Rozdział 11

8 0 0
                                    

Rano każdy się szykował do szkoły, niektórzy już wyszli bo mieli daleko do szkoły.
Wszyscy spotkali się w szkole, mieli na drugiej lekcji dwa W-f, więc Marcel mógł się pochwalić swymi umiejętnościami, jakie mówił że umie.
Po lekcji każdy poszedł do szatni się przebrać ale potem na salę.
Chłopcy dziś grali w piłkę ręczną, a wybierali dziś do swej drużyny Marcell i Boka. Boka wziął do swej drużyny Nemeczka, czonakosza, czelego, barabasza, kolnaya, rychtera, lesika i weissa dwie osoby miały być na zmianę.
Marcell wybierał osoby takie które wyglądają dość ciekawie i umiejętnie,
Nie mógł wziąć np. Nemeczka albo czonakosza i innych więc wziął innnych uczniów.
Gdy gra się zaczęła Marcell robił podstawowe błędy które są kroki czyli więcej kroków niż 3, bez kozła, przejścia czyli wejście na pole bramkarza, z trzy metry.
-a tak mówił że umie grać.-
Powiedział Czonakosz do Boki, pierwsza połowa minęła, czyli 25 minut. A było już z około 23-14, wygrywała drużyna boki.
Gdy druga połowa się zaczęła, Marcell w obronie z faulował Nemeczka ale no niby go przeprosił, chociaż ledwo było to słychać. Nemeczek wstał i było wszystko okej tylko po prostu to co zrobił to był faul. Gdy mecz się skończył było 37-19, wygrała drużyna Boki.
Po meczu na Marcella nawet spojrzeć nie było można, wściekł się przegraną.
Chłopcy wrócili do szatni by się napić bo miali jeszcze drugą godzinę W-fu.
Po przerwie wrócili na salę i znowu grali w piłkę ręczną, a drużyna boki znowu wygrała a przeciwna przegrała.
Po lekcji wszyscy poszli się przebrać i szli na następne lekcje.
-bolały mnie te błędy jakie robił.-
Powiedział Czonakosz.
-może nie umie grać?-
Powiedział Nemeczek.
-mówił że umie i jest najlepszy, świetna pewność siebie.-
Chłopcy obgadywali marcella, na szczęście nie było go nigdzie obok.
Po lekcjach, chłopcy poszli na plac a pierwsze co zobaczyli, chorągiewki czerwono zielonej nie było... zawsze była powieszona na wieżyczkach z drewna. Do jednej z drewnianych wież była przyczepiona kartka.
„To co? Zaczynamy?"
Boka odrazu zwołał zebranie, i po czasie wszyscy usiedli.
-Dziś, po lekcjach ukradziono nam chorągiewkę, czerwono zieloną, ktoś widział kogoś?-
Było cicho.
-Albo ktoś ma jakiś podejrzanych? Z powodem dlaczego oni?-
Zgłosił się Czonakosz i wstał.
-myślę że to Marcell.-
-dlaczego?-
Spytał Boka.
-bo myślę że chciał się odegrać na nas za to że nie wpuściliśmy go na plac.-
Boka wysłuchał go i pokazał ręką by usiadł a następnie spytal.
-ktoś się nie zgadza i ma innych podejrzanych?-
Zgłosił się Nemeczek i też wstał.
-nie zgadzam się by głównym podejrzanym był Marcell, mamy razem lekcje i kiedy miał nam ukraść chorągiewkę? A poza tym ja myślę że to Feri acz albo ktoś z jego drużyny, znowu zaczął chcieć plac.-
Powiedział Nemeczek.
-bronisz go.-
Powiedział Czonakosz.
-nie bronię, ale pomyśl, jak i kiedy on miał to zrobić?-
Czonakosz zamilkł i pomyślał.
Boka słuchał ich obu.
-dobrze siadaj.-
Powiedział do Nemeczka, który po chwili zrobił to co powiedział Boka.
-zajmiemy się tą sprawą, a gdy tylko zobaczy ktoś kogoś znowu na placu lub kogoś bardzo podejrzanego odrazu do mnie.-
Jeszcze chwilę każdy coś o czym mówił ale po jakimś czasie Boka zakończył zebranie i każdy zaczął grać w jakieś gry. Każdy myślał kto to mógł być, i wszyscy też jednocześnie grali, tak minął cały dzień.
Wieczorem każdy się rozszedł do swych domów.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: a day ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Chłopcy z placu broni   2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz