Mama Nemeczka wkoncu zdecydowała, i dziś Nemeczek miał iść do szkoły, cieszył się bo spotka swych przyjaciół.
Żegnał się z mamą i sąsiadką która przyjaźni się z jego mamą i właśnie u nich była w domu, był już ubrany, zjadł śniadanie i ubierał buty, starał się je ubrać tak szybko jak może bo właśnie przytrzymywał sobie kaszel, gdy ubrał buty wyszedł z domu jeszcze raz żegnając się z mamą i sąsiadką.
Zadowolony szedł do szkoły, z szerokim uśmiechem.
Po drodze spotkał Czonakosza który zdziwił się gdy zobaczył Nemeczka idącego do szkoły.
Ernest po kaszlał chwilę ale starał się najmniej kaszleć.
-hej Czonakosz.-
-hej Nemeczek, co ty tu?.-
-idę do szkoły.-
-już? Zdrowy jesteś?-
-tak.-
I właśnie gdy Nemeczek powiedział „Tak" to kaszlnął,
-widać.-
-dobra czasami po kaszle chwilę ale przejdzie.-
-no ja mam taką nadzieję.-
I obaj poszli do szkoły rozmawiając przy tym, gdy dotarli do szkoły każdy był zdziwiony gdy ujrzał Nemeczka w szkole.
-już przyszedłeś? Mama ci pozwoliła?-
Boka wolał się upewnić.
-tak no pozwoliła.-
Odpowiedział Nemeczek.
Gdy inni dotarli do szkoły byli szczęśliwi widokiem Nemeczka, pytali się co u niego, jak się czuję.
Na pierwszej lekcji, z profesorem Racem, profesor był szczęśliwy gdy zobaczył Nemeczka, rzadko u niego można była zobaczyć uśmiech, bardzo rzadko.
Ale to jest pewne ze profesor Rac przejmuje się swoimi uczniami, i chce dla nich jak najlepiej.
Choć uśmiech na twarzy najbardziej poważnego nauczyciela zawsze szokował innych.
Lekcja mijała dość przyjemnie, profesor zrobił luźniejszą lekcję z powodu wrócenia Nemeczka, co każdy też był mu wdzięczny.
Była obecnie przerwa, a chłopcy czekali na następną lekcję.
Nemeczek chciał bardzo iść na plac więc zadał pytanie.
-a o której dziś idziemy na plac?-
Wszyscy zamilkli.
-no Jagby Nemeczek...-
-cicho.-
Czele miał już wydać ale Boka go uciszył.
-no nie kłamcie, powiedzcie mi w końcu, o co chodzi.-
Boka wzdychnął
-no bo... placu już nie ma.-
Nemeczek odrazu posmutniał i miał oczy szeroko otwarte.
-co?...-
-będzie tam kamienica.-
Powiedział Czonakosz.
-Ale żartujecie? Tak? Co nie?...-
Nemeczek próbował się pocieszyć ale nikt się nie odzywał.
-czemu mi odrazu nie powiedziałeś?-
Spytał Nemeczek.
-nie chciałem cię martwić.-
-skłamałeś, trzeba było mi powiedzieć...-
Boka zamilkł.
-okłamałeś mnie, bardzo chciałem iść na plac, zrobiłem sobie nie potrzebna nadzieje.-
-byłeś chory Nemeczek, Boka nie chciał Cię martwić i smucić.-
Nemeczek wzdychnął i zamilkł i wtedy dzwonek zadzwonił i wszyscy poszli na kolejną lekcję.
Boka i Nemeczek nie są pokłóceni tylko Ernestowi jest smutno.
Była kolejna przerwa a Boka podszedł do Nemeczka.
-idziesz ze mną zobaczyć plac po lekcjach?-
-po co? Jak tam kamienicę budują.-
-Ale może jej jednak nie wybudują, wczoraj u ciebie nie byłem bo byłem na placu zobaczyć, ale tam ludzie kłócili, możliwe że gdzieś indziej przebudują kamienicę.-
-mówisz mi to po tej lekcji!?!!!-
Ucieszył się nemeczek robiąc sobie nadzieję.
-nie rób sobie nadziei bo będziesz żałować.-
-no dobra dobra.
Chłopak dalej się cieszył.
Jeszcze przed chwilą był smutny ale teraz już się cieszy.
Gdy tylko dzwonek zadzwonił Boka i Nemeczek odrazu szybko poszli pod plac, reszta chłopców miała iść do biblioteki oddać książki, Ernest i Janosz zrobili to już dawno.
Potajemnie weszli na plac, na budowę nie można wchodzić więc starali się by nikt ich nie zobaczył.
Lecz Hektor, pies Słowaka podbiegł do furtki i zaczął szczekać.
-ciii, Hektor.-
Nemeczek próbował go uciszyć ale Boka się tym nie interesował, szedł dalej.
Nigdzie nie zauważył rzeczy architekta, zaczął się rozglądać za jakimś szefem, pracownikiem budowlanym ale nigdzie żadnego nie było.
Słowak ujawnił się w drzwiach bo chciał zobaczyć kto to, zauważył znane mu dzieci.
-Jano! A gdzie te wszystkie rzeczy?-
Spytał Boka z daleka.
-przebudowują ją obok muzearium.
Nemeczek dopiero teraz zainteresował się sprawą, bo za ten czas głaskał Hektora.
-co?-
Spytał.
Boka uśmiechnął się szczęśliwy.
-nie będzie tu kamienicy! Mamy plac!-
Nemeczek odrazu też się ucieszył.
-JEJJJJJJ!-
-powiemy to chłopakom, że dziś nawet zebranie.-
Boka zaczął biec do furtki a nemeczek za nim, gdy tylko wyszli z placu jak najszybciej zaczęli biec, oczywiście Nemeczek starał się dogonić Bokę.
Biegli ile sił w nogach by zdążyć spotkać chłopaków którzy poszli do biblioteki.
Dotarli wkońcu pod szkołę, dość zdyszani ale nie bardzo. I akurat ujrzali chłopaków wychodzących z biblioteki.
-Chłopaki!!!-
Krzyknął Nemeczek.
A wszyscy odwrócili się, a dokładnie Czonakosz, Czele, Barabasz, Kolnay, Weiss, Rychter i Lesik.
CZYTASZ
Chłopcy z placu broni 2
Historical FictionA co gdyby historia potoczyła się inaczej? Jeżeli Nemeczek by żył a kamienica została by wybudowana gdzie indziej? Jest to historia Ferenca Molnára, a to jest tylko druga część napisana przez fana. Została napisana na podstawie tego co się dowiedzi...