Zacisnął dłonie tak mocno, że paznokcie zaczęły mu się boleśnie wbijać w skórę.
Bez zastanowienia pchnął duże drewniane drzwi, właściwie to chciał je kopnąć ale powstrzymał się od tego.
– Lepiej mów gdzie jest Avery po dobroci, inaczej poćwiartuje cię na tak drobne kawałeczki, że nawet twoja matka cię nie pozna – warknął. Złapał Nerilliego za kołnierz podnosząc go z krzesła na którym krawiec siedział. Nie zwrócił uwagi na pozostałe dwie osoby w pomieszczeniu. Nie obchodziło go, przynajmniej w tej chwili.
Jego wzrok, ociekający wściekłością był zwrócony w stronę krawca. Jego zielone oczy wręcz lśniały czystą furią. Chwycił kołnierz mocniej.
– Gadaj w tej chwili szmato! – Krzyknął ponownie, rzucając Neriego z powrotem na krzesło. Ten upadł na nie prawie się przewracając. Był zaskoczony wkroczeniem Nathana na salę.
Uczeń Zwiadowcy nie hamował się, nie tym razem. Kopnął go w brzuch przewracając go razem z krzesłem na ziemię. Nerillie zakrztusił się na chwilę własną ślinom upadając plecami na ziemię. Drewno oparcia wbiło się w jego plecy delikatnie, wywołując kaszel.Nathan kucnął obok niego ponownie chwytając go za kołnierz.
– Gadaj. – powiedział ciszej, groźniej.
– Nathan błagam... – Gilan wszedł zanim spanikowany. Położył mu rękę na ramieniu aby go uspokoić. – Nie możesz tak robić.
– Odwal się Zwiadowco! – chłopak odepchnął go. – Ten kretyn jest wszystkiemu winny!
– Nathan nie możesz wchodzić do zamku od tak! – Gilan ponownie spróbował go uspokoić. – Tym bardziej jeśli robisz tyle hałasu i istną rozróbę.
– Daj mi go zabić to wrócę do chatki!
– Młodzieńcze – Trzeci głos wtrącił się do rozmowy. Rozwścieczony wzrok Nathana zwrócił się w jego stronę. Był to starszy mężczyzna, na oko czterdziesto letni o siwiejących włosach. Odchrząknął znacząco i podszedł do chłopaka łapiąc go za nadgarstek dłoni, w której trzymał kołnierz krawca. Przez silny uścisk Nathan musiał wstać. Stanął na przeciwko wyższego krzywiąc się lekko z bólu uścisku. – Teraz jak widzisz, trwa przesłuchanie pana Nerilliego odnośnie podpalenia jego zakładu krawieckiego, w tym mieszkania. Dlatego proszę o nieprzeszkadz---
– HA! Pytacie tą kłamliwą szuję?! Jesteście tak samo cholernie naiwni jak reszta! To ON jest winny tego podpalenia! Zwiadowco, do diaska pozwól mi go zadźgać! – przerwał mężczyźnie i zwrócił się do swojego mentora.
– To niezgodne z etosem rycerskim atakować nieuzbrojoną osobę, młodzieńcze – Tamten znowu wtrącił najwyraźniej niezadowolony z przerwania mu wypowiedzi.
– A walcie sie i ten wasz zasrany etos! – Nathan w końcu wyrwał się i odskoczył od mężczyzny o żelaznym uścisku.
– Nathan mówisz do Mistrza Szkoły Rycerskiej... – Gilan powiedział zrezygnowany stając za nim.
– Wasza bezużyteczna szkoła rycerska też niech się wali!
– Jeśli można, młodzieńcze – Czwarta osoba, dotychczas jedynie przysłuchująca się ostrej wymianie zdań wstała. Mężczyzna z krótką ciemną brodą na której było widać już przebłyski siwizny podszedł do Nathana. Emanowała od niego aura władzy. – Powinieneś najpierw się uspokoić, a nie wchodzić tutaj bez wcześniejszego pukania czy tym bardziej zapowiedzi. Prawie zniszczyłeś drzwi a zapewniam, że nie masz kosztów na pokrycie ich odnowy. Nie powinieneś także wykrzykiwać nieuzasadnionych oskarżeń, obrażać etosu rycerskiego oraz Mistrza Eringhtona i jego szkoły.
CZYTASZ
Skazaniec - Zwiadowcy fanfiction
FanfictionBył jedynie skazańcem, który pogodził się ze śmiercią. Ale co jeśli przyjaźń ze śmiercią nie jest możliwa? !! Fanfic porusza tematy śmierci, jak i pragnienia śmierci. Jeśli jesteś osobą, która nie lubi tych tematów lub jest na nie wrażliwa - nie czy...