Rozdział 7

8 0 0
                                    

Wkońcu obaj dobiegli do reszty chłopców i zaczęli się tłumaczyć.
-tam jednak kamienicy nie będzie, przebudowują ją obok muzearium.-
Oczy wszystkich chłopaków co usłyszeli tą informację rozszerzyły się tak bardzo jakby zaraz im miały oczy wylecieć.
-co?!-
Krzyknął z nie dowierzania Czonakosz.
-tak, mamy plac!-
-JEJJJJ!!!!-
Krzyknęli wszyscy.
-dziś zaraz zebranie, jak spotkacie innych naszych chłopców, to im to przekażcie.-
Powiedział Nemeczek jako dowódca placu broni, co wszyscy się posłuchali i rozbiegli, za to Nemeczek i Boka szli na plac.
-nie mogę się doczekać!! Tak długo czekałem na to!-
Cieszył się Nemeczek.
-też.-
Pomyślał chwilę Ernest i powiedział już z lekkim spokojem.
-Boka?-
-tak?-
-ja nie wiem czy dam radę być dowódcą.-
Zdziwił się Boka.
-jak to nie wiesz?-
-chce na to zasłużyć bardziej.-
-Ale właśnie zasłużyłeś.-
Nemeczek wzdychnął.
-Ale chcę wiedzieć że na pewno na pewno.-
Ernest stanął w miejscu i popatrzył na boke.
Boka również stanął i popatrzył na Nemeczka.
-chce byś ty był dalej dowódcą.-
-ja?!-
Zdziwił się chłopak.
-tak.-
-Ty zasłużyłeś na ten stopień, nie ja.-
Odwrócił się Boka i zaczął powoli iść.
-to rozkaz.-
Boka ponownie stanął w miejscu i się odwrócił.
-Ale ty jesteś uparty, a jak ja ci powiem że ja nie chcę być dowódcą, hmm?-
-to rozkaz.-
Uśmiechnął się lekko Nemeczek.
-Ale ty jesteś..-
Zmrużył Boka oczy i się również uśmiechnął lekko.
-dobra cho.-
I zaczęli ponownie razem iść na plac.
Gdy wkońcu dotarli było z parę osób ale z czasem pojawiało się coraz więcej.
Każdy wiedział że będzie jakieś zebranie, więc usiedli tam gdzie zawsze były zebrania, stał Boka i Nemeczek.
I zaczęli rozmawiać, po czasie Nemeczek chciał coś ogłosić.
-chciałbym by Boka był dowódcą.
Każdy zaczął się dziwić.
Boka już nie miał co powiedzieć bo Nemeczek powiedział „to rozkaz"
-ale dlaczego?-
Spytał Czonakosz.
-nie zasłużyłem.-
Zrobiło się wielkie zamieszanie bo każdy inny myślał inaczej.
-zasłużyłeś!.-
Powiedział barabasz.
-nie czuję się jakbym serio zasłużył, więc chciał bym moje dowództwo oddać Boce, ja poprostu jeszcze nie wiem jak być dowódcą.-
-Boka powiedz coś!.-
Powiedział Weiss.
-nie mogę, powiedział „to rozkaz"-
-ale Nemeczek, zasłużyłeś, a to że nie wiesz jak być dowódcą to z czasem się dowiesz-
-to rozkaz.-
Wszyscy zamilkli.
-a ty jesteś...-
Szepnął Boka i kiwał głową.
-więc od dziś Boka jest dowódcą, ale jedna prośba nie chce byś szeregowcem.-
-za to że nie chcesz być dowódcą będziesz.-
Zażartował Boka.
-ej!?!-
Zmarszczył brwi Nemeczek.
-nie no żartuje, będziesz zastępca dowódcy.-
-lepiej.-
Odpowiedział Nemeczek, wie że Boka zawsze jest obecny i nie będę musiał dowodzić.
-A kogo ja tu widzę, Nemeczek, ten mały.-
Wstanął z krzesła zdziwiony Słowak i zmrużył oczy w nie dowierzaniu.
-dzień dobry.-
Powiedział Nemeczek uśmiechając się.
-dobry dobry, ty przypadkiem nie żyłeś?-
-żyje, po prostu wtedy zemdlał.-
Powiedział Boka.
-to miło Cię widzieć!-
Uśmiechnął się Słowak.

Chłopcy z placu broni   2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz