem na myśli, kiedy postanowiłem tu przyjść. Ale teraz, im dłużej tam stałem, tym bardziej wątpiłem. Głośna muzyka i przesadny entuzjazm nie pasowały do mnie całkowicie. Miałem dość tego hałasu. Kiedy zbliżyłem się do sceny, słychać było, jak każdy szykuje się do zaprezentowania swoich kostiumów. Ktoś krzyczał, inni śmiali się, robili zdjęcia. Moje poczucie niezręczności rosło z każdą chwilą.

Ktoś z nas jest mordercąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz