CROW STRIKE

4 1 0
                                    

Opowiadanie zgłoszone do konkursu @grupa_noireplume
"Maskarada czarnych piór"
Całość ma ok 2950 słów.

Aktualizacja: opowiadanie załapało się na podium, dziękuję ogromnie za trzecie miejsce ex aequo jeśli macie ochotę przeczytać, co o mojej pracy napisali jurorzy, zapraszam na wattpadową stronę Grupy.

Miasteczko o którym mowa, czyli Belron Morningdew było wspomniane w opowiadaniu Trucizna, ale "Crow strike" nie ma z nim nic wspólnego.

Aby złapać konkretny vibe, możecie zapuścić muzykę Prince'a (zwanego Symbolem) — polecam Purple Rain, When the doves cry, czy choćby Get off.

TW: raczej nie ma przemocy, tylko trochę humoru, sporo ironii i przekąsu, groteski, podkręcania wąsa, w celu dobicia do granicy cringe'u.

Miasteczko zmęczone letnim upałem oddychało w zwolnionym tempie gorącego, piątkowego popołudnia. Nieduży park oddzielał drewniany kościółek od rynku ścianą naturalnej zieleni. Takie właśnie usytuowanie, trochę w centrum, a trochę na uboczu, zachęcało mieszkańców do odpoczynku na ławkach i leżakach rozstawionych przy fontannie. W koronach starych drzew panowała cisza, przerywana jedynie szelestem zbrązowiałych liści. Wieczór wkradał się powoli pomiędzy wiotkie gałęzie kasztanowca i choć niebo jaśniało barwami zachodzącego słońca, nie było widać kto, lub co, kryło się w tej tajemniczej gęstwinie.

— Kra, kra. — Dało się słyszeć skrzekliwy, przeszywający głos wrony. — Witajcie siostrzyce! — powiedziała już ciszej, wlepiając spojrzenie bystrych czarnych oczu w dwa pozostałe ptaszyska. — Jakie plany na weekend?

— Ciężko stwierdzić — rzekła pierwsza.

— Nie wiem, chyba żadne. Karta płatnicza mi nie działa. Trochę jakby jakiś paraliż, czy coś — wymamrotała druga.

— Przyznacie moje drogie, że ostatnimi czasy zrobiło się strasznie nudno w tym naszym parku — zasugerowała pierwsza.

— Zdecydowanie — przyznała jej rację druga. — Trzeba rozkręcić dramę, najlepiej z błahego powodu.

Trzecia, nowoprzybyła, przeczesała lotki na lśniących skrzydłach. Już miała otworzyć dziób, gdy nad wronimi głowami przestrzeń rozjaśniła listowie złotym snopem światła. Zmaterializował się iskrzący zwitek pergaminu zabezpieczony pomarańczowym kleksem wosku z pieczęcią w kształcie litery W.

— Magiczny Zwój! Od tygodni takiego nie widziałam!

— No, ostatnią taką rolkę wypuścili, kiedy z Platformy usunęli powiadomienia. Niechybnie ogłaszają koniec świata, bo co innego — powiedziała pierwsza.

Druga spoglądała tylko zachwycona na złocistą ozdobną czcionkę i już chciała spytać: „Jacy oni?!", ale głos zabrała trzecia.

— Głupie! To od Księcia Miltona Wróblewskiego! Spójrzcie na sygnaturę!

Wtem z nicości wyłoniły się złote trąbki przyozdobione proporczykami, wydały donośny dźwięk i wtedy dopiero wybrzmiał ciepły tenor lektora.

"Zapraszamy piękne panie na piątkowe balowanie.
Każdą z was niech zdobi szata wybitnego literata.
Wiersze, proza i powieści, nawet takie dziwnej treści.
Książę wszakże szuka żony, lecz zaprasza także wrony.

W starej szopie za kościołem, spiesz się póki miejsc za stołem,
na przyjemne obowiązki.
Będą drinki i przekąski!
O dwudziestej drugiej w lecie, drogę łatwo odnajdziecie.

OPOWIADANIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz