SKRYWANE MOCE

12 2 1
                                    

16+[Komedia/Przygoda/Urban fantasy] Byty paranormalne żyją pośród nas. Tak skryte, że nie wiedzą nic o sobie nawzajem. W dzisiejszych czasach, lawirując pomiędzy śmiertelnikami, zajmują ich całkowicie przyziemne, ludzkie sprawy.
Przygodowa komedia romantyczna w klimacie urban-fanztasy, z główną bohaterką Kasią, Czarownicą pochodzenia kaszubskiego i jej pomagierem, kotem Arturem. W tle szumi morze, wieje wiatr, skrzeczą rybitwy. Czas akcji: Halloween.

Opowiadanie "Skrywane moce" w roku 2023 brało udział w konkursie RIP "Zdarzyło się w Halloween". Udało mi się zdobyć wyróżnienie, z którego jestem strasznie dumna. Poniższy tekst jest wersją odrobinę poprawioną. To opowiadanie i jego kontynuację znajdziecie w książce "Kaszubska Czarownica".

Miłego czytania :)

~~~~

Kolejne jesienne popołudnie, które spędzałam w biurze, nie miało nic wspólnego ze złotą polską jesienią, znaną jedynie z czytanek w szkolnych podręcznikach. Jak to pod koniec października bywa, wiało, lało i nie nastrajało pozytywnie, choć nie bardziej niż zwykle.

Ale lëché wiodro, wiater, deszcz - pomyślałam. [Ale paskudna pogoda, wiatr, deszcz]

Zbieranie grzybów, jarzębiny i kasztanów zaliczyłam już we wrześniu, a spacery w Parku Oliwskim zostawiłam sobie na listopad. W październiku zawsze starałam się wzmocnić odporność przed zimą, wszak latając na miotle w temperaturze poniżej zera, nie sposób się nie przeziębić. Kończyłam właśnie kurację czosnkiem w kapsułkach, bo kto by chciał zadawać się z Czarownicą, nawet lokalną, kaszubską, która straszy czerwonym nosem i gilami do pasa?! No właśnie. Nikt. To nieprofesjonalne.

Patrzyłam na kalendarz.

- Żal imprezować w środku tygodnia. Zabawa krótka, o pierwszej pójdę spać, rano do pracy, a kac będzie mnie prześladował aż do weekendu. A to nieszczescé! [a to pech/nieszczęście]- westchnęłam.

Już dawno zrezygnowałyśmy z dziewczynami z nasiadówek w lesie, przy ognisku i tańców nago na łące, zapalenie pęcherza to jednak bolesna przypadłość.

Noc Walpurgii obchodziłyśmy uroczyście, dmuchając w ogień, a w Noc Świętojańską zatapiałyśmy pannom wianki. Halloween zgodnie z kalendarzem świąt kaszubskich nie odróżniało się od normalnych dni tygodnia. Wprawdzie urządzałyśmy zwykły mały sabat: bibę, dla uczczenia pamięci sióstr Czarownic. Najważniejsza dla zmarłych noc przypadała na Kaszubach dopiero z pierwszego na drugiego listopada.

Tymczasem, w domu czekał wełniany koc i mruczący kot, mogłabym posiedzieć w fotelu z laptopem na kolanach, nakładając proste uroki i klątwy, a dopiero nocą wyjść na imprezę. Może nawet zasłużyłam na określenie #jesieniara. Od rana miałam ogromną ochotę zaszyć się w łóżku i obudzić wiosną, co w sumie nie było u mnie rzadkością.

Chłodne miesiące zawsze oznaczały większą ilość zajęć i wzmożoną pracę.

Zleceń z Trójmiejskiej Centrali przychodziło i tak coraz mniej. A to komuś ziemniaki pleśniały w piwnicy, a to ginęły słoiki z ogórkami, czasami trzeba było przegonić karaluchy ze zsypu, albo napuścić na wrednego sąsiada plagę mrówek. Jeśli były lepsze zadania, dostawał je chyba ktoś po znajomości. Jak na złość, podczas pandemii ludzie powariowali i zaczęli wiązać, gdzie popadnie czerwone wstążki, więc czasami musiałam przejść się po piwnicach i je rozplątać.

Dla zabicia czasu znalazłam sobie porządną robotę, w biurze firmy handlowo usługowej WAMP-PAX. Korzystając z wolnej chwili, zaparzyłam sobie w dzbanku mieszankę zdrowotnych ziółek, patrzyłam na ścianę deszczu za oknem, rozmyślając i mitrężąc cenny czas. Dochodziła piętnasta, kiedy do biura weszły dwie osoby.

OPOWIADANIAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz